Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

Japonia 1914-1920

02 mar 2012, 21:16

Pierwsza wojna światowa kojarzy się z Europą. O wojnie niemiecko - japońskiej na Dalekim Wschodzie nie mówi się wcale. A była taka, krótka, ale była.
Oto lista 4715 niemieckich jeńców wojennych w Japoni w latach 1914-1919/1920. Jest tam też sporo nazwisk z Wielkopolski. Warto do wyszukiwarki wpisać hasło Posen, wyskoczą po kolei miejscowości z tej byłej pruskiej prowincji. Po lewej miasta w alfabetycznej kolejności, po prawej nazwiska pochodzących z tej miejscowości.
http://homepage3.nifty.com/akagaki/hoshichimei.htm

Krótkie biografie jeńców uporządkowane alfabetycznie:
http://www.tsingtau.info/index.html?namen/a.htm
Pod Erläterungen następne litery.

Leon

Re: Japonia 1914-1920

02 mar 2012, 22:10

.
Ostatnio edytowano 03 kwi 2012, 21:05 przez jado, łącznie edytowano 2 razy

Re: Japonia 1914-1920

02 mar 2012, 22:51

Chodzi jednak o wojnę NIEMIECKO-japońską, czyli jeden z teatrów wojennych Pierwszej WŚ.

Re: Japonia 1914-1920

02 mar 2012, 23:01

.
Ostatnio edytowano 03 kwi 2012, 21:05 przez jado, łącznie edytowano 1 raz

Re: Japonia 1914-1920

06 mar 2012, 00:00

Oto list jednego z polskich żołnierzy będących na służbie w armii niemieckiej w Japonii. Ukazał się on w Dzienniku Poznańskim 11 lutego 1915 r.
"Kurume, 11 grudnia 1914.
W połowie lipca ostatni raz do domu pisałem. Nie wiem, czy list Was doszedł, ponieważ w końcu lipca wojna wybuchła i list jeszcze w drodze zastała. Zaraz na początku września zmobilizowano Tsingtau, ponieważ krążyły wieści o ewentualnym wkroczeniu Anglików, Francuzów i Rosyan. O zatargu z Japonią nikt wtedy nie myślał, oficyalnie nawet zaprzeczano w Tokio wszelkim pogłoskom o możliwym zatargu z zastrzeżeniem: o ile posiadłości angielskie w Azyi wschodniej przez statki niemieckie nie będą zagrożone. Już wtedy byłem przekonany, że dojdzie do zatargu z Japonią.
Dnia 23 sierpnia Japonia przesłała Niemcom ultimatum, aby oddały Tsingtau do 15 września. Niemcy naturalnie podnieśli protest. Dnia 28 września Japończycy wyparli ich za okręg 5 fortów w odległości 2 km. od Tsingtau. Chociaż baterye niemieckie strasznie prażyły Japończyków, ci w przeciągu 4 tygodni tak podkopali się pod forty, że po siedmiodniowem ostrzeliwaniu 7 listopada Tsingtau zdobyli.
Muszę jeszcze nadmienić, że w końcu sierppnia będąc odkomenderowanym na zwiady nad rzekę Pei-sza-ho, tamże dostałem biegunki i napadów malaryi z powodu przemoczenia i moskitów. Przeszło 2 tygodnie leżeliśmy tam pod gołem niebem, a w czasie deszczowym tam codziennie deszcz leje; w nocy tak tną moskity, że oczu nad ranem otworzyć nie można, bo cała twarz spuchnięta. Z czasem organizm przyzwyczaja się do jadu tych owadów. Od 7 września do 7 października leżałem w lazarecie i schudłem aż do 105 funtów.
Byłem nieraz w niebezpieczeństwie życia; Bogu dzięki, cało wyszedłem z tych wszystkich opałów, chociaż wyszedłszy jeszcze nie zupełnie zdrów z lazaretu, w porządny ogień wpadłem. Ogień karabinowy wcale mnie nie wzrusza, straszny natomiast jest ogień artyleryi, granaty i szrapnele. Razu pewnego czterech nas pędzi w ogniu szrapneli i granatów do fortu. Trzech leci przedemną, ja jako ostatni. Dwóch już jest w bramie żelaznej, trzeci i ja 3 kroki przed bramą. Naraz syk w powietrzu i ogromny trzask. Rzucam się na ziemię - czy też ciśnienie powietrza mnie powala. Zrywam się i pędzę przez kurz i dym prochu dalej; naraz potykam się i upadam, czuję, że przedemną leży człowiek krwią oblany. Krzyczę na niego, żeby zmykał, nie rusza się. Zrywam się i wlokę go, jest ciężki, a ja jeszcze od choroby wycieńczony. Rzucam go więc i lecę do kazamat. Na progu oczekuje mnie zdyszany towarzysz. Dwóch braknie. Za pół godziny, gdy ogień trochę zwolniał, idziemy po tych dwóch; jeden leży już jako trup, drugi krwią obryzgany z roztrzaskaną czaszką dogorywa. Brzydka rzecz taka wojna, gdy się siedzi w pułapce bez wyjścia.
Rano 7 listopada dostałem się do niewoli japońskiej. Na lewem skrzydle, gdzie była pozycya mojego oddziału, wywieszono najpóźniej białą chorągiew. Z pięciotysięcznej załogi do niewoli wzięto 4000. Japończycy okazali się od samego początku bardzo przyzwoitymi. Oddział, w którym byłem, tego samego dnia transportowano w głąb kraju, do wioski Tapatung. Tam przebywszy dwa dni, szliśmy do zatoki Szacekou, a stamtąd na statku "Indomaru" udaliśmy się do Japonii. Trzeciego dnia dobiliśmy do Moji w Japonii. Z Moji jechaliśmy 7 godzin koleją do Kurume, miejsca naszego pobytu.
Śliczny kraj ta Japonia. Wiele gór i lasów; doliny bardzo żyzne. Wszędzie są plantacye ryżu i warzywa. Dojrzewają tutaj mandarynki, które są wyborne. Kultura wielka. Wiele kolei żelażnych i elektrycznych. Naród uprzejmy i bardzo porządny, nie tak jak Chińczyk, który jest strasznie brudny. Jedzenie jest niezłe i dostateczne; brak tylko pieniędzy, aby sobie kupić bieliznę i inne rzeczy. Mam tylko dwie koszule zimowe i jednę parę trzewików. Wszystko zostało w Tsingtau. Gdybyście mi przysłali kilka set marek, byłbym wam bardzo wdzięczny, ponieważ niewola może jeszcze długo potrwać. Prócz tego chciałbym z Japonii wiele rzeczy zabrać do Europy. Piszcze do mnie zaraz lub telegrafujcie przez Amerykę, czy wszystko w domu w porządku. Ogromnie jestem niespokojny".

Pozdrawiam
Ala
Odpowiedz