Witam.
https://polona.pl/item/dziennik-poznans ... o:metadataDziennik Poznański nr 286, 15.XII.1859.
Str. 3- wiadomości miejscowe i potoczne.
Poznan, 14 grudnia. W ostatnim zeszycie Przeglądu Poznańskiego znajduje się, w rubryce Wiadomości bieżących opis królewskiej kaplicy Mieczysława i Bolesława w tutejszym kościele katedralnym. W końcu opowiedziane są prace restauracyjne ostatniemi czasy w tej kaplicy przedsięwzięte. W historycznej części sprostować wypada nieścisłą wzmiankę następującą: „Pomimo tych znakomitych darów (to jest hr. Edwarda Raczyńskiego i jego małżonki) koszta urządzenia kaplicy wynosiły 15 000 talarów, zebranych przez składki od osób różnych stanów.” Składki, które zbierano we wszystkich częściach dawnej Polski, nie były dodatkowo niejako przeznaczone na pokrycie kosztów urządzenia kaplicy, ale raczej na posągi Mieczysława i Bolesława. Tak przynajmniej opiewały kwity (?), które składkującym wręczano. O świeżych pracach restauracyjnych kaplicy królewskiej powiada nam (?):
„Wspaniała ta kaplica zaczęła niedługo ulegać wilgoci, i szczególnie od dołu psuły się potrosze złocenia i malatury ścian. Dla dalszego wstrzymania złego, kazał Najprzew. arcypasterz zewnętrzne od dołu kaplicy powyjmować cegły przesiąkłe wilgocią, a w to miejsce wmurować na cement trwałe tak zwane klinkry. Być może, iżby się to było skutecznem okazało; lecz pożar wszczęty dnia 29 (?) listopada 1853 roku nie tylko zniszczył dymem dopiero co wymalowaną (kosztem Najprzewielebniejszego arcypasterza) katedrę poznańską, ale także mocno nadwyrężył kaplicę królewską. Woda przy ratowaniu dachu tejże kaplicy na wierzch we wielkiej ilości wrzucona, wsiąkła w podniebienie, odwilżyła na sklepieniu tynk, i strąciła blisko połowę złoconego tła wraz z kilku figurami świętych. Wilgoć przez sikawki wewnątrz archikatedry zajeżdżające wprowadzona, udzieliła się pomimo wszelkiej ostróżności kaplicy, w skutek tego i coraz większe szerzyło się także po ścianach zniszczenie. Ktokolwiek dawniej z radością oglądał i podziwiał przepyszną kaplicę, teraz ze sercem ściśnionem ubolewał nad jej dezolacyą.
„Dziś przecież dzięki Bogu nie mamy powodu się smucić. Po powtórnem wymalowaniu wewnętrznem archikatedry, po odnowieniu stall, choru i organ, pomyślał następnie Najprzew. arcypasterz i o kaplicy, w której mszą świętą zwykł miewać, lub takowej tam słuchać. Restauracyą rozpoczęto od kopuły z wielką trudnością, mianowicie dla braku światła odgrodzonego przez rusztowanie. Praca jednak tej kopuły udała się szczęśliwie. Jako przy restauracyi trzeba się było trzymać dawnych konturów stereotypowego niemieckiego smaku z roku 1826 (?), który wówczas w Berlinie za bizantyński uchodził. Po zdjęciu kalki z dawnego rysunku, przyszło wymalować św. Jacka, św. Bronisławę, bł. Józafata, św. Jana Kantego i św. Stanisława B. i M. Inne figury na kopule wymagały tylko częściowej, lubo miejscami znacznej reperacyi. Ów wspaniały wieniec aniołów na środkowej wysokości ścian w około umieszczony, był tak dalece przez wilgoć strawiony, że znaczna część medalionów ani śladu rysunku nie zachowała. Zatem przeszło dwadzieścia takich medalionów trzeba było całkiem na nowo odmalować. W charakteryzowaniu pojedynczych głów widać usilność pana Jaroczyńskiego, który z prawdziwem zamiłowaniem przedmiotem się zajmował. Ozdoby kaplicy i piękne po ścianach arabeski, są tak samo malowane, jak dawniejsze.
„Tak więc za troskliwością Najprzew. arcypasterza została kaplica do nowego stanu przywrócona, a nader staranne wykonanie pana Jaroczyńskiego i tłuste użycie farb, spodziewać się każą, że nie tak rychło pojawi się potrzeba nowej restauracyi, ile że podmurowaniem nieprzepuszczającem wody starano się zagrodzić szkodliwej wilgoci.
„Jeszcze słowo o sposobie malowania w kaplicy królewskiej. Wszelkie malowania tamże, ścian nie wyjąwszy (oprócz olejnych dwóch wspomnionych obrazów), nie są wykonane alfresco (na świeżo narzuconem wapnie wodnemi farbami), ani sposobem zwanym pospolicie tempera (przy którym farby rozczynione są z octem, oliwą i jajkiem), lecz enkaustyką, za pomocą farb zaprawionych w wosku, rozpuszczonym przez ulatniające się olejki. Sposób ten, szczególniej w naszym zmiennym klimacie liczne ma korzyści nad malowaniem alfresco i tempera. Technika jest łatwiejsza, kolory stają się świetniejsze, i na wilgoć jako też na zmianę powietrza więcej są wytrzymałe. Przez wpalanie można osiągnąć lepsze połączenie się farb z murem i lepiej utrwalić koloryt. Enkaustyka opisana już przez Pliniusza i Witruwiusza, zaginąwszy od VI wieku, dopiero w nowszych czasach weszła w używanie, chociaż sposób jej zastósowania jest od starożytnego zapewne w wielu szczegółach odmienny.”
(?)- niewyraźny druk.
Pozdrawiam.
Kaniewska Małgorzata.