Zamiast zdawkowego "R.I.P." i podziękowań - które oczywiście się panu Sławomirowi należą, chciałbym napisać parę zdań komentarza.
W mojej ocenie działalność pana Worwąga - choć krytykowana przez wielu (szczególnie dysponentów akt), bardziej przyczyniła się do rozwoju amatorskiej genealogii w Polsce niż zorganizowane działania wielu instytucji, miliony płynące z dotacji na projekty, których efekty są często nijakie albo po jakimś czasie znikają z internetu. Włożył kij w mrowisko i tak nim zamieszał w środowisku, że wielu z nas uznało to za codzienność. Ja zawsze byłem za otwartym dostępem do danych - oczywiście, dysponenci akt ponoszą koszty utrzymania, konserwacji, digitalizacji, ale przecież te instytucje najczęściej utrzymują się z naszych podatków, danin, darowizn itd. Dobre parę lat temu zrozumiały to archiwa państwowe tworząc SzWA i inne repozytoria, zrozumiały biblioteki i uniwersytety otwierając biblioteki cyfrowe. A pan Worwąg, wywrócił stolik i bez dotacji, trochę niczym Robin Hood, za przysłowiowe euro udostępniał zeskanowane mikrofilmy Mormonów. Trudno powiedzieć nawet, że je sprzedawał, bo często czytaliśmy na jego profilu, że pieniądze idą na utrzymanie amatorskiej infrastruktury - zakupy części do komputera, wymianę psujących się dysków. Wielu sądziło, że proceder nie jest do końca legalny, ale jak się głębiej zastanowić - duża i bogata instytucja kościelna z Utah dysponująca szeregiem pierwszorzędnych prawników z pewnością mogłaby puścić takiego pana Sławomira z torbami w kilka minut. Skoro przez kilka lat to się nie wydarzyło, to widać w działalności tej nie chyba było nic złego? Wielu z nas zawdzięcza panu Sławomirowi postęp w badaniach i szybki dostęp do mikrofilmów. Nie wspomnę już o projektach indeksacyjnych, dla których łatwy dostęp do skanów był bezcenny. Myślę, że większość Towarzystw Genealogicznych w Polsce powinna w ten czy inny sposób uhonorować p. Worwąga - bo nawet jeśli oficjalnie się z nim nie zgadzano, to wszyscy korzystali garściami z udostępnianych przez niego mikrofilmów. Ciekaw jestem tylko, co się stanie z jego zasobami skanów. Szkoda byłoby dla wszystkich gdyby miały po prostu przepaść.
A że był barwną postacią... Czytając jego wpisy na facebooku trudno było się nie uśmiechnąć. Że skoro on nazywał się Worwąg, jego ojciec nazywał się Worwąg, dziadek też, ..., to pierwszy człowiek na ziemi to był Adam Worwąg.
_________________ Pozdrawiam, Maciej - http://www.glowiak.com
|