Rzeczywiście, notka z Krotoszyna z 13 stycznia, a apel w gazecie, który pozwoliłam sobie zamieścić z 14 stycznia.
Fantastycznie, że ta historia ma swój szczęśliwy finał. Swoją drogą dla mnie wciąż graniczy z cudem, że można po latach odkryć ciekawe karty z historii własnej rodziny, odnaleźć po latach swoją rodzinę. Sama wczoraj otrzymałam właśnie fotografię moich pradziadków z ok. 1910 r. z dziećmi, w tym z moim dziadkiem. Najbardziej zadziwiło mnie to, że zdjęcie otrzymałam od osoby zupełnie (przynajmniej na razie, bo kto wie?) ze mną niespokrewnionej. Inna sprawa, że pradziadek Michał już drugi raz do mnie apeluje z zaświatów, za pierwszym razem księga zgonów otworzyła się na jego nazwisku, a nie znałam w ogóle daty jego śmierci. Teraz to zdjęcie. Myślę, że często przodkowie "chcą" dać się odnaleźć. Mam nadzieję, że większość chce