Krzysztof Dobrzynski napisał(a):
Ale wydaje mnie sie, ze Twoje spojzenie na to jest bardzo jednostronne.
Nie sądzę, z czego to wnioskujesz?
Krzysztof Dobrzynski napisał(a):
Co Ty masz z tego. Czyli siedzisz i szukasz.
Chyba nie bardzo mnie zrozumiałeś...Napisałem, że wszystko podane jest na tacy. Rozumiem skanowanie (nigdzie nie podważyłem, że to dobra sprawa), rozumiem udostępnianie przez sieć, rozumiem wykonywanie indeksów, ale w momencie przepisania całości - gdzieś zaczyna się zacierać możliwość własnego podejścia do materiału. Nie powiem, jest to bardzo łatwe otworzyć w postaci zwykłej książki, księgę metrykalną - całą przepisaną i opatrzoną w skorowidze, co skraca poszukiwania do minimum. W mym pytaniu bardziej zależało mi na odpowiedzi, czy takie coś (patrz link z I postu) nie sprawia, że traci się ten żywy kontakt z książką. Znacznie lepiej uczę się czegokolwiek mając książkę w ręku, fizycznie z tym obcując. Trudno jest uczyć się (przynajmniej mi) z ebooków czy prezentacji.
Krzysztof Dobrzynski napisał(a):
Brudne rece, brak kultury czytania takie ksiegi, czesto po prostu wyrywanie calych stronic, nieumiejetne robienie zdjec z blyskiem to chyba najwazniejsze punkty marnowania dziedzictwa.
To jest jeden z najważniejszych problemów. Można ograniczyć kontakt człowieka z książką (księgą) do minimum, robiąc indeksy, nawet przepisując - ale nigdy nie ma 100% pewności, że są one wykonane poprawnie. To ograniczenie wpłynie niewątpliwie na zmniejszenie zużycia. Jednak myślę, że ważne jest to, aby pokazać wszystkim korzystającym unikatowość takich źródeł, jeśli tego się nie zrozumie, trudno jest nabyć szacunek do materiału i właściwe podejście do niego, a przede wszystkim, pokazać że ma być on dostępny (właśnie dostępny) na ile to możliwe, w niezmienionym stanie przyszłym czytelnikom.
Krzysztof Dobrzynski napisał(a):
I ja chyle czola za WBC gdzie mozna czytac same perly.
Tak owszem, cenię sobie WBC i inne biblioteki cyfrowe - nie można o nich zapominać. Pozwala to na korzystanie z pozycji, które są naprawdę trudne do osiągnięcia, czasami wręcz niemożliwe. Ale tutaj pojawia się pewien problem, udostępnianie są pozycje rzadkie a zatem cenne. Czy jednak nie lepiej skupić się na udostępnianiu ksiąg grodzkich i ziemskich (czy nawet poświęcić się przepisaniu tych dokumentów i tłumaczeniu, co przede wszystkim da możliwość lektury zwykłemu czytelnikowi), cennych dokumentów kartograficznych itp., niż ksiąg metrykalnych?
Myślę, że każda grupa ludzi zainteresowanych tematem będzie miała inny punkt widzenia. Co jest ważniejsze i co trzeba zrobić najpierw albo zostawić "na lepsze czasy", a póki co można sobie gdybać...