Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

Portrecista z Auschwitz

28 sty 2010, 11:59

Witam,
Wczoraj na programie TVP Historia oglądałem film dokumentalny „Portrecista”, którego tematem były wspomnienia więźnia Wilhelma Brasse. Wstrząsający dokument, a dodatkowe emocje wywołuje styl opowiadania tego niezwykle wartościowego człowieka. Jeżeli TVP jeszcze raz go wyemituje to polecam oglądać.

http://rudaslaska.naszemiasto.pl/wydarzenia/627286.html

http://www.filmweb.pl/f298500/Portrecista,2005

link do filmu

http://www.tvp.pl/filmoteka/film-dokume ... ortrecista


Pozdrawiam
Piotr Dutkiewicz

Re: Portrecista z Auschwitz

28 sty 2010, 22:02

Naprawdę polecam, robi wstrząsające wrażenie. Film w 6 częściach można obejrzeć na you tube, poniżej link do części 1/6:

http://www.youtube.com/watch?v=IBIuMvu3 ... re=related

Re: Portrecista z Auschwitz

29 sty 2010, 17:30

W artykule, którego link podał Piotr, jest napisane, że Wilhelm Brasse po wojnie już nigdy nie fotografował, natomiast w artykule "Fotograf diabła" Krzysztofa Różyckiego ("Angora" nr 5 (1024), 31.01.2010, str 21 i 22) jest tak : "(...) Po wyzwoleniu wróciłem do kraju i ponownie zostałem fotografem. Jednak w zawodzie wytrzymałam tylko półtora roku. Gdy robiłem zdjęcia pocztówkowe młodych kobiet, często wydawało mi się, że tuż za nimi stoją więźniarki, nagie, młode Żydówki, którym robiłem obozowe zdjęcia. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Psychiatra zaproponował, żebym zmienił zawód (...)"
Warto przeczytać całą opowieść W. Brassa (jego ojciec był z pochodzenia Austriakiem)

Re: Portrecista z Auschwitz

29 sty 2010, 20:43

Ten cytat, który zamieściła Marzenka, padł z ust Wilhelma Brasse w filie "Portrecista".
Naprawdę wstrząsająca historia i fotografie, które głęboko zapadają w pamięć. Od niedawna mam program TVP Historia i w tym czasie obejrzałam już kilka bardzo przejmujących dokumentów. Za każdym razem skóra cierpnie na samą myśl, do czego zdolny jest człowiek...

Re: Portrecista z Auschwitz

30 sty 2010, 13:23

Witam,
Jestem pełen podziwu dla pana Wilhelma Brasse za jego piękny styl opowiadania. Każde zdanie wydaje się być głęboko przemyślane, a równocześnie pozbawione dobarwień. To powoduje, że wszystko stanowi czysty dokument tego czasu. Pozorny brak emocji jeszcze bardziej uwiarygadnia te opowieści i nie daje powodów do stawiania jakichkolwiek zastrzeżeń co do stronniczości tych wspomnień. Wielkie uznanie dla wszystkich ludzi, którzy dokumentują każde słowo tego człowieka, bo taki przekaz bardziej zapada w pamięć i poszerza wyobraźnię niż innego rodzaju opracowania pisane wg naukowych zasad. Na podziw zasługuje również patriotyczna postawa pana Brasse kiedy w obliczu stawianego mu wyboru zrezygnował z możliwości powołania się na swoje austriackie pochodzenie i jako Polak wybrał prawie pewną drogę ku śmierci.

Pozdrawiam
Piotr Dutkiewicz

Re: Portrecista z Auschwitz

02 paź 2014, 13:25

Witam,
Na ponad rok przed śmiercią odwiedziłem p.Brasse w towarzystwie p. Jerzego Klistały, autora wielu książek o martyrologii Polaków w niemieckich obozach koncentracyjnych. Pan Brasse chętnie i długo odpowiadał na nasze pytania. Mnie interesowała m.innymi sprawa dostępu do pożywienia pomocnika p.Brasse p. Józefa Pysza z Bielska-Białej. Tenże p. Józef uratował mojemu Ojcu życie dokarmiając go przez 2 tygodnie po przebytym tyfusie.
Okazało się, że grupa fotograficzna dostawała z kuchni każdego dnia resztki z kotła i aby tego nie marnować dokarmiano nimi znajomych i/lub krajanów mniej lub bardziej przypadkowo spotkanych w obozie. Takim przypadkowo spotkanym okazał się właśnie mój Ojciec.
Na stronie http://041940.pl/gehenna-obozowa/ankiet ... -i-1974/4/ relacja Ojca a poniżej jej fragment.
"Józek Pysz nr 1420
Jak go poznałem? Wyszedłem z tyfusu, z bloku 20, w dniu w którym auta ciężarowe wywiozły do gazu wszystkich tam się znajdujących. A więc był to rok 1942, koniec sierpnia czy września. Zdążam po apelu wieczornym na „przydziałowy” blok 15. Idąc pilnuję krawężnika, boć przecież „uciekłem” z bloku w gorączce i to wysokiej. Mnie się wydaje, że idę prosto, a tu na jezdni stoi sobie taki sobie „pągiel”. Młody chłopak w czysto wypranym mundurze, twarz pociągła, a oczy nawet roześmiane. I do mnie: gdzieś się upił, bo tak się kiwasz, ty stary. Oj, to mnie „wkurzyło”, szczególnie ten „stary”. No i po łacinie, tak jak umiałem jeszcze obracać językiem, obdarzyłem go nawet obficie. Ale z tego wszystkiego wyszło, że idę z tyfusu i że pochodzę z Bielska. Na to ten młodzieniec z filuternymi oczkami rzekł: ja też jestem z Bielska. A żeś z tyfusu – przychodź codziennie po apelu pod blok 24 i tam dam ci michę zupy. No i codziennie stałem pod blokiem, a Józek Pysz wynosił mi miskę galaretowatej zupy. To trwało 2 tygodnie. Po tym czasie Józek rzekł: jesteś już silny. Ja mam teraz innego bielszczanina do poratowania. I tak zaczęła się przyjaźń, bo Jurek Pysz okazał się chłopakiem „równym” i bardzo przyjemnym. Pracował u fotografów. Stąd nie musiał jadać obozowej zupy. Spotykaliśmy się w obozie i odbywaliśmy rozmowy. Łączyło nas oczywiście „Bielsko”. Był przez cały czas pobytu w obozie bardzo grzeczny, miły i można go było bardzo polubić. Odwzajemniałem się równą szczerością i przyjaźnią. Rewanżu materialnego z mej strony nie potrzebował, zresztą ja nie miałem się czym rewanżować."
pozdrawiam
Zbyszek
Odpowiedz