Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

parafia Margonin - ciekawe wpisy

16 lis 2016, 09:31

Witam serdecznie,
Przeglądając zgony w par. Margonin natknęłam na takie zapisy:
Rok 1808
Stanął Kazimierz Redel, kunsztu sukienniczego, mieszczanin, komornik ubogi, mający lat wieku swego 42, z Margonina, nie mający dla siebie pomieszkania, tylko co tydzień prawie u innego mieszczanina zostaje i oświadczył śmierć ojca swego, Jana Redla, ubogiego, lat 66 mającego. Umarł 29 grudnia w nocy o godz. 12.00, na desperacyję i ze złości różnej, że nie mógł do niczego przyjść majątku. Umarł w najętej izbie u Józefa Kubickiego, mieszczanina pracowitego w Margoninie.
Rok 1809
Stanął Kazimierz Lyszicki, kunsztu garncarskiego, majster i mieszczanin, mający lat 56, zamieszkały w Margoninie w swojej własności i oświadczył śmierć Antoniego Choińskiego, parobka swego w służbie u niego zostającego, który bardzo nagle umarł takim sposobem. Kazimierz Lyszicki, jako gospodarz pojechał z tymże swoim parobkiem Antonim Choińskim do boru. Gdy już do boru wjeżdżając, ten tylko wymówił to słowo, że mu jest mgło i zaraz umglał. A tenże Kazimierz Lyszicki poczał go trzeźwić jak tylko rozum jego znosić mógł. Ale to wszystko nic nie pomogło, został na miejscu nieżywy i umarł. Miał lat wieku swego 40.
Rok 1809
Stanął Krysztof Ratka, ubogi podupadły z Olendrów Boroskich, w przytomności tylko jednego świadka, tj. Krysztofa Thil w Boroskich Olędrach zamieszkały, a drugiego świadka nie mógł dostać bo im za daleko było od ich robocizny, sobie zmudzić nie chcieli.
Rok 1808
Stanął Jan Arent, gospodarz, rolnik, lat wieku 40 mający i oświadczył śmierć ojca swego, przy nim mieszkającego, mającego lat 70, nazwiskiem Maciej Arent, który nagłą, niespodziewaną śmiercią umarł w boru, dokąd był pojechał po drzewo o godz. 8.00 rano. A gdy o zwyczajnym czasie nie powrócił tegoż samego dnia do domu, poszedł go nazajutrz syn wyżej poniesiony szukać i znalazł go w boru umarłego, leżącego przy wozie i koniach, bez najmniejszego znaku gwałtownego jakiego obrażenia na ciele.

Pozdrawiam,
Gosia
Odpowiedz