06 lut 2014, 13:50
06 lut 2014, 15:26
06 lut 2014, 16:13
J1anka napisał(a):Wśród przodków mojego męża w XVIII wieku (8 pokolenie 256 przodków) na 45 "odnalezionych" przodków tylko 15 osób się nie powtarza, )
aż 4x jako przodek pojawia się para Marcin Biadała i Jadwiga (2xsyn Piotr, 2xsyn Stanisław)
3x Błażej Kostuj i Marianna (3x syn Paweł)
2x Jan Mielcarz i Anna (2x syn Mikołaj)
2x Tomasz i Regina Kieliba (2x córka Marianna)
2x Maciej Wałęsa i Dorota (2x syn Stanisław)
2x Marcin Chwał i Jadwiga (2x córka Marianna)
pokolenie 7
2x Stanisław Bachorz i Kunegunda (2xcórka Regina)
Żadne małżeństwo nie zostało zawarte między bliskim kuzynostwem (jedno najbliższe to między III kuzynostwem, gdzie praprababki były siostrami) , nigdzie nie była potrzebna dyspensa.
A jakby tego było mało jeden z niepowtarzających się u niego przodków okazał się naszym wspólnym -mijamy się o jedno pokolenie i jak to słusznie zauważył mój syn mąż powinien mówić do mnie ciociu.
06 lut 2014, 20:35
06 lut 2014, 21:16
Genowefa napisał(a):Przepraszam, że zadam pytanie może naiwne. O co chodzi z tym ubytkiem przodków? Nie rozumiem, a nie spotkałam się z niczym dziwnym ani w wywodzie mojej rodziny ani męża, a może tylko nie potrafię tego zinterpretować. Co prawda w rodzinie męża mężczyźni mieli po kilka żon-oczywiście po kolei a nie jednocześnie i stąd mnóstwo dzieci-jeden z nich miał ich razem 27!!! więc może tak być, że ów ojciec będzie przodkiem w gałęzi od każdej żony... ale to ubytek? powiedziała bym raczej nadmiar
06 lut 2014, 21:45
06 lut 2014, 22:49
07 lut 2014, 00:08
07 lut 2014, 12:50
07 lut 2014, 14:29
07 lut 2014, 15:13
Adam91 napisał(a):Moze nawet i sam ksiaze Mieszko bylby naszym dalekim 30xpradziadkiem . W koncu Piastowie wywodza sie z Wielkopolski
Swoja droga ciekawe jak wyglada nasze wielkopolsko-kujawskie pokrewienstwo? Jak czesto nasi przodkowie pochodzili "z dziada, pradziada" z jednej wioski, a jak czesto przeprowadzali sie?
Nie ma co gdybac, musi nam wystarczyc to "co mowia ksiegi".
07 lut 2014, 15:42
07 lut 2014, 21:27
07 lut 2014, 21:37
07 lut 2014, 21:47
07 lut 2014, 22:30
koszuciak napisał(a):Sztuką jest tylko to, byśmy potrafili to udokumentować wiarygodnymi źródłami, a często jest to niemożliwe z powodu braków ksiąg metrykalnych, które nie przetrwały próby czasu.
Ostatnio badając mój przypadek ubytku przodków doszedłem do zaskakującego faktu, że w mojej rodzinie mogło dojść nawet do złamania prawa kanonicznego, ponieważ w XVIII wieku prawdopodobnie jeden z moich przodków ożenił się ze swoją siostrzenicą. Wiem, że w świetle prawa było to niemożliwe i jest to dosyć nieprawdopodobne, jednak wszystkie fakty na to wskazują, że właśnie tak się stało. Żal mi tylko, że na ten okres brakuje stosownych ksiąg i nie będę mógł z całą pewnością tego stwierdzić...
30 maja 2014, 09:49
Dwie rzeczy czekają jeszcze na sprawdzenie
- Tomasz Białkowski i Petronella Owczarzak - matka Tomasza też nazywała się z domu Owczarzak, więc myślę, że tutaj drzewko również się połączy.
03 cze 2014, 21:39
01 lip 2014, 23:36
Norbert Alankiewicz napisał(a):koszuciak napisał(a):Sztuką jest tylko to, byśmy potrafili to udokumentować wiarygodnymi źródłami, a często jest to niemożliwe z powodu braków ksiąg metrykalnych, które nie przetrwały próby czasu.
Ostatnio badając mój przypadek ubytku przodków doszedłem do zaskakującego faktu, że w mojej rodzinie mogło dojść nawet do złamania prawa kanonicznego, ponieważ w XVIII wieku prawdopodobnie jeden z moich przodków ożenił się ze swoją siostrzenicą. Wiem, że w świetle prawa było to niemożliwe i jest to dosyć nieprawdopodobne, jednak wszystkie fakty na to wskazują, że właśnie tak się stało. Żal mi tylko, że na ten okres brakuje stosownych ksiąg i nie będę mógł z całą pewnością tego stwierdzić...
Ślub wuja z siostrzenicą był jak najbardziej możliwy w świetle ówczesnego kodeksu kanonicznego. Z racji tego, że jest to bardzo bliskie pokrewieństwo (II stopień komputacji kanonicznej), dyspensy musiał udzielić chyba sam papież, a nie biskup danej diecezji. Nawiasem mówiąc, siostrzenicą własnego męża była Jadwiga Zamoyska (1831-1923), o której beatyfikację trwają teraz w Archidiecezji Poznańskiej usilne starania. O żadnym naruszeniu prawa kanonicznego raczej nie mogło być mowy, a wątpię by małżonkowie byli w stanie zataić tak bliskie pokrewieństwo. Zresztą pleban, którego zadaniem było strzec moralności parafian, raczej by nie dopuścił do zawarcia tak nietypowego małżeństwa bez stosownej dyspensy. Chociaż różne rzeczy się dawniej działy...
Pozdrawiam,
Norbert
02 lip 2014, 08:37
02 lip 2014, 08:47
menka napisał(a): I od razu mówię nie, papież nie miał z tym nic wspólnego choć dyspensę mieli: "Przeszkody kanoniczne : krewni , pokrewieństwo II stopnia bocznej linii . Dyspensa Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie z dn. 19.04.1939 Nr 5652 /39"
08 lip 2014, 08:52
W XIX wieku i dawniej ważną przeszkodą małżeńską była relacja rodzic chrzestny-chrześniak. Nie można było wziąć ślubu ze swoim ojcem chrzestnym - a okazje ku temu się zdarzać musiały, zważywszy jak wielu wdowców żeniło się z pannami (a nieraz młodymi wdowami) młodszymi o pokolenie. Obecnie samo pojęcie "pokrewieństwa duchowego" jak to nazywano nie jest znane (albo też oznacza coś zupełnie innego). Zaś to, żeby nie można było wziąć ślubu z ojcem chrzestnym też jest niezrozumiałe (sam słyszałem o dwóch takich przypadkach, z czego publicznie znane jest małżeństwo Jana i Nelli Rokitów).
W dawniejszym prawie kanonicznym publiczny konkubinat był później PRZESZKODĄ do zawarcia małżeństwa sakramentalnego - obecnie jak wiadomo, księża wszelkimi siłami zachęcają takie pary do ślubu (wyłączając osoby po rozwodzie rzecz jasna).
Najlepszy przykład to wciąż odżywająca dyskusja o "okresie żałoby" po śmierci współmałżonka, czyli dlaczego ci wdowcy już po dwóch miesiącach ponownie stawali na ślubnym kobiercu. No co za nieczuły ten mój praprapradziadek był, myśli sobie początkujący genealog...
08 lip 2014, 11:28
08 lip 2014, 12:01
Janek_S napisał(a):Witam serdecznie wszystkich użytkowników forum. Jestem tutaj nowy, choć od dawna śledzę WTG z powodu prowadzonych przeze mnie - przy wydatnej pomocy doświadczonych genealogów z WTG - badań dotyczących mojej rodziny.
Chciałbym dorzucić parę uwag odnośnie prawa kanonicznego, a w szczególności tych wątków, które pojawiły się w niejszym temacie.
Otóż, jeśli chodzi o przeszkody małżeńskie w obecnym KPK, to wymieniana jeszcze w KPK1917, przeszkoda pokrewieństwa duchowego już nie istnieje. Istnieje pokrewieństwo duchowe, czyli więź łącząca chrzestnych z chrześniakami, ich rodzicami oraz chrzestnych między sobą, lecz nie ma ono już żadnych skutków kanonicznych. Przeszkoda pokrewieństwa duchowego istnieje natomiast w katolickich Kościołach wschodnich (kan. 811 KKKW) i w Kościele prawosławnym. Chodzi o przeszkodę cognatio spiritualis, która wynika z ważnego chrztu i istnieje pomiędzy chrzestnym a ochrzczonym oraz jego rodzicami. Przeszkoda ta wpisuje się w dawną tradycję wschodnią, potwierdzoną w Motu proprio "Crebrae alatae" z roku 1949 (kan. 70 par. 1i2) i podtrzymaną w obowiązującym Kodeksie Kanonów Kościołów Wschodnich z roku 1990. Jeśli chrzest jest wątpliwy i zostaje powtórzony warunkowo, nie zachodzi w/w przeszkoda, chyba że po raz drugi dopuszczono tego samego chrzestnego. Dyspensy od tej przeszkody udziela hierarcha miejsca.
Proszę wybaczyć moje wtrącenie się do rozmowy, ale sprawa dotyka moich zawodowych kompetencji i dlatego poczułem się "wezwany do tablicy"
Służę pomocą w razie wątpliwości.
Pozdrawiam
08 lip 2014, 12:17
Norbert Alankiewicz napisał(a):Najlepszy przykład to wciąż odżywająca dyskusja o "okresie żałoby" po śmierci współmałżonka, czyli dlaczego ci wdowcy już po dwóch miesiącach ponownie stawali na ślubnym kobiercu. No co za nieczuły ten mój praprapradziadek był, myśli sobie początkujący genealog...
To rzeczywiście bardzo ciekawa kwestia. Czytałem kiedyś, że w czasach, kiedy pomocniczo obowiązywało prawo rzymskie, pozbawiano niekiedy wdowy prawa do majątku po zmarłym mężu, jeżeli nie dochowały okresu żałoby, który trwał zazwyczaj dwanaście miesięcy. W moim drzewie genealogicznym jest taki przypadek, że mój pra-pradziadek Seweryn Alankiewicz zostaje wdowcem w listopadzie 1902, a żeni się ponownie już w lutym 1903. Raptem trzy miesiące. No ale w czasach, kiedy każda para rąk do pomocy była niezwykle cenna, takie rzeczy nikogo nie dziwiły.