Tutor to po prostu łacińskie określenie (prawnego) opiekuna, wyznaczanego w miejsce nieżyjących rodziców. W nagłówku niektórych ksiąg małżeństw jedna z kolumn opisana jest "Consensus parentum vel tutorum" czyli "zgoda rodziców lub opiekunów", a więc oczywiście opiekun taki wchodził we wszelkie prawa (i obowiązki!) rodzica.
Notabene stare przysłowie mówi: "gdy ojca nie ma, wuja słuchać trzeba" [dopisek: to chyba Zagłoba w
Potopie powiedział
] i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, często opiekunami tymi bywali (i są do dziś) najbliżsi krewni śp. rodziców.