mikolajkirschke napisał(a):Natomiast co do modelu to się nie wypowiem
ale w tekście jest explicite zaznaczone, że to nie prima aprilis.
Na Twitterze/X widziałem, że tekst został podany przez największe gazety świata. Pod jednym ze wpisów, chyba Timesa, dopisałem notkę z tymi samymi argumentami, które tu podałem, ale nikt się od tego nie odniósł, podejrzewam, że mało kogo ta dyskusja i tak interesuje. Może kiedyś napiszę gdzieś jakiś artykuł odnoszący się do tej historyjki.
Tym niemniej oryginalny artykuł w PDF, jak rozumiem z bliższym opisem obliczeń jest po japońsku, a ten z Guardiana powołuje się na tylko jedno założenie:
"According to Yoshida’s calculations, the proportion of Japanese named Sato increased 1.0083 times from 2022 to 2023. Assuming the rate remains constant and there is no change to the law on surnames, around half of the Japanese population will have that name in 2446, rising to 100% in 2531."
Jak rozumiem, całe rozumowanie opiera się więc na tym, że w jakimś konkretnym roku zaobserwowano, że przybyło w Japonii osób o nazwisku Sato o niecały 1% i ekstrapolowano to na kilkaset kolejnych lat.
Jest to tak absurdalne, że aż oczy bolą.
Pomijając już niewłaściwe rozpoznanie przyczyny zjawiska uniformizacji nazwisk w populacji (a w końcu chyba cały wywód miał wspierać postulat, by żona mogła pozostać przy swoim nazwisku), to jeszcze trzeba zwrócić uwagę, że uniformizacja jest procesem przypadkowym prawdopodobnie bez czynnika analogicznego do "przeżycia lepiej dostosowanych" w ewolucji biologicznej. Dlatego nie ma żadnego uchwytnego powodu, dla którego akurat nazwiska najczęstsze w populacji miałyby systematycznie zwiekszać swój udział. Raczej nie założymy, że ludzie o częstszych nazwiskach mają więcej dzieci lub łatwiej znajdują małżonka. To jedynie nazwiska najrzadsze są bardziej narażone na wyginięcie, jeśli w którymś pokoleniu akurat zdarzą im się same córki. Hipotetyczny naród składający się z osób o 3 różnych, z grubsza równie częstych nazwiskach, prawdopodobnie do końca świata zachowa je w podobnej proporcji.
Krótko mówiąc cały artykuł bazuje na fałszywych założeniach, więc nic dziwnego, że prowadzi do absurdalnych wniosków.