Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
25 gru 2009, 22:08
Również w okolicach Kruszwicy istnieje kilkanaście zachowanych pałaców i pałacyków, z którymi często powiązane są poważne lub śmieszne incydenty. Mieszkała tu nie tylko podrzędna szlachta, ale również wielcy uczeni, żołnierze, a nawet politycy.
Zapraszam do współtworzenia tego ciekawe tematu, w którym często można przekazać informacje, które powiedzieli nam nasi dziadkowi. Obiecuję, szczegółowo opisać wspomnienia mojego znajomego o Panu Hansie von Gierke, który był dziedzicem wsi Polanowice.
Admin: wątek podzielony - myślę, że zgodnie z życzeniem dyskutantów.
26 gru 2009, 14:57
Daleko od Kruszwicy,na pd Wielkopolski we wsi Pępowo pow.Gostyń w czasie IIw.ś.Gierke był niemieckim policjantem.Dobrze zapisał się w pamięci mieszkańców,a jeszcze lepiej jego córka,która pracowała na poczcie i życzliwie przymykała oko na zawartość paczek wysyłanych przez Polaków.Niestety znalazł się jakiś "akuratny"pępowiak i doniósł o tym Niemcom.Przykry los spotkał rodzinę Gierke.Nie wiem czy poza nazwiskiem mieli coś wspólnego z tymi z Kruszwicy.
Pozdrawiam.B.Król.
29 gru 2009, 15:23
Adamie!
Czekamy na obiecaną opowieść.
Jeśli do okolic Kruszwicy zaliczasz: Markowice, Kruszę, Ludzisko, Kołudę
to znajdziesz trochę informacji o dawnych właścicielach tych majątków
w temacie Krusza Podlotowa.
Natomiast o Kościelskich, właścicielach Szarleja, Góry, Bożejewic i kilku jeszcze okolicznych miejscowości,
znajdziesz w temacie
"Paweł Bniński - Ziemianin Wielkopolski"
Pozdrawiam
Jacek
30 gru 2009, 20:44
Witam
Podczas wyprawy rowerowej/ Przyjezierze-Hel /natknąłem sie na informację,że w Giżewie k.Kruszwicy urodzil się komandor Zbigniew Przybyszewski.Komandor Przybyszewski był bardzo zasłużony podczas wojny obronnej w 1939.Uważam, ze ten wątek należałoby opracować, w zestawieniu z posiadłością Polanowice i Lachmirowice . Przy okazji informuję,że posiadam dowody łączności rodzinnej właścicieli Lachmirowic i Gądecza k.Bydgoszczy.Marzy mi się należycie opisana trasa turystyczna dookoła jez.Gopło/ póki jeszcze istnieje/
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
30 gru 2009, 21:16
Kilka kilometrów od Kruszwicy, na zielonym szlaku rowerowym, znajduje się wieś Giżewo. Ostatnimi jej właścicielami byli właśnie państwo Przybyszewscy. Niestety mam skromne informacje na temat owej rodziny, ale to co pamiętam spróbuje napisać, a resztę na potrzeby forum odnajdę.
Do 1902 roku jak mi wiadomo Giżewo należało do Ludwika Przybyszewskiego, syna właściciela Słabęcina Józefa Przybyszewskiego. Otóż owy Ludwik miał brata, który również miał na imię Józef (zm. 1927?), jemu to posiadłość Giżewo odsprzedał. Państwo Przybyszewscy byli wyznania ewangelickiego, ale nie była przeszkoda, by patronować Kościołowi w Polanowicach.
Józefowi Przybyszewskiemu urodziło się kilku dzieci, nie wszystkie jednak dorosły, kilka z nich zmarło w dzieciństwie. Jednak dwóch z nich Zbigniew i Zygmunt zostali zapamiętani przez najstarszych mieszkańców niemal wspaniale. Zygmuntowi przypadło dalej prowadzić folwark, Zbigniew wstąpił do Wojskowej Marynarki Wojennej, w której zasłużył się jako dowódca Wojsk Polskich na Helu. Zginął pod zarzutem zdrady Polski w 1953 roku.
30 gru 2009, 21:50
Życiorys Zbigniewa Przybyszewskiego w Wikipedii :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_PrzybyszewskiJerzy
31 gru 2009, 09:59
Czy Józef Przybyszewski ze Słabęcina był jakoś spokrewniony z Józefem Przybyszewskim (ojcem Stanisława) nauczycielem w Łojewie?
Pozdrawiam
Jacek
31 gru 2009, 17:21
W książce "Od Kruszwicy do Poznania, rzecz o szlaku piastowskim" jest napisane, że Przybyszewscy z Gizewa nie są w ogóle spokrewnieni z tymi z Łojewa.
02 sty 2010, 18:08
Hans Karol von Gierke urodził się 7 kwietnia 1895 roku, jako najstarszy syn Waltera Gierke i Luizy Schwedler.
Jego ojciec nie należał do arystokratycznego rodu. Był synem prezesa Królewskiego Sądu Apelacyjnego w Bydgoszczy. Urodził się 9 grudnia 1854 roku. Dzięki inwestycjom udało mu się dorobić pokaźnego majątku za który kupił folwark Polanowice i w 1912 roku Łojewo. Posiadał również kamienicę w Inowrocławiu i udziały w Cukrowni mątewskiej. Był członkiem Rady Nadzorczej w Kruszwicy, w 1916 roku przewodniczył zarządowi prywatnej szkoły w Kruszwicy. Dziedziczny tytuł szlachecki został mu nadany w 1910 roku. Oprócz inwestowanie w posiadłości ziemskie, inwestował również w drobne gospodarstwa, np. w wsi Sokolniki, które zostały odsprzedane różnym gospodarzom po jego śmierci. Zmarł 20 listopada 1925 roku. Został pochowany na Cmentarzu Ewangelickim w Polanowicach (obecnie zrujnowany cmentarzyk, po którym został krzyż i kilka zniszczonych pomników). W 1968 roku przeprowadzono ekshumację ciała Waltera von Gierke. Tak opisuje przebieg ekshumacji jeden z jej uczestników: „Gdy dyrektorem PGR-rów był pan Konarski do Polanowie doprowadzono pompownię, która miała przebiegać przez cmentarz. Kazali nam wykopać ciało dziedzica i przenieść je na katolicki cmentarz. Gdy otworzyliśmy trumnę zobaczyliśmy pana z długą brodą, z rękawiczkami w ręku na którym błyszczał się pierścień.”. Miał również syna Konrada (ur. 1897 r.) i Fritza, a także kilka córek.
W 1925 roku Walter von Gierke uczynił swojego pierwszego syna współwłaścicielem Polanowic (ok. 1000 hektarów). Konradowi zapisał Łojewo (ok. 500 hektarów). Część majątku również należała się Luizie von Gierke. W okresie międzywojennym Polanowice były majątkiem bardzo dobrze prosperującym. Produkowano tu buraki cukrowe, cykorię, ziemniaki i zboża. Plan dnia robotników układał się następująco: robotnicy do pracy przychodzili o 6:00 i wykonywali prace poranne przez półtorej godziny, następnie mieli śniadanie, które trwało do 9:00. Po nim udawali się ponownie do pracy, by o 12:00 ponownie wrócić na obiad, który kończył się o 13:30. Kolejna przerwa wyznaczona była na godzinę 16:00-16:30. Praca kończyła się o 19:30, chyba że, w żniwa, praca została nieukończona, wtedy robotnicy musieli zostać do końca. W stajni znajdowało się sześćdziesiąt koni oraz czterdzieści wołów o odmianie czerwonej łaciatej. Najstarsi mieszkańcy Polanowie wzdychają, że woły były lepsze od koni, ale nie wolno było orać pola i jednymi i drugimi. Silne cztery woły lub konie ciągnęły dwuskibowy pług. Jednym z opiekunów wołów był Jan Mazurek, którego później okaleczyły. Jego leczenie finansował Hans von Gierke. Żniwa trwały dwa tygodnie, w normalnych warunkach pracowało ok. 50 osób, gdy była taka potrzeba zatrudniano ponad sto. Na stałe w majątku zatrudniano 170. pracowników stałych oraz 90 sezonowych.
Hobby Hansa von Gierke były samochody. Wszyscy okoliczni mieszkańcy śmiali się, że dziedzic umiał dojechać do Kruszwicy w 5 minut (nawet dzisiaj mało kto jest w stanie dojechać do Kruszwicy w tak krótkim czasie). Pewnego razu pewne małżeństwo z wsi Rzepowo kupiło na targu krowę. Hans von Gierke również wracał do domu z świeżo zakupionym nowym autem. Chcąc wypróbować wytrzymałość samochodu przejechał krowę. Samochód podobno nie uległ zniszczeniu, jednak krowa nie wstała już. Wtedy Pan wziął małżeństwo do siebie i kazał wybrać sobie taką krowę, jaką będą chcieli.
W pałacu pracowała także gospodynie, trzy pokojówki oraz ogrodowy, który mieszkał w miejscu późniejszego laboratorium. W dole pałacu mieściła się kuchnia do której można było zjechać windą.
Hans von Gierke administrował Polanowicami od 1920 roku. Ożenił się Liselottą, z którą miał trójkę dzieci: Sabinę ur. 1923 r., Klausa ur. 1926 r. i Waltera ur. 1928 r.. mieszkał w domku obok pałacu. W 1932 roku Hans von Gierke rozwiódł się i ożenił się z Marią Antonią Gościńską, przez mieszkańców zwaną Marysieńką. Ludzie mieli trochę żalu do swojego Pana, gdyż pierwsza żona była uprzejma i elegancka. Marysieńka niestety, wykorzystała majątek męża do własnych przyjemności. Niektórzy twierdzili, ze ożeniła się dla zapewnienia sobie statusu.
W latach 30-tych Hans von Gierke zaczął polonizować się. Twierdził, że żyje z Polakami na polskiej ziemi. Zaczął uczyć się polskiego języka, używać polskiego odpowiednika swojego imienia (Jan) i uczestniczyć w uroczystości ważniejszych świętą kościelnych.
Od 1925 roku Hans von Gierke był sołtysem Polanowie, często uczestniczył w życiu społecznym mieszkańców. Był żywo związany z strażą pożarną, odziałem dla chorych i innych ważniejszych placówek. W 1934 roku założył prorządowy Związek Strzelecki.
Gdy wybuchła wojna Marysieńka wyjechała do Szwecji i ślad po niej zaginął. Do swojej posiadłości wróciła pierwsza żona Hansa Gierke i pozostała w majątku do końca wojny. Ostatniemu właścicielowi Polanowic mieszkańcy wsi zawdzięczają to, że w pierwszych dniach wojny Niemcy nikogo nie aresztowali. Z sympatii dla Polaków pomagał także uciekinierom zza Gopła, którzy nocowali w jego majątku. Otrzymali nie tylko dach nad głową, ale także żywność. Na potrzeby wojska polskiego oddał konie i samochody, za co został aresztowany i rozstrzelany, jak podaje kronika szkoły w Polanowicach 23 października 1939 roku. Za swe zasługi w ratowaniu Polaków otrzymał tytuł "kujawskiego Schindlera".
Źródła: Tomasz Łaszkiewicz "Ziemiaństwo niemieckie na Kujawach" z "Ziemia Kujawska" oraz wywiad z panem Franciszkiem Zielińskim przeprowadzony przeze mnie. Może udałoby mi się odnaleźć jeszcze jakieś informacje na temat tego znanego na Kujawach ziemianina.
02 sty 2010, 20:50
Gwoli uzupełnienia pewnej wiedzy o Marii Antoninie, przytoczę wyrwane fragmenty z mej pracy zatytułowanej: „Obozowy Anioł Życia” opisującej życie brata Marii, dra Antoniego Gościńskiego, przyjaciela mego ojca Ignacego. Oboje przeżyli gehennę obozów koncentracyjnych: Szczeglin, Dachau i Mauthausen-Gusen. Antoni był lekarzem, absolwentem Wydziału Medycznego Uniwersytetu Poznańskiego.
Pewną uwagę chciałbym też zwrócić, że to rodzina Jana Gierke odseperowała się od niego po rozwodzie i ślubie z Marią Antoniną. Pan Łaszkiewicz nieco więcej o tym napisał. Warto, by kolega te fragmenty również przytoczył.
Antoni Gościński urodził się 4 stycznia 1909 roku w Poznaniu, w stosunkowo zamożnej i zacnej rodzinie szlacheckiego pochodzenia. Gościńscy pieczętowali się herbami Grabie i Doliwa. W sztambuchu rodzinnym odnotowane zostały również jego korzenie niemieckie, które wniesione po kądzieli zatarte zostały męską linią rodową. Gościńscy byli katolikami, zaś głowa rodziny Julian Herman pisał się ze szlachecka ‘von’. Rzeczony von Gościński był ojcem Antoniego, którego odnotowano w księgach parafialnych, jako kapitalistę, zaś matką Waleria z Żakowskich. Żakowscy również należeli do starej szlachty wielkopolskiej i pieczętowali się klejnotem Junosza. Gościńscy mieli jeszcze starszą córkę Marię Antoninę urodzoną, również w Poznaniu, 8 maja 1906 r. Waleria z Żakowskich zmarła stosunkowo młodo, bo w wieku 40-lat, 18 września 1912 r. Wówczas rodzina mieszkała przy Gerberstrase 5. Później, w 1915 r. Juliana, znajdujemy, jako rentiera zamieszkałego przy Placu Bernardyńskim w kamienicy pani Marii Bogojskiej. Tam też zamieszkiwali jeszcze w latach 30-tych.
Antoni naukę rozpoczął w 1918 r. w Państwowym Gimnazjum Św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Uczęszczał do tzw. oddziałów starego typu i nauka w nich trwała 8 lat. Egzamin maturalny przeprowadzony w dniach 4-6 maja 1926 r. zdał pomyślnie. Dyrektorem, a zarazem nauczycielem Antoniego był Dezydery Ostrowski…
Medyczną drogę zawodową rozpoczął w Poznaniu zaraz po studiach od stanowiska asystenta chirurga w klinice Chirurgicznej Szpitala Miejskiego pod kierownictwem prof. Antoniego Jurasza. Początkowo asystował wielu operacjom, by wkrótce stać się samodzielnym chirurgiem. Pozwoliło mu to na podjęcie w 1935 r. stanowiska ordynatora w Szpitalu Powiatowym im. Pierwszego Starosty Powiatu Mogileńskiego Mieczysława hr. Dąbskiego w Strzelnie. Miasto to, zaledwie przed trzema laty utraciło prawa stolicy powiatu strzeleńskiego. Teren ten został wchłonięty przez powiat mogileński. Istniejący w Mogilnie szpital został zlikwidowany, a jego obowiązki przejęła nowo rozbudowana lecznica strzeleńska. Dr Antoni Gościński sprowadził się do Strzelna i zamieszkał w szpitalnym mieszkaniu służbowym. Sam budynek był wówczas jednym z najnowocześniejszych w Polsce i zorganizowany został na 110 łóżek z oddziałami: chirurgicznym, wewnętrznym, położniczym i zakaźnym. Wybudowany został zaledwie pięć lat wcześniej, a jego dyrektorem był dr Eugeniusz Schittek. Już wówczas dr Gościński zasłynął, jako znakomity chirurg i lekarz ogólny. Mieszkańcy darzyli go ogromnym szacunkiem. W 1937 r. został dyrektorem szpitala i zamieszkał w willi wystawionej przy ul. Powstania Wielkopolskiego 42. Lekarzem powiatowym z siedzibą w Starostwie Powiatowym w Mogilnie był wówczas dr Kazimierz Truszczyński, którego z kolei zastąpił dr Edmund Kwieciński. W tym czasie lekarzami w Strzelnie byli: dr Antoni Gościński, dr Aleksander Ast – ginekolog i chirurg, dr Alfred Fiebig oraz lekarz rodzinny Ubezpieczalni Społecznej w Inowrocławiu dr Tadeusz Łyczyński. Mieszkał tutaj również dr Jan Witold Gruhn, który z racji choroby nie prowadził praktyki lekarskiej.
Przybycie dr-a Gościńskiego ze stolicy województwa do prowincjonalnego Strzelna zapewne związane było z burzliwymi dziejami jego siostry Marii Gościńskiej, która doprowadziła do rozwodu ziemianina Jana (Hansa) von Gierke, a następnie za niego wyszła. Ten niemieckiego pochodzenia właściciel ziemski posiadał dobrze prosperującą majętności Polanowice, położoną pomiędzy Strzelnem a Kruszwicą. Rozwiódł się on na początku lat trzydziestych, z Niemką Liselotte, by następnie poślubić Polkę – Marię Gościńską. Od tego czasu, zaczął powszechnie używać języka polskiego, zmienił swoje imię na Jan i zaczął uczestniczyć w polskim życiu społeczny. Antoni z Marią często odwiedzali się i to zarówno w Polanowicach, jak i w Strzelnie, utrzymując bardzo bliskie i częste kontakty…
Doktor Gościński i oficer brytyjskiej armii John Carter zostali ustanowieni zarządzającymi i odpowiedzialnymi za obóz Mauthausen-Gusen. Na początku zadecydowali o tym by wybić wszystkie konie na mięso i zebrać ziemniaki z okolicznych gospodarstw. Po konsultacjach doktora z amerykańskim generałem zdecydowano, by po kilku dniach wysłać oddział wojska do obozu w celu przywrócenia porządku, powstrzymać zabijanie strażników (capo) więziennych oraz zorganizować szpital dla byłych więźniów. Było tam tysiące półżywych, wycieńczonych i wychudzonych więźniów. Amerykańscy lekarze nie mieli pojęcia, co robić i jak ratować pozostałe przy życiu „istoty ludzkie” – szkielety obciągnięte skórą. Na ich oczach umierali w ciężkich mękach ci, którym dano do woli pokarmu. Pod kierownictwem doktora Gościńskiego, wszystkie budynki przeznaczono na medyczne oddziały. Amerykanie dostarczyli krew, glukozę, osocze oraz inne zaopatrzenie. Pomimo wielkiego wysiłku i uświadamiania więźniów, by ci nie jedli zbyt dużo, ponad 2.000 ludzi zmarło – wielu również z przyczyn tyfusu (duru plamistego)…
Za wkład, jaki wniósł w poprawę zdrowie i świadomości higieny w społeczności Belize, został wyniesiony przez brytyjską Królową Elżbietę II do godności Kawalera Order Imperium Brytyjskiego (ang. The Most Excellent Order of the British Empire) - Najwspanialszego Orderu Imperium Brytyjskiego. To odznaczenie brytyjskie, ustanowione zostało 4 czerwca 1917 roku przez króla Jerzego V i jego motto brzmi: For God and the Empire (Za Boga i Imperium).
Kiedy Wielki Polak Papież Jan Paweł II odbywał pielgrzymkę do Belize w 1984 roku, doktor Antoni Gościński – Polak, wspólnie z małżonką Miłosławą z Piątkowskich, został przedstawiony Jego Świątobliwości. Podobnie uczyniono, kiedy Królowa Elżbieta II odwiedziła Belize w kilka lat później, dr Gościński również został jej osobiście przestawiony.
Dr Antoni Gościński zmarł w Belize podczas popołudniowej drzemki 11 grudnia 1986 roku, w wieku 76 lat. Jeszcze tego samego dnia, od rana przyjmował pacjentów w swoim gabinecie. Był praktykującym lekarzem przez 54 lata.
Marian Przybylski - Słowianin
02 sty 2010, 22:51
Dokładnie, rozwód Jana Gierke z żoną dla ożenku z Polką było dla niemieckiej klasy ziemiańskiej poważnym przekroczeniem granicy. "Obrzydzenie" odczuł również brat Jana - Konrad (ówczesny właściciel wsi Łojewo), który zerwał z nim kontakty towarzyskie i rodzinne. Pan Franciszek nic nie wspominał mi o bracie dziedzica i to jest najczystszy dowód, że przestali się widywać, ponieważ Konrad nie został zapamiętany przez lokalną ludność.
Najbardziej zdziwił mnie pewien fakt, który miał miejsce w latach 80-tych, a o którym nikt mi wcześniej nie opowiedział. Do Polanowic często przyjeżdżały dzieci Jana Gierke. Moją mamę zdziwiło to, że ich rówieśnicy złożyli im pokłon. Widać, że nawet przez długie lata innego systemu, dawni robotnicy folwarczni nie stracili szacunku do swoich "pracodawców".
Wracając do posiadłości w Łojewie. Tam również znajduje się podobny pałac jaki jest w Polanowicach, tymże ten polanowicki jest zamieszkały. I po raz wtóry odczułem zdziwienie, pałac łojewski jest otwarty. Któregoś dnia wybrałem się wraz z siostrą zakonną na rajd po ziemi Stanisława Przybyszewskiego. Ciekawscy świata podeszliśmy pod drzwi budynku, otwieramy pierwsze drzwi, otwieramy drugie i trzecie i przed nami ukazuje się oblicze całego zabytku. Ciekawe, że nie został jakoś ubezpieczony czy zamknięty.
03 sty 2010, 21:04
Wprawdzie Szkołę w Polanowicach nie ufundował pan von Gierke, lecz na często dofinansowywał ją.
Szkoła w Polanowicach powstała już w 1827 roku. Początkowo był to katolicki zakład szkolny, w którym obowiązującym językiem był niemiecki.
W 1887 roku budynek szkolny spłonął, ale już rok później została odbudowana.
Z 1891 roku pochodzi najstarsza szkolna kronika, pisana przez Aleksandra Schewmina. Z posiadanych dokumentów trudno określić czy był on Niemcem (świadczy o tym jego nazwisko) czy Polakiem (jego dzieci miały polskie imiona).
W 1898 roku kierownikiem szkoły został Ignacy Dankowski i był nim do 1919 roku. Po 21 latach pracy został przeniesiony do Szkoły Państwowej w Kruszwicy gdzie pracował przez trzy lata.
Na jego miejsce wszedł Julian Chmielnik, oficer byłej armii niemieckiej, uczestnik powstania wielkopolskiego. Posadę objął 1 października, ale nauka zaczęła się dopiero 9 grudnia 1919, gdyż brakowało opału.
Na zew narodu wstawił się by uczestniczyć w Powstaniu Wielkopolskim. Ze służy został zwolniony w 1921 roku, ponieważ dzieci z Polanowic przestały mieć możliwość nauki. Bezwłocznie rozpoczął pracę, nie dostając za nią wynagrodzenia.
W 1922 roku zaczął się remont szkoły: prace malarskie, wymiana okien, drzwi, dachu, płotu. Nauka została przerwana w latach 1922-1924, gdy te ziemie nawiedziła epidemia szkarlatyny i zapalenia płuc.
W chwili wybuchu II Wojny Światowej Julian Chmielnik ponownie wstąpił do wojska.
Po wyzwoleniu 5 marca 1945 roku szkoła w Polanowicach wznawia działalość. Od samego początku uczy się w niej 113 dzieci. Na stanowisko nauczyciela zostaje tymczasowo powołany Tytus Chmielnik, gdyż jego ojciec wraca do Polanowic dopiero 10 września, a pracę rozpoczyna 9 października 1945 roku.
W 1945 roku budynek zostaje zelektryzowany i powoli, ale systematycznie naprawiany. W szkole prowadzi się kursy dokształcające dorosłych.
1 września 1951 roku kierownikiem szkoły zostaje Zdziasław Tylkowski, gdyż Julian Chmielnik musi odejść na emeryturę.
W 1957 roku zostaje dobudowane drugie piętro budynku, jednak liczba uczniów ciągle wzrasta i zaczyna być już za ciasno. W dniu 27 marca 1966 powołany zostaje Komitet Rozbudowy Szkoły. Zbiórki pieniędzy, zbieranie materiału i budowa nowej części szkoły trwa 11 lat. W 1975 roku następuje otwarcie nowego budynku. Szkole przybywają 3 izby lekcyjne, duży hol oraz gabinet dyrektora.
Od 1972 do 1984 roku szkolę prowadzi Jan Tadzik. Kolejnymi dyrektorami byli: Andrzej Kozłowski /1984-2000/ i Alicja Lewandowicz /2000-nadal/.
Julian Chmielnik
W starych kronikach szkoły w Polanowicach opisana jest historia pewnego człowieka, którego życie głęboko związane było z mieszkańcami Polanowic, gdyż był od 1919 roku kierownikiem polanowickiej szkoły. To Julian Chmielnik. W pamięci najstarszych mieszkańców Polanowic zapisał się jako surowy, wymagający nauczyciel, który nie raz ostro pociągnął za uszy. Jego życie jednak świadczy o wielkim patriotyzmie i altruizmie tego człowieka. Posadę kierownika szkoły objął w 1919 roku. 22 lipca 1919 roku stawił się na odezwę naczelnego wodza do Dowództwa Okręgu Generalnego w Poznaniu, by móc brać udział w walkach przeciwko bolszewickiej Rosji. 14 sierpnia wyruszył ze swoją kompanią, jako żołnierz 69 pułk piechoty na odsiecz Pomorza. 18 sierpnia po dziesięciogodzinnej walce zdobyto Brodnicę. Następnie 24 września wstąpił do 59 Pułku Piechoty Wielkopolskiej, w którym objął dowództwo II batalionu. Stoczył bitwę pod Kołczaczem. Został zwolniony ze służby wojskowej 18 maja 1920 roku. Natychmiast wrócił do Polanowic, rozpoczął remonty szkoły i jej wyposażanie.
Przed wybuchem II wojny światowej Julian Chmielnik wstawił się na zew ojczyzny 24 sierpnia 1939 roku do Rejonowej Komendy Uzupełnień w Inowrocławiu i otrzymał rozkaz uformowania kompanii wartowniczej Nr 3/82. Po wykonaniu wyżej wymienionego rozkazu pełnił jako dowódca kompanii służbę wartowniczą w Inowrocławiu, a 2 września 1939 roku został komendantem miasta. Opuścił Inowrocław w szeregach Grenadierów Kujawskich. Dnia 19 września po stoczonej bitwie w Lasotce pod Iłowem dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał tam do 29 kwietnia 1945 roku. Po wielu latach tułaczki wrócił do Polanowic 10 września 1945 roku. Ponownie z zapałem wziął się za remont szkoły i jej doposażenie. Gdy odszedł na emeryturę ślad po nim zaginął.
04 sty 2010, 18:30
Witam
Uważam,że w tym temacie nie może zabraknąć autentycznego pałacu w Kobylnikach k. Kruszwicy,a co jest ciekawe podobny pałac wybudowano również w Kobylnikach tyle ,że k. Szamotuł.Taka zbieżność stylów architektonicznych i taka duża odległość...
Gorąco polecam epokową pracę E.Caliera "Kruszwica" jako skarbnicę wiedzy o pięknej i mocno niedocenianej Kruszwicy.
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
05 sty 2010, 21:08
Witam,
Podobieństwo tych dwóch pałaców może wynikać ze znajomości pomiędzy rodzinami które były właścicielami tych majątków. W niedalekim sąsiedztwie na północ od Kruszwicy we wsi Głębokie miała swój pałac rodzina Twardowskich, która była również właścicielami tego pałacu z Kobylnik koło Szamotuł. Pałac w Głębokim nie przypomina tego z Kobylnik ponieważ budował go jeszcze poprzedni właściciel, a Twardowski skoncentrował się na modernizacji wsi. Byłem tam piętnaście lat temu razem z rodziną mojego przyjaciela, który jest wnukiem ostatniego właściciela tego majątku. Bardzo mnie zaskoczyła postawa mieszkańców, którzy z ogromną życzliwością udostępniali nam do zwiedzania sam pałac jak i zabudowania gospodarstwa. Razem z kierownikiem gospodarstwa udaliśmy się do najstarszego mieszkańca tej wsi. Ten człowiek z ogromnym szacunkiem wypowiadał się o rodzinie Twardowskich i podkreślał, że wszystkie budynki dla ludności wybudował dziad mojego przyjaciela i na tym zakończył się rozwój wsi. Przed wojną Twardowski miał tam lądowisko dla samolotu, plony z pól były zwożone w wagonikach toczących się po szynach, a cały majątek był zmechanizowany. Zachowało się z tego okresu wiele ciekawych fotografii.
Pozdrawiam
Piotr Dutkiewicz
06 sty 2010, 17:58
Witam
Badając podobieństwo pałaców w Kobylnikach k. Kruszwicy i Szamotuł ,niestety muszę przyznać pierszeństwo pałacowi k. Szamotuł. Pałac w Kobylnikach k.Szamotuł został wybudowany przez Tadeusza Twardowskiego z małżonką Ludwiką z Kraśnickich w 1887 na podstawie projektu Zygmunta Gorgolewskiego /ur. w Solcu Kujawskim ,zmarłym w Lwowie w 1903/Tadeusz Twardowski był drugim Ordynatem majętności Kobylniki. W rękach tej rodziny, te Kobylniki pozostały do 1939.Na frontonie tego pałacu widnieje herb oraz dewiza"W pracy szczęście"wraz datą zakończenia budowy /1887/. Wybitny architekt tego okresu Zygmunt Gorgolewski hołdował modnej wtedy manierze neoromantyzmu francuskiego,czego dowodem jest rekonstrukcja zamku w Gołuchowie.
Pałac w Kobylnikach powstał w 1900 i nie był w rękach rodziny Twardowskich/poza pałacem w Głębokim,zbudowanym w 1913/Być może zachodziły tu jakieś powinowactwa,ale nic mi o tym nie wiadomo/. Napewno musiały istnieć jakieś formy przeniesienia, o czym może świadczyć łudzące podobieństwo bryły i rodzaj użytych materiałów.Kobylniki k. Kruszwicy od połowy XVIII w. były w posiadaniu Rolów Kobelnickich .Potem był notowany Roch Kortowski .Po 1789 były we władaniu rodziny Schwanenfeldt.W 1855 właścicielką była Emma Schwanenfeldt-Wilamowitz,w 1878 Hugo Theodor v.Wilamowitz-Moellendorf , aż do 1945.
Oba pałace posiadają piękne parki /ten park w Kobylnikach k.Kruszwicy wydaje mi się nawet piękniejszy/ .Co ciekawe oba pałace są posadowione w odpowiedniej odległości od drogi i równolegle do tej drogi. Pozdrawiam Romuald Wiencek
06 sty 2010, 21:07
Dodam nieco o Kobylnikach k. Kruszwicy w odniesieniu do ich XIX i XX wiecznych właścicieli, choć to jeszcze nie wyczerpuje tegoż tematu. Więcej tutaj jest o Markowicach. Tekst poniższy pochodzi z książki mego autorstwa: "Markowice. Z dziejów sanktuarium i wsi", Markowice 2008.
Klan Wilamowitzów
Po wdrożeniu reformy uwłaszczeniowej Offiziers-Witwenkasse, w imieniu której gospodarzył na majątku markowickim dzierżawca, niezbyt radziła sobie z opłacalnością w swoich kujawskich dobrach i już w 1836 r. odsprzedała je za 47000 talarów młodemu, dwudziestotrzyletniemu szlachcicowi z okolic Wittenberga, Arnoldowi Wilamowitz-Moellendorffowi (1813-1888). Arnold nosił również imiona Eugen Tello Heinrich i urodził się 28 czerwca 1813 r. O możliwości kupna majątku młody szlachcic pruski dowiedział się od swojej starszej siostry Emmy, która wraz ze swoim małżonkiem Fritzem von Schwanenfeld już wcześniej gospodarzyła w nabytych niedalekich dobrach Kobylniki. To po niej, Emmie von Schwanenfeld, najstarszy syn Arnolda, Hugon, późniejszy naczelny prezes prowincji poznańskiej, odziedziczył dobra kobylnickie. Arnold był synem Teodora Wilamowitza dziedzica dóbr rycerskich Strigleben koło Perlebergu i Ernestyny z domu von Bonin.
Wilamowitz-Moellendorff nabył 3769 mórg ziemi uprawnej wraz z lasem (670 mórg). Nadto zabudowania majątkowe i folwarczne, stary drewniany dwór oraz: 20 koni, 54 woły, 6 krów i 42 świnie. W dniu nabycia dóbr w majątku markowickim znajdowało się: 30 koni, 60 wołów, 11 źrebaków, 10 krów, 20 jałówek i 42 świnie. U dzierżawcy owiec znajdowało się: 5 krów, 855 owiec i 145 owczych jagniąt. Także inwentarz deputatowy, z którego korzyści czerpali robotnicy folwarczni, a mianowicie: 46 krów, 8 jałówek i 50 świń. Różnica w inwentarzu nabytym przez Wilamowitza-Moellendorffa a ilościami wykazanymi w dniu zawarcia transakcji, stanowiła własność dzierżawcy majątku. Na przełomie lat 1835/36 r. dominium markowickie liczyło 2631 mórg i folwark Gaj 1370 mórg wraz z 677 morgami lasów. W Gaju na tzw. Nowinach znajdowały się na areale 205 mórg łąki i pastwiska założone po karczunku lasu. Wówczas też uprawiano na majątku: pszenicę, żyto, rzepak, owies, jęczmień, proso, wykę, groch, fasolę, ziemniaki i koniczynę czerwoną. Już pod koniec roku 10 grudnia 1836 r. majątek markowicki, za najwyższym rozkazem gabinetowym, uzyskał przywilej dóbr rycerskich - Rittergut.
Wilamowitze byli szlachcicami pochodzenia polskiego, na co wskazuje chociażby ich nazwisko z typowo polską końcówką -ic(z), tą samą - jak pisze Marian Plezia - co w wyrazach starośc-ic, wojewodz-ic, pan-icz. Przy pomocy takiej końcówki nazywano syna po ojcu. Tak samo jak Piotrowicz znaczyło kiedyś tyle, co syn Piotra a Klemensiewicz tyle, co syn Klemensa, imię Wilamowic oznaczało syna Wilama, czyli Wilhelma. Miejscowość o nazwie Wilamowice, czyli pochodzenia odimiennego od Wilama, spotyka się po kilkakroć na ziemiach polskich. Wilamowitze nosili też polski herb Ogończyk, który przed wojną widniał na frontonie nieistniejącego już dziś dworu markowickiego. Stanowili oni odgałęzienie rodu pochodzenia litewsko-polskiego, które w XVIII w. przez Śląsk przeniosło się do Prus i tam zniemczyło. Drugą część nazwiska Moellendorf, gałąź ta otrzymała dopiero w roku 1813 drogą adopcji przez starego fryderycjańskiego feldmarszałka Wicharda Joachima von Moellendorffa, który po drugim rozbiorze, a dokładniej po sejmie grodzieńskim, po 20 stycznia 1793 r., na czele 15-tysięcznego korpusu pruskiego został skierowany do zajęcia Gdańska i Torunia. Po utarczkach pod Sierakowem koło Rawicza i pod Kargową (27 stycznia 1793 r.), a następnie pod Gnieznem, ówczesny generał W. J. Moellendorff okupował Wielkopolskę. Moellendorff obok Massenbacha stanowili część kamerryli dworskiej króla Fryderyka Wilhelma II, potępiającej rozbiór Polski.
Wśród wielu informacji znajdujemy takie, iż dziadek nabywcy Markowic, Arnolda Wilamowitza-Moellendorffa, nie znał języka niemieckiego, ale już jego syn Teodor, ojciec Arnolda, odznaczył się w wojsku pruskim w bitwie z Napoleonem pod Pruską Iławą, w 1807 r. Sam Arnold, choć uważał się za Niemca i wiernopoddańczą czcią otaczał dynastię Hohenzollernów, panującą w Prusach do 1918 r. - pisał Marian Plezia - zachował zdaje się wiele cech polskiego szlachcica. Był ponoć dobrym koniarzem i hreczkosiejem, z polskimi sąsiadami (przynajmniej z niektórymi) całował się z dubeltówki, a swemu sławnemu synowi Ulrykowi do śmierci nie wybaczył, że wybrał karierę naukowca, a nie chciał zostać oficerem kawalerii jak jego starszy brat Tello. Jego dobre stosunki z polskim sąsiedztwem zaznaczyły się w roku 1848, kiedy to podczas Wiosny Ludów panowanie pruskie w Wielkopolsce uległo nagłemu zachwianiu i wielu niemieckich osadników w popłochu opuszczało kraj. Wilamowitzom wystawiono wprawdzie wtedy wartę polską pod drzwiami, ale raczej dla ochrony ich samych niż dla pilnowania ich. Kiedy z kolei sytuacja się zmieniła i zaczęły się prześladowania powstańców, żona Arnolda, Ulryka, dopomogła ściganemu przez wojsko pruskie znajomemu Polakowi w ucieczce do Królestwa poprzez pobliską granicę. Z tym wszystkim byli to już wtedy patrioci pruscy i takie uczucia przekazali swym dzieciom. Chociaż w jednym z fragmentów „Wspomnień”, Ulryk syn Arnolda, światowej sławy filolog, odnotował, iż: Nasz herb jest polski i wspólny całej grupie rodzin, to w innym znajdujemy stwierdzenie, iż u niego w domu nie panuje polnische Wirtschaft, tak jak on sam, nie jest Polakiem. Dom Wilamowitzów-Moellendorff był patriotycznie pruski - a jak odnotował cytowany już Marian Plezia - tym obcym nam już dzisiaj rodzajem patriotyzmu, który identyfikuje ojczyznę z dynastią panującą, w tym wypadku z Hohenzollernami. W salonie wisiały portrety pary królewskiej, a po 1871 r. pary cesarskiej.
Po nabyciu 4 czerwca 1836 r. dóbr markowickich Arnold Wilamowitz-Moellendorff przystąpił do przekształcania majątku zaprowadzając nowy ład gospodarczy. Zastał tutaj powszechnie stosowaną uprawę trójpolową, która nie dawała takich efektów ekonomicznych, co system płodozmianu. Gleba w tej części Kujaw była bardzo urodzajną, ale niezwykle trudną w uprawie. W latach suszy zamieniała się w skałę, niedającą się uprawić, natomiast w latach przekropnych w nieprzejezdną maź błotną. Przez trzy lata parał się z trudami podniesienia na wyższy poziom majątku, by ostatecznie w 1839 r. zadecydować o osiedleniu się na Kujawach. W tymże roku zamieszkał w Markowicach ze swoją młodą żoną Ulryką z von Calbo (1820-1874). W zapiskach rodzinnych odnoszących się do wspomnień z pierwszych lat bytności Wilamowitzów-Mollendorff na Kujawach, zachowała się informacja mówiąca o dniu przybycia nowożeńców do markowickiej majętności: Z Priegnitz, gdy już nieco odremontował upadły majątek, sprowadził swoją żonę w 1839 roku, którą był zmuszony zanieść na rękach do dworu, gdyż powóz wiozący młodą parę ugrzązł „w bezdennym błocie”. Słomiana strzecha w czasie deszczu przeciekała i pierwsze dziecko trzeba było ratować od szczurów. Opis ten, zapewne daje obraz obfitującego w opady roku 1839, które zmieniły kujawskie pola i drogi w „bezdenne błoto” oraz pokazuje, iż młody dziedzic w pierwszej kolejności skupił się nad podniesieniem na wyższy poziom gospodarstwa.
Ulryka najpewniej wniosła znaczący posag, którego część została przeznaczona na budowę nowego dworu. Wzniesiony on został już w 1841 r. w stylu neorenesansowego piętrowego pałacyku, którego otoczeniem zajęła się sama dziedziczka. Tak więc, urządziła wokół niego park krajobrazowy wysadzając w nim wiele, w tym dotychczas nieznanych na Kujawach, gatunków drzew i krzewów. Były w nim m.in.: platany klonolistne, dęby szypułkowe, wiązowce zachodnie, brekinie, lipy, wierzby, tuje amerykańskie, magnolie oraz liczne krzewy ozdobne. Przed pałacem znajdował się sztucznie wybudowany, spełniający funkcje melioracyjne, staw pełen łabędzi i ptactwa wodnego. Uzupełnieniem całości był szereg budowli małej architektury ogrodowej. Integracyjną częścią parku przydworskiego było znajdujące się o kilkadziesiąt metrów na północ, przy drodze do Inowrocławia, założenie parkowo-ogrodowe zwane Kampel, którego opis znajduje się we wstępie do niniejszego opracowania. Dziełem Ulryki był również założony w 1864 r. w Gaju Wymysłowickim, znajdującym się w obrębie folwarku Gaj - nazwanego przez właścicieli Moellendorff, prywatny cmentarz rodzinny, którego opis znajduje się w podrozdziale poświęconym Wymysłowicom.
Nowością w dotychczasowej uprawie było wprowadzenie w obrębie całej majętności płodozmianu, czyli optymalnego doboru następujących po sobie, z roku na rok, upraw poszczególnych roślin. Markowice podzielono na trzy obszary uprawowe: (I) czarnoziem okalający wieś Markowice z wydzielonymi 9 polami oraz łąkami zwanymi czarnym ugorem położonymi na granicy, z Żernikami i Kruszą Duchowną, (II) jasne gliny rozciągające się w zachodniej części majątku z 6 polami i (III) folwark Gaj, później nazwany Mollendorf, również z 6 polami. Na poszczególnych polach pierwszego obszaru uprwiano: 1 - rzepak na oborniku, 2 - pszenicę, 3 - ziemniaki na jesienią przyoranym oborniku, 4 - jęczmień z wsiewką koniczyny, 5 - koniczynę, 6 - koniczynę jako poplon, 7 - pszenicę, 8 - groch na jesienią przyoranym oborniku, 9 - pszenicę. Na drugim obszarze: 1 - pszenicę na oborniku, 2 - ziemniaki, 3 - groch na oborniku, 4 - pszenicę, 5 - owies z wsiewką koniczyny, 6 - koniczynę. Na gruntach folwarku Gaj uprawiano na polach: 1 - po przyoranym jesienią oborniku, groch, 2 - koniczynę, 3 - pole, na zimę obornikowane stanowiące uprawę deputatową pracowników folwarcznych, pod uprawę ziemniaków, 4 - Owies z wsiewką koniczyny, 5 - koniczyna, 6 - koniczyna, jako poplon.
Jak podają statystyki w 1860 r. w majątku znajdowało zatrudnienie 70 rodzin, co dawało łącznie 177 robotników, do tego w okresie letnim znajdowało tutaj zatrudnienie jeszcze 70 robotników sezonowych. Byli oni niezbędni do prac pielęgnacyjnych, przy ręcznej walce z chwastami w zbożach (gracowanie międzyrzędzi) i wszystkich innych uprawach, a w późniejszych latach przy pielęgnacji plantacji buraczanych.
Wydarzenia Wiosny Ludów 1848 r. nie ominęły Markowic. We wsi sformowany został oddział polskich kosynierów, który ćwiczył się do boju na pobliskich łąkach pod Żernikami. Kiedy ruchy powstańcze uległy spotęgowaniu, a w samym Strzelnie doszło do krwawych zajść, rodzina Wilamowitzów-Moellendorff na krótko schroniła się pod opiekuńcze skrzydła armii i władz pruskich, udając się do Bydgoszczy. Wówczas też Ulryka żona Arnolda znajdowała się w stanie błogosławionym i gdy przyszedł czas na rozwiązanie, powiła w markowickim dworze 22 grudnia 1848 r. syna, któremu nadano imiona Ulryk Emo Fryderyk Wichard. Był on z kolei trzecim dzieckiem, po braciach Hugonie (1840-1905) landracie inowrocławskim, naczelnym prezesie prowincji poznańskiej i Tello (1843-1903), późniejszym oficerze kawalerii i podpułkowniku pruskim. Wilamowitzowie-Moellendorff mieli jeszcze najmłodsze dziecko, czwartego syna, Georga Wicharda (1852-1910) majora armii pruskiej. Arnold stworzył podwaliny największej fortuny ziemiańskiej na Kujawach Zachodnich. Wraz z bratem Otokarem w 1864 r. otrzymał tytuł barona należny również jego następcom na dobrach rycerskich Markowice. 22 maja 1867 r. senior rodu Arnold przyjmował w Markowicach ks. arcybiskupa Halkę Ledóchowskiego. Pasterz archidiecezji wizytował Kościelec i Inowrocław, a udając się do Strzelna nawiedził również Markowicką Madonnę.
Najstarszy syn Arnolda Wilamowitza-Moellendorff, Hugon, który nosił również imiona Theodor Wichard Freiherr, został mężem stanu i politykiem pruskim. Został on również następcą Arnolda na kujawskich, rodzinnych dobrach rycerskich. Urodził się 18 czerwca 1840 r. w Markowicach. Był on absolwentem Akademii Rycerskiej w Brandenburgu, studiował również prawo i nauki o państwie na uniwersytetach w Heidelbergu i Berlinie. Był referendarzem oczekującym na zdanie egzaminu asesorskiego w 1866 r., kiedy jego kandydaturę na stanowisko landrata inowrocławskiego wysunął naczelny prezes prowincji poznańskiej Karl von Horn. Ostatecznie stanowisko landrata objął 24 kwietnia 1867 r. i już w październiku przyczynił się do utworzenia w swojej rodzinnej wsi, Markowicach, za zezwoleniem ministra spraw wewnętrznych, siedziby dystryktu policyjnego. W 1875 r. podjął próby utworzenia, z części powiatu inowrocławskiego, nowego powiatu strzeleńskiego. Swoje starania uzasadniał trudnościami administrowania, wynikającymi z dużego obszaru największego wówczas powiatu w Poznańskiem oraz ze skomplikowanej sytuacji narodowościowej. Gdy w Berlinie odrzucono jego propozycję, Wilamowitz-Moellendorff zrezygnował ze stanowiska landrata w 1875 r. i wycofał się na kilka lat z życia publicznego osiadając w dobrach rodzinnych w Markowicach. Jego plany ziściły się dopiero po dziesięciu latach. Zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych Roberta von Puttkamera z 11 lutego 1886 r. utworzono m. in. powiat strzeleński, powstały z podziału powiatu inowrocławskiego. Jako landrat inowrocławski wykazał się dużą zręcznością w stosunkach z pograniczem Królestwa Polskiego i rosyjską administracją, za co poseł rosyjski w Berlinie proponował dla niego Order Świętego Stanisława II klasy.
Jak odnotowano w zapiskach rodzinnych, Hugon objął zarząd nad dobrami rodzinnymi w 1875 r., po tym jak jego ojciec Arnold poważnie zachorował. W tym też czasie młody dziedzic trafił na dość sprzyjające warunki dla rozwoju majątku. Nowością na Kujawach stała się uprawa buraka cukrowego. Pierwszą w regionie cukrownię wybudowała w 1875 r. Spółka Akcyjna w pobliskim Janikowie. Intensyfikacja uprawy i płynące z niej korzyści zmobilizowały Hugona do uniezależnienia się od cukrowni janikowskiej. W tym celu wspólnie z sąsiadem z Kruszy Wielkiej, Nehringiem, założył Towarzystwo Handlowe, które w 1879 r. wybudowało cukrownię w pobliskich Mątwach. W dwa lata później w 1881-1882 r. cukrownia uzyskała połączenie kolejowe z Inowrocławiem. Towarzystwo Handlowe wybudowało również całą sieć linii konnej kolejki wąskotorowej, tzw. buraczanej, która połączyła okoliczne majątki ziemskie z cukrownią. Na początku XX w. konie zastąpione zostały lokomotywami parowymi. Już w czasie pierwszej kampanii cukrowniczej w 1880 r. cukrownia ta przerobiła 417146 cetnarów buraków, a jej potencjał produkcyjny wzrósł w 1900 r. do 1330600 cetnarów przerobionego surowca. Przed 1885 r. dominium, czyli tzw. dobra rycerskie zamieszkiwało: w Markowicach 378 mieszkańców w 20 domach, w tym ewangelików 118; w Gaju - Moellendorfie było 6 domów ze 106 mieszkańcami. Natomiast we wsi gminnej w 21 domach mieszkało 241 mieszkańców, w tym zaledwie 18 ewangelików, zapewne urzędników dystryktu policyjnego i poczty. Dla porównania w 1910 roku Markowice ogółem zamieszkiwało 760 osób.
Arnold Eugen Tello Heinrich Erdman Freiherr von Wilamowitz-Moellendorff, nabywca i pierwszy pruski dziedzic dóbr rycerskich Markowice, zmarł 2 stycznia 1888 r. i został pochowany na rodzinnym cmentarzu ewangelickim założonym przez jego żonę Ulrykę, w pobliskim lesie, nazywanym Kobylarz, w tzw. Gaju Markowickim. Spoczął tam w jednym grobowcu z wcześniej zmarłą, bo 26 listopada 1874 r., żoną Ulryką. Więcej o tym cmentarzu w rozdziale poświęconym Gajowi Wymysłowickiemu.
Koniec lata osiemdziesiątych przyniósł Hugonowi ożywienie w jego życiu i aktywności politycznej. Już w latach siedemdziesiątych, jako poseł do parlamentu pruskiego zapowiadał się na dobrego polityka. W 1888 r. zasiadał w Radzie Państwa i Królewskiej Izbie Panów. W roku 1890 Hugon von Wilamowitz-Moellendorff został powołany na stanowisko prezesa prowincji poznańskiej obejmującej swym zasięgiem całe Wielkie Księstwo Poznańskie. W rok później nabył sąsiednie dobra rycerskie Żerniki, których nazwę wcześniej zmieniono na Schönwert. Już w 1867 r. Dziennik Poznański w numerze 149 donosił, iż: Istnieje obawa, że wieś Żerniki, własność niegdyś generała Kołaczkowskiego a dziś jego zięcia Bardzińskiego, przejdzie w ręce innoplemieńcze. Właściciel jest zmuszony do sprzedaży areału 1025 mórg wybornej ziemi. Do wsi przywiązany jest głos na sejm a stanowi przewyżkę nad połową głosów. Możność, podobno, nabycia za 70 tys. talarów, z czego w gotówce 30 tys. (Wiadomość z inowrocławskiego). Tak po prawdzie, to właścicielką Żernik była po ojcu córka generała, Klementyna Kołaczkowska, zamężna Bardzińska. W kilkanaście lat później ten sam Dziennik Poznański pod datą 24 marca 1880 r. donosił, że Żerniki (Schönwerth) z przeszło 1700 morgami nabył od Żyda właściciel Kościelca, Adolf Poniński. W latach siedemdziesiątych XIX w. w tych okolicach działał kupiec żydowski Samuel Hirsch, który skupował wcześniej zadłużoną ziemię chłopską, nie gardząc również majątkami ziemskimi. Takich transakcji dokonał również w Wymysłowicach i Markowicach, odsprzedając następnie ziemię chłopską Arnoldowi Wilamowitzowi-Moellendorff. By dopełnić obrazu transakcji Żernik należy wspomnieć, że w 1886 r. Hugon Wilamowitz-Moellendorff nabył w drodze licytacji należące do Waleriana Rutkowskiego, syna Ignacego i Aldoji z Solerzyńskich, niedaleki majątek Piotrkowice. Walerian ożeniony był z Władysławą Bojanowską córką Józefa i Konstancji z Grabowskich z Górzewa i jeszcze przed sprzedażą Piotrkowic zamieszkał w Markowicach, w których wymieniony został 1879 r. jako posesor. Z kolejnej informacji zaczerpniętej z cytowanego już Dziennika Poznańskiego z dnia 23 maja 1891 r. dowiadujemy się, iż: Naczelny prezes księstwa Wilamowitz zamienił dawne swe Piotrkowice na wieś Żerniki, własność Ponińskiego z Kościelca.
Od tego też czasu całość dóbr markowickich traktowano, jako jeden wielki i niepodzielny Familienfideikommis, czyli powierzone wierności rodzinne w drodze dziedziczenia wielkiej własności ziemskiej. Polegało to na przejęciu majątku tytułem spadku na spadkobiercę z zastrzeżeniem, że nie przysługuje mu prawo sprzedaży, zastawu itp. Całe dobra rycerskie liczyły 5167 mórg, tj. 1319 ha, w tym: 2403 morgi w samych Markowicach, 1606 mórg folwark Gaj - Mollendorf i 1157 mórg grunty Żernik - Schönwert.
Hugon von Wilamowitz-Moellendorff na stanowisku prezesa prowincji pozostał do 1899 r. W międzyczasie stał się spadkobiercą klucza dóbr Kobylniki, które odziedziczył po siostrze ojca, ciotce Emmie von Schwanenfeld. Tam też wybudował w latach 1902-1903 pod kierunkiem architekta Grisebacha z Berlina, eklektyczny, o cechach neogotyckich, pałac rodowy, w którym spędził ostatnie lata życia. Kobylniki wraz z Łagiewnikami przed rokiem 1785 były własnością Piotra Rostkowskiego, podstolego winnickiego, które to włości, następnie dzierżył najstarszy syn jego, Kazimierz. Dobra rycerskie Kobylniki w 1905 r. liczyły 1981 ha i składały się z samej siedziby zwanej wówczas Kobelniki - 555 ha i folwarków: Kraszyce - 332 ha, Łagiewniki - 632 ha i Rożniaty - 462 ha. W 1905 r. Kobylniki wykazywane były jako Herrschaft Rittergut, czyli siedziba panującego na dobrach rycerskich i do wymienionych wyżej folwarków dochodziły jeszcze Markowice - 1060 ha, Lipie k. Gniewkowa – około 1108 ha i Żerniki 262 ha, co dawało łącznie 3322 ha. Lipie w 1493 r. stanowiły dobra Lipskich h. Pomian, w XVII w. Mniewskich, w 1705 r. należały do Władysława Mniewskiego, następnie Wolskich.
Nominacja na stanowisko prezesa prowincji oraz przejęcie Kobylnik po ciotce Emmie, spowodowały wprowadzenie nowej organizacji pracy w posiadłościach rodowych Hugona. Dyrektorem w dobrach kobylnickich był Mengdehe, natomiast w dobrach markowickich Lange. W majątku w Markowicach zatrudnieni byli, poza dyrektorem, również inni urzędnicy, a mianowicie: trzech inspektorów dla poszczególnych folwarków (Markowice, Gaj - Moellendorf, Żerniki), księgowy - płacowy, pomocnik - pisarz, zarządca - administrator i leśniczy. W gospodarstwie w zawodach rzemieślniczych: kowal, kołodziej i jego pomocnik, ogrodnik, murarz, maszynista pługa parowego i technik mechanik w randze urzędnika - mechanizator. Z danych z okresu poprzedzającego wybuch I wojny światowej dowiadujemy się o sytuacji socjalnej panującej wśród robotników rolnych w dobrach markowickich. Żonaty robotnik otrzymywał wolne mieszkanie dla siebie i rodziny, działkę uprawną wraz z ogrodem, drewnianą obórkę oraz ordynarię w postaci wynagrodzenia, w części w gotówce i w części w naturze. Właściciel zawierał z nim kontrakt roczny, w którym szczegółowo określano wzajemne prawa i obowiązki. Samotni znajdowali się na utrzymaniu dworu. Żonaty robotnik otrzymywał rocznie: 15 cetnarów ziemniaków, 40 cetnarów węgla, 0,5 sążnia drewna, 730 litrów mleka, 52 mendle jajek, 29 kg masła, 22 przejazdy darmowe do Inowrocławia lub Strzelna, deputat w gotówce (ok. 50 marek) i wynagrodzenie roczne w wysokości 800 marek. Łącznie dawało to około 1236 marek.
W 1885 r. zmarła jego pierwsza żona, z którą miał trójkę dzieci: córkę Hildegardę (1869-1947), syna Fryderyka (Fritza) (1872-1944) i najmłodszą córkę Elfriedę Wandę poślubioną Arnoldowi von Rosensteilowi, landratowi w Lesznie, która była dziedziczką dóbr Lipie (1108 ha), koło Gniewkowa. Drugą żoną Hugona została Lili von Schenck (zm. 1898 r.). Baron Hugo von Wilamowitz Moellendorff zmarł na skutek nieszczęśliwego upadku z konia 30 sierpnia 1905 r.
Następcą Hugona na dobrach markowickich został jego zięć Claus Henning Ferdinand von Heydebreck, który 22 czerwca 1891 r. poślubił jego córkę Hildegardę. Chociaż Hildegarda właścicielką Markowic została po śmierci ojca, to dopiero w 1908 r. zamieszkała wraz z małżonkiem Clausem w swych rodowych dobrach. Claus urodził się 15 lutego 1859 r. w Pasewalk, leżącym na Pomorzu Przednim, ok. 30 km na południowy zachód od Szczecina. Był synem generała Henniga von Heydebrecka (1828-1904) i Anny von Colmar (1837-1879). Natomiast Hildegarda urodziła się 20 maja 1869 r. w Inowrocławiu. Ojciec był wówczas landratem inowrocławskim. Matką Hildegardy była pierwsza żona Hugona, Josephine von Roy, pochodząca z Wierzbiczan w powiecie inowrocławskim. Claus zmarł 2 września 1935 r. i został pochowany na cmentarzu w Gaju Wymysłowickim, natomiast Hildegarda 17 listopada 1947 r. w Blankenburgu niedaleko Magdeburga w Saksonii.
Hugon, a następnie jego zięć Claus, dokonali wiele ulepszeń inwestując wielokierunkowo w markowickich dobrach. Na folwarku w Gaju - Moellendorfie pobudowali: kilkudziesięciostanowiskową oborę, spichlerz, nowe stodoły i rządcówkę. W Markowicach wystawili pod koniec XIX w.: murowano-szachulcową rządcówkę, dom mieszkalny dla urzędników, stajnie i obory (w drugiej połowie XX w. wielokrotnie przebudowane), paszarnię, budynek inwentarski (1892 r.) oraz na przełomie XIX i XX w., zapewne już sam Claus, murowane ogrodzenie parku krajobrazowego i pałacu. Heydebreck wystawił również, około 1910 r., duży spichlerz zajmujący centralne miejsce podwórza gospodarczego. Postacią szczególną w dziejach rodziny Willamowitzów-Moellemdorff, która rozsławiła ten ród, był urodzony 22 grudnia 1848 r. właśnie w Markowicach, światowej sławy filolog, profesor uniwersytetów w Gryfii, Getyndze i Berlinie, Ulryk Fryderyk Wichard. Tutaj spędził dzieciństwo, aż do czternastego roku życia, kiedy to został przez rodziców oddany do szkoły średniej w Pforta nad Saalą, tutaj przez całe życie często, choć przeważnie na krótko powracał, zwłaszcza na wakacje letnie. Pisząc w późnej starości Wspomnienia sławił bardzo żarliwie piękno i uroki Kujaw, ziemi, gdzie:...w nieskończoności rozpościerają się równiny, poprzerywane wsiami z wieżami kościelnymi i kominami fabrycznymi. Cieniste aleje biegną wśród zielonych i żółtych pól, albo po czarnej ziemi ornej, a w zimie poprzez oślepiającą biel śniegu. Wysoko w górze przeciągają chmury – tych nigdzie nie widziałem równie pięknych i bogato ukształtowanych. W Wiedniu podczas odczytu, który poświęcony był krajobrazowi greckiemu, tak zaczął swoje wystąpienie Willamowitz: Pochodzę z Kujaw, z tego samego kraju, który wydał poetę polskiego Kasprowicza.
Więcej o tym uczonym i jego rodzinie przeczytacie w mojej książce „Markowice. Z dziejów sanktuarium i wsi”. Tam też obszerne źródła, z których czerpałem pisząc książkę.
Marian Przybylski - Słowianin
07 sty 2010, 12:31
romeo napisał(a):Pałac w Kobylnikach powstał w 1900 i nie był w rękach rodziny Twardowskich
Witam,
Chyba mało precyzyjnie wyraziłem się w kwestii podobieństwa tych dwóch pałaców z Kobylnik. Stefan Twardowski ostatni właściciel Głębokiego jest synem Tadeusza i Ludwiki z Karśnickich - właścicieli Kobylnik k/Szamotuł. Chciałem tylko wysnuć przypuszczenie bliskich związków towarzyskich tej rodziny z właścicielami Kobylnik k/Kruszwicy. Rodzina Twardowskich posiadała wiele majętności rozsianych w bardzo dużej odległości od siebie. Nie wiem dokładnie jakie jeszcze interesy prowadzili poza prowadzeniem majątków ziemskich, ale z całą pewnością bardzo intensywnie sam Stefan działał w Kruszwicy. Pałac w Kobylnikach k/Szamotuł gościł w swoich progach wiele rodzin i z pewnością promieniował swoją formą na innych właścicieli ziemskich, którzy budując swoje pałace mogli na jego podstawie wzorować ich wygląd. Na ślubie Stefana Twardowskiego z Eleonorą z Kurnatowskich było wielu przedstawicieli bardzo znaczących rodów wielkopolskich, są tam Mielżyńscy, Sczanieccy, Zamojscy, Kurnatowscy, Taczanowscy, Potworowscy, Mycielscy i wielu innych. Właściciele wszystkich tego typu siedzib rodowych znali się bardzo dobrze, a czasami byli powiązani rodzinnie. Do dzisiaj spotykając się z członkami tych rodzin jestem pełen podziwu ich wiedzy genealogicznej oraz więzi rodzinnej.
Pozdrawiam
Piotr Dutkiewicz
07 sty 2010, 18:44
Pani Urszula Zielińska (dawna mieszkanka wsi Różniaty i Kobylnik) tak wspomina barona Wilamowitza: "To był bardzo dobry człowiek. (...) W każde święta Bożego Narodzenia o godzinie 14:00 brał wszystkie dzieci z rodzicami z majątku pod pałac, gdzie rozdawał nam całe kosze prezentów: 20 kg groch, 50 kg pszenicy, paczki ze słodyczami. Potem kazał śpiewać polskie i niemieckie kolędy. Bardzo przypadła mu do gustu "Wśród nocnej ciszy". Również prezenty wręczał nam na Wielkanoc.
Popołudniu państwo urządzało sobie po obiedzie dwugodzinny odpoczynek. Nie wolno nam było przebywać w parku, ale na ten czas odpoczywaliśmy sobie nad wodą i opalaliśmy. Baron hodował sowę, którą nazywaliśmy Pućką. Ile z niej mieliśmy radości
. (...)
Nigdy nie zapomnę jego pogrzeb. Cały folwark ustawił się w jedną długą kolumnę i odprowadziliśmy ciało barona na cmentarz".
07 sty 2010, 21:01
Cała rodzina Przybyszewskich z Giżewa była głeboko katolicka, pierwsze słyszę o ewangelikach, potwierdzają to postawa choćby kmdr Zbigniewa Przybyszewskiego, jego rodzeństwa Ludwika,Zygmunta, Hanny , Mieczysławy, Teofili, Reginy, którzy to byli wychowani w głebokiej wierze katolickiej przez Józefa i Helenę Przybyszewskich.Adam91 napisał(a):Kilka kilometrów od Kruszwicy, na zielonym szlaku rowerowym, znajduje się wieś Giżewo. Ostatnimi jej właścicielami byli właśnie państwo Przybyszewscy. Niestety mam skromne informacje na temat owej rodziny, ale to co pamiętam spróbuje napisać, a resztę na potrzeby forum odnajdę.
Do 1902 roku jak mi wiadomo Giżewo należało do Ludwika Przybyszewskiego, syna właściciela Słabęcina Józefa Przybyszewskiego. Otóż owy Ludwik miał brata, który również miał na imię Józef (zm. 1927?), jemu to posiadłość Giżewo odsprzedał. Państwo Przybyszewscy byli wyznania ewangelickiego, ale nie była przeszkoda, by patronować Kościołowi w Polanowicach.
Józefowi Przybyszewskiemu urodziło się kilku dzieci, nie wszystkie jednak dorosły, kilka z nich zmarło w dzieciństwie. Jednak dwóch z nich Zbigniew i Zygmunt zostali zapamiętani przez najstarszych mieszkańców niemal wspaniale. Zygmuntowi przypadło dalej prowadzić folwark, Zbigniew wstąpił do Wojskowej Marynarki Wojennej, w której zasłużył się jako dowódca Wojsk Polskich na Helu. Zginął pod zarzutem zdrady Polski w 1953 roku.
07 sty 2010, 22:09
Witam
Po tej porcji wiedzy,jaką nam zaprezentowano w sprawie pałacu w Kobylnikach k.Kruszwicy,wypada objasnić związki właścicieli pałaców ,szczególnie w Głębokiem.Wg. mojej wiedzy pałac w Głębokiem został wzniesiony w 1913. W tym czasie właścicielem wsi był Tadeusz Twardowski.Sprawa otwartą pozostaje- kto zbudował pałac.Przypuszczam jednak ,że to był Tadeusz Twardowski .Jak już wcześniej informowałem ,że istnieją ciekawe i do końca nie poznane związki powinowactwa a nawet rodzinne, tej w końcu hermetycznej klasy.
Piotr wykazuje ogromną wiedzę w tym zakresie.
W pałacu w Kobylnikach k. Szamotuł w holu wisi piękne drzewo genealogiczne opracowane w formie malarskiej/aktualnośc tego drzewa może różnić się od naszych oczekiwań/. Jeśli jakiś znawca tematu to nam objasni,to uczynimy duży krok.
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
08 sty 2010, 22:12
Bardzo mi zależy, żeby w jednym miejscu wypisać wszystkich właścicieli ziemskich okolic Kruszwicy. Z powodu skąpych informacji zamieszczę ogólną informację dotyczącą do kogo należały wioski Kujaw za Wodą w 1926 roku:
Wioski gospodarcze:
* Chrosno
* Cykowo
* Janikowo
* Racice
* Rzepiszyn /Emmowo/
* Rzepowo /Poświętne, a potem Frydrychowo/
* Sławsk Wielki
* Sokolniki
rodzina Barona von Wilamowitza-Moellendorffa:
* Kobylniki (539,98 ha) - siedziba
* Kraszyce (322,28 ha)
* Łagiewniki (610,55 ha)
* Różniaty (444,02 ha)
rodzina Hansa von Gierke:
* Polanowice (803,66 ha)
* Gustawowo
* Zakupie /Norge/ (124,25 ha)
rodzina Józefa von Leclerg:
* Sukowy (1000 ha)
* Słabęcin
* Baranowo
* Rechta
rodzina Maksymiliana von Hinsch:
* Lachmirowice (329,58 ha)
rodzina Anny von Hinsch:
* Łęg (348,4 ha)
rodzina Józefa Przybyszewskiego:
* Giżewo (272 ha)
rodzina Kosiaka:
* Janowice (206,38 ha)
rodzina Clausa von Heydebrecka:
* Żerniki (267,4 ha)
rodzina P. Erdmanna:
* Przedbojewice (251,07 ha)
Ostatnio edytowano 10 sty 2010, 16:09 przez
Adam91, łącznie edytowano 1 raz
09 sty 2010, 14:27
Witam
Jestem w posiadaniu Księgi Adresowej Gospodarstw Rolnych woj. poznańskiego z 1926r.w której zawarte są nazwy majątków i ich właściciele lub dzierżawcy
Powiat Inowrocław:
1. Balin właś. Helena Gąsiorowska w Nicei, dzier. Józef Kuraszkiewicz
2 Batkow obszar gminny Paczkowski
3. Bąbolin Schlichting, Wierzbiczany
4 Bąkowo wł. Wojciech Miech dzier.Józef Krantz
5 Będzitowo z folw. Będzitówko, Ignacewo, Juljanowo dr. Alfred Chłapowski
6 Branno- kościół katolicki
7 Buczkowo Sołtysiński
8 Chlewiska probostwo , obszar gminny wł. kościół katolicki dzier. Edmund Adaszewski
9 Chrustowo obszar gminny Franciszek Iwicki
10 Cieślin Stanisław Brzeski
11. Czyste Janusz Korytowski
12 Dąbrówka Kujawska właś. Adolf Sauer dzier. Helmud Burghardt
13. Dobiesławice Helena Gąsiorowska
14. Dobrogościec Alfred Hempel
15. Dulsko Józef Kozłowski
Krzysztof
10 sty 2010, 18:42
Z wschodniej strony Gopła Ziemi kruszwickiej znajdowały się takie oto majątki ziemskie (stan na 1926 r.):
W granicach byłego powiatu strzelińskiego:
1. Brześć (464 ha) Wojciech Miech
2. Chełmiczki /obszar miejski/ (283 ha) Fryderyk Naue
3. Głębokie z folwarkiem Maszenice (953 ha) Stefan Twardowski
4. Gocanowo (1050 ha) Lehmann-Nietsche
5. Gocanówko (331 ha) dr Edward Trzciński
6. Janocin (262 ha) Otto Naue
7. Kruszwica-Grodztwo (901,34 ha) dr Busse
8. Mietlica (321 ha) dr Juliusz Trzciński
9. Ostrowo nad Gopłem (400 ha) dr Juliusz Trzciński
10. Ostrówek (577 ha) Józef Mlicki
11. Piaski z folwarkiem Marcinki (575 ha) Władysław Jaczyński
12. Popowo (377 ha) dr Tadeusz Trzciński
13. Skotniki (613 ha) Jadwiga Wężykowa
14. Tarnowo (350 ha) Władysław Seyda (prezes Sądu Najwyższego w Warszawie)
15. Tarnówko (450 ha) Teofil Kozłowski
16. Wróble (323,52 ha) Skarb Państwa Polskiego dzierżawi Lipowicz
w granicach byłego powiatu inowrocławskiego:
17. Karczyn (909 ha) Władysław Kościelski, Miłosław
18. Szarlej (730 ha) Władysław Kościelski, Miłosław
Na podstawie: Księgi Adresowej Gospodarstw Rolnych woj. poznańskiego z 1926 roku
Ostatnio edytowano 14 sty 2010, 18:06 przez
Adam91, łącznie edytowano 1 raz
10 sty 2010, 21:45
Witam
Dwór w Lachmirowicach został wzniesiony w 1866.Jest to więc ,jeden z najstarszych-zachowanych dworów.Właścicielem był wówczas Maksymilian Hinsch. W rękach tej rodziny posiadłość była do 1939.Jest to dość ciekawe,bowiem możemy się domyślać pruskiego pochodzenia tej rodziny.Jest tam park krajobrazowy z okresu budowy dworu.W 1892 Rittergutbezitzer Adolf August Hinsch syn zmarłego w Lachmirowicach Gustawa Hinscha i Pauliny Hesse,ożenił się z Henriettą Anną Elizą Franke córką mieszkającego w Gądeczu k.Bydgoszczy Rittergutbezitzer JOHAN CARL FRIEDRICH FRANKE I JUSTINY DOROTHEI AMALII FISCHER.
Spotkałem też zapisy nazwiska Hinsch w wersji niemieckiej - z umlaut.
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
11 sty 2010, 07:28
Nadgoplańska fauna jest jedną z najbogatszych w Polsce. Z jednych najciekawszych zbiorów spreparowanych zbiorów jest powstała w latach 1908-1937 kolekcja Maxa Hinscha. To dzięki niej w 1937 roku powstała pierwsza, obszerna praca naukowa o nadgoplańskich ptakach autorstwa Otto Tumma. Warto dodać, że na terenie posiadłości Lachmirowice powstał pierwszy prywatny rezerwat ptaków, który po utworzeniu NPT znalazł się w jego granicach.
11 sty 2010, 08:56
Co do państwa Przybyszewskich po długiej analizie dostępnych mi źródeł materialnych, stwierdziłem, że Dziedzice Giżewa musieli być katolikami. Świadczą o tym chociaż akta chrztów parafii w Polanowicach. Chociaż nie wiem skąd taka błędna informacja wzięła się w dokumentach parafialnych.
Henryk Łada napisał o Józefie Przybyszewskim taką oto notkę: urodził się 23 stycznia 1861 roku w Słabęcinie, był synem Józefa i Teofili zd. Pawłowicz, a mężem Heleny zd. Janiszewskiej. Uczył się w męskim gimnazjum w Inowrocławiu. Najpierw mieszkał w Kurcewie, a potem od 1902 roku z Giżewie. Był prezesem Kółka Rolniczego w Kruszwicy. Zmarł 6 kwietnia 1932 roku w Giżewie.
Sama wieś na początku XIX wieku należała do właścicieli Polanowic. Około 1560 roku wieś należała do pani Słoneckiej i Krzysztofa Markowskiego, zaś w nowszych czasach do państwa Sokólskich. Dziesięcinę pobierali kanonicy kruszwiccy.
11 sty 2010, 21:04
Lachmirowice
Szanowny Kolego!
W kwestii Lachmirowic – dziejów majątku od połowy XIX w. do 1945 r. – posiadam nieco odmienne dane, które niejako porządkują kalendarium przedstawione przez kolegę. Otóż, klasycyzujący dwór-willa faktycznie pochodzi, ale tylko w części z 1866 r. W latach 70-tych XIX w. powiększony został o piętrowe skrzydło, a na początku XX w. poprzedzony gankiem filarowo-kolumnowym wejścia dźwigającym taras. Wówczas też, jak pisze Marcin Libicki [Dwory i pałace wiejskie w Wielkopolsce, 2003, s. 186], dodano dwie dziwaczne przybudówki po obu stronach ryzalitu. Pierwotny dwór, czyli ten z 1866 r. zbudowany został na planie zbliżonym do kwadratu, i jest piętrowy, z piętrowym ryzalitem na osi zwieńczonym trójkątnym naczółkiem, nakryty prawie płaskim dachem. Majątek składał się z Lachmirowice 505ha i Łęgu 410ha.
Co do właścicieli, to Lachmirowice były własnością Wichlińskich, ale przed 1881 przeszły w ręce niemieckie. W 1881 r. wymienia się właściciela Gustawa Hinscha, kapitana i radcę niemieckiego Ziemstwa Kredytowego. Jego następcą był syn Max – Maksymilian Hinscha, ur. 28 stycznia 1869 r. Był on oficerem pruskim dowodzącym oddziałem pospolitego ruszenia podczas I woj. św. Współzałożycielem pierwszego niemieckiego banku w II RP, członkiem inowrocławskiej loży masońskiej i współzałożycielem wielu niemieckich instytucji i organizacji. Kolejnym właścicielem Lachmirowic był jego syn Karol Gustaw Hinscha, ur. 30 maja 1890 r. Zatwardzialec i hitlerowiec, nielubiany przez polskich właścicieli ziemskich z nadgoplańskiej ziemi. W latach 1935-1937 był kierownikiem oddziału JDP w Strzelnie. Wzniecał nastroje szowinistyczne i antyżydowskie wśród tutejszej mniejszości niemieckiej. Od 1938 r. zasiadał w ścisłych władzach, był kierownikiem jednego z resortów gospodarczych tej partii. W sierpniu 1939 r. uciekł, by we wrześniu wrócić w mundurze członka SS. Podlec propagował zmianę nazwy Kruszwica na Wickingen. Swe Lachmirowice w czasie okupacji przemianował na Hinschfelde.
Tyle pokrótce o tym jednym z rodów niemieckich na ziemi nadgoplańskiej.
Więcej materiałów o dziejach Lachmirowic po odszukaniu płyty CD z opracowanym tekstem.
Marian Przybylski - Słowianin
12 sty 2010, 08:02
Potwierdzeniem tego, że Karl Gustaw Hinsch był hitlerowcem jest, że to on właśnie aresztował Jana Gierke. Jego miejsce osadzenia zmieniało się, początkowo Strzelno i Gniezno, aż został przewieziony do Inowrocławia. Tam 22/23 października 1939 roku został przyprowadzony przed oblicze landrata inowrocławskiego Otto Hirschfelda. Ten pobił i opluł więźnia, następnie kazał mu ustawić się przed skwerem z kwiatami i dostał strzał w głowę.
Pan, który szczegółowo opisuje mi ostatnie lata przedwojenne wspomina, że pan Hinsch miał problemy ze wzrokiem. Chodziły plotki, że na polowaniu przez całe swoje życie ustrzelił tylko jednego zająca. Ta plotka nasuwa mi myśl, że dziedzic lachmirowicki był nielubiany przez swoim polskich pracowników, dlatego może mówili o nim tak źle.
13 sty 2010, 20:58
Adamie, czekałem z myślą, że poprawisz nieścisłość w nazwie miejscowości Miłosław!
Wymieniając Władysława Kościelskiego zapewne miałeś na myśli Miłosław, a nie Mirosław. Nieścisłość ta wprowadzi wielu w zakłopotanie. Władysław był synem i spadkobiercą zmarłego w 1911 r. Józefa. Ale o Kościelskich to wielka opowieść, wymagająca odrębnego tematu.
Marian Przybylski - Słowianin
17 sty 2010, 18:24
Może warto wspomnieć o historii Głębokiego, o którym była mowa na tym forum.
Słownik geograficzny Królestwa Polskiego podaje taką oto notkę o Głębokim: "osada szlachecka, o 6 km na północny-zachód od Radziejowa, przy trakcie wiodącej do Kruszwicy. Graniczy z Chełmcami, Konarzewem, Gocanówkiem i Zaborowem. Głębokie było dziedzictwem Głębockich przed 1489 rokiem. Około 1560 posiadali to Wawrzyniec i Mikołaj Głęboccy 9 1/2 łanów kmiecych i czterech zagrodników, na drugim dziale Wawrzyniec i Wojciech Głęboccy 8 łanów i dwóch zagrodników. Dziesięcinę pobierał scholastyk kruszwicki. To, lub inne Głębokie posiadała kapituła kruszwicka".
W 1912 roku Głębokie nabył Tadeusz Twardowski herbu Ogończyk. Potem właścicielem był Stefan Dobrogost Twardowski (ur. 21 czerwca 1888 - 8 marca 1956).
21 sty 2010, 13:14
Witam
Na trasie mej podróży były Sukowy.Znajduje się tam pałac zbudowany na planie prostokąta.Jak przystało na otoczenie pałacowe,jest tam park o pieknym drzewostanie.Pałac zbudowano w 1915 i potem byl przebudowywany.Byl własnoscią rodziny Leclercq do 1945.Znowu pojawia jakaś watpliwość,poniewaz mieszkańcy mówili mi ,że ktoś stara się o zwrot pałacu.Po wojnie w pałacu był Dom Opieki Społecznej,obecnie zlikwidowany.
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
31 sty 2010, 15:33
Witam
Kontynuując temat Lachmirowic nie mogę się oprzeć podziwowi dla pięknej etymologii-Lach i Mir.Miejscowość ta była zasiedlana w okresie tzw.kultury łużyckiej,poniewaz tam odkryto pochówki z tego okresu.Znaczeniu tej miejscowości, przydawało też połozenie przy szlaku bursztynowym.Spotykane były rózne nazwy jak:Lachmierowa,Lakmirowice,Lękomirowice,Lachmirovia,Lachmirowitz.Ta ostatnia nazwa widać nie była dostatecznie dobra ,skoro zmieniono ją,na Moevenhof/z umlaut/.
Dzięki poprzednim wpisom dowiedzieliśmy się,że było też Hinschfeld.
Taka tendencja nadawania nazw miejscowości ,w ścisłym związku z jej własnością ,była dość powszechna.W okolicy Bydgoszczy w ten sposób Kotomierz stał sie Klahrheimem,a Niewieścin-Rasmushausem/ale operację taką przeprowadzano pod koniec XIX w./
Lachmirowice wówczas były znane z tuczu i chowu bydła,owiec.Była również cegielnia.Musiała tam być jakaś rozdzielność majątkowa,o czym świadczy wykaz dóbr ziemskich.
Pozdrawiam
Romuald Wiencek
11 lut 2010, 18:23
Moim zdaniem najrzetelniejszą prawdą o przodkach są wspomnienia tych, którzy ich jeszcze pamiętali. Poprosiłem babcię mojej koleżanki z Suków, aby przedstawiła mi trochę dzieje rodziny Leclergów: "Gdy wybuchła wojna miałam 8 lat. Bardzo słabo pamiętam mieszkańców pałacu. Pani po śmierci męża przyjeżdżała do Suków rzadko, przeprowadziła się pewnie do Niemiec. Kiedy nachodziła gwiazdka państwo wzywało nas na rozdanie prezentów".
15 sie 2011, 14:52
W wątku tym przewijało się kilkakrotnie nazwisko Miech. Poszukuję wszelkich informacji na temat tej rodziny. Szczególnie na temat Wojciecha i Czesława. Gdyby ktoś zechciał udzielić mi informacji bardzo proszę o kontakt:
t.malec@onet.pl
04 sty 2014, 09:16
Polecam wszystkim nową strone internetową, pasjonatów z nad Gopła:
www.okolicekruszwicy.mixxt.pl/Widać, że chłopacy mają pasje i dużo poświęcają czasu na rozwijanie jej.
Może zainteresowani okolicami Kruszwicy znajdą również coś dla siebie.
25 sty 2016, 09:28
Adam91 napisał(a):Z wschodniej strony Gopła Ziemi kruszwickiej znajdowały się takie oto majątki ziemskie (stan na 1926 r.):
14. Tarnowo (350 ha) Władysław Seyda (prezes Sądu Najwyższego w Warszawie)
Mam spis ludności obszaru dworskiego Tarnowo za czasów Władysława Seydy - jeśli ktoś chętny mogę udostępnić zdjęcia.
03 lip 2016, 17:34
Nie chcę tworzyć zamieszania i osobnego wątku, więc pozwoliłem sobie podpiąć się tutaj.
Popełniłem kilka słów na temat zasłużonego dla Kujaw (i nie tylko) rodu Trzcińskich z Ostrowa nad Gopłem.
http://korzenie.org/trzcinscy/Jeśli macie jakieś uwagi, lub korekty (zwłaszcza genealogiczne) piszcie śmiało
michal@korzenie.org
29 sie 2016, 18:54
Kilka słów na temat Janowic, Przedbojewic i Żernik.
Wszelkie korekty i uzupełniania mile widziane
http://korzenie.org/historie-najblizsze/
Powered by phpBB © phpBB Group.
phpBB Mobile / SEO by Artodia.