Witajcie!
Widzę, że mój post jest jako pierwszy, a ja nawet nie raczyłem napisać, czy mi się zjazd udał
Ale jestem!
Zrobiłem z kuzynem zjazd potomków Karola i Rozalii Lewandowskich (tego nazwiska nikt już nie nosi w rodzinie, więc głupio było nazywać zjazdem Lewandowskich). Odbył się 25 kwietnia 2009 roku w sobotę. O godzinie 14 była msza św. w Przemęcie, w kościele naszych przodków. Następnie przejechaliśmy do Karpicka koło Wolsztyna, do ośrodka wypoczynkowego. A że sezon ruszał od 1 maja, bylismy tylko my. Udało się zebrać 94 osoby. Jak na pierwszy raz super.
W styczniu rozesłaliśmy zaproszenia. Do każdego dołączona była karteczka z informacjami praktycznym, jak dojazd, telefon kontaktowy czy numer konta. Koszt od osoby to 60 zł (dzieci 45), w tym nocleg oraz częściowe wyżywienie (wielki grill). Była też prośba o przywiezienie ze sobą jakieś sałatki itp (zimny bufet). Wolelismy imprezę bardziej "biesiadną" niż sztywny bankiet na sali. Jedzenia była masa, bo ludzie przywieźli ze sobą nawet po dwie sałatki.
Na początku były sprawy organizacyjne, przydzielanie domków i czas wolny (ok 30 min) m. in. na obejrzenie drzewa rodziny o długości 7 metrów. Na drzewie kazda gałąź miała inny kolor, adekwatny do koloru plakietki każdego uczetnika. Na plakietce było tylko imię.
Część oficjalną rozpoczeliśmy przemówieniem jednej z krewnych. Potem krótko powiedzieliśmy o historii rodziny (może i za krótko, ale trzeba pamiętać, że nie wszytkich to aż tak interesuje, a taki tłum ludzi szybko przestaje słuchać w skupieniu; przygotowaliśmy kilka egzemplarzy wydrukowanej historii rodziny - kto chciał to sobie poczytał). Potem był grill, śpiewanie (niektórzy przywieźli instrumenty). Gdy nadszedł wieczór odbył się konkurs z wiedzy o rodzinie. Z każdej gałęzi była jedna 3-osobowa drużyna. Każda drużyna wybierała głośno jedną z 4 odpowiedzi. Jednak pytania nie były oczywiste. Ponieważ pytania typu: w którym roku urodził się XXX są nudne, pytaliśmy o zupełnie inne rzeczy. Na początek lekkie pytania, typu w którym europejskim mieście XX uczyła się tańca. Na koniec pozostały pikantne
Opracowaliśmy je na podstawie starych pamiętników, dokumentów z księgi wieczystej czy akt sprawy rozwodowej z lat 20. Przykładowe pytania: "Ile macior do chowu posiadali według umowy z 1859 r. Rozalia i Karol?", "Ile łokci płotna Karol musiał dostarczyć swojemu teściowi w zamian za zarządzanie jego gospodarstwem?", "Komu w testamencie XX zapisał swoją bieliznę oraz złoty zegarek?", "Co na gwiazdkę 1911 roku otrzymała od męża XX?" (odp: fortepian), "O co XX oskarżała swojego męża w trakcie sprawy rozwodowej?" (odp: o kąpiele w jednej wannie ze służącą") itd itd. Konkurs przeszedł nasze oczekiwania. Każda gałąź, szczególnie po trafionej odpowiedzi zaczynała doping, na to dopingować "swoich" zaczynały inne gałęzie (najczęściej po kolorze gałęzi, np. "zieloni!, zieloni!"). Musiałem za każdym razem odczekać, nieraz po kilka minut, aż wrzawa ucichnie. Niesamowite, jak się wszyscy zaangażowali. Śmiechu było co niemiara z tych pytań. Później były jeszcze tańce, siedzenie do nocy i rozmowy. Większość widziała się pierwszy raz,ale byli tacy, co zobaczyli się po 20 latach.
Następnego dnia było śniadanie (szwedzki stół), z tego co zostało
A zostało tych sałatek całe mnóstwo. Około południa goście zaczęli sie rozjeżdżać.
Wiemy już, co zrobimy inaczej na kolejnym zjeździe. A będzie on w 2011 roku. Na pewno jeden dzień dłużej. Dodatkowe konkursy, gdzie nie będzie dzielenia na gałęzie, a - żeby lepiej zintegrować ludzi - pomieszane gałęzie. Zmienimy miejsce na jakieś pod Poznaniem, bo jednak do Przemętu wiele osób miało problem dojechać.
W każdym bądź razie jak na pierwszy raz było wspaniale
:):)
Jesli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem
Paweł