Spotykamy się przy przepięknej pogodzie w piątek po południu w Przystani Biskupińskiej. Pierwsi przyjeżdżają Teresa z Andrzejem …bo mają najdalej. (aż z Braunschwaigu). Zajmujemy miejsca w swoich pokojach. Spore zamieszanie z poszukaniem numeru pokoju, który okazał się być wtopiony w posadzkę. A wszyscy szukali do góry i patrzyli coraz wyżej i wyżej, aż po sufit. Jest Heliodor, Wojtek z Elą, za chwilę dojeżdża Kasia ze Sławą i Basia z Januszem. Wszystkich witamy przy wejściu siedząc przy stole pod parasolem i delektując się zimnymi napojami. W okrojonej grupie ( nie wszyscy jeszcze dotarli) idziemy do stołówki na kolację. W międzyczasie dojeżdża Iza z Magdą, Olgierd z Olgą ostatnim rzutem załapują się na kolację. Ostatni, już po kolacji dociera Maciej z Kubą. Kasia ma wszystko pod kontrolą i organizuje drewno na ognisko i szpikulce do kiełbasek. Maciej, jak się okazuje druh nad druhy, rozpala ognisko. Ustawiamy wokół ławki i stoły na które co rusz ktoś donosi jakieś smakołyki. Jest kiełbasa, ogóreczki, są wypieki własne i obce. Jest i coś do popicia. Wojtek nie zapomniał o nalewce, a Heliodor o słynnej już bukałówce. Teresa z Andrzejem przynoszą mini buteleczki z likierem, które robią furorę. Każdy rozsiada się wygodnie i zaczynają się pogaduchy wsparte wodami rozmownymi i pieczonymi kiełbaskami. Nie zabrakło przyśpiewek góralskich, prób chóralnego śpiewu. Spędzamy czas wesoło i w wyśmienitych humorach, aż do północy.
Po rannym śniadaniu wybieramy się pieszo (ok. 1,5 km) na stację kolejki wąskotorowej, aby pojechać do Wenecji. Nie, nie tej w Italii, a tej położonej niedaleko Żnina. Mamy cały wagon do własnej dyspozycji. Dymiąca ciuchcia z wysiłkiem wspina się na niewielkie wzniesienia, by następnie stoczyć się w dół. Też nie za prędko, bo zakrętów co nie miara i jeszcze byśmy wypadli z szyn. Biegnącą wzdłuż torowiska drogą, gonią nas samochodami i na rowerach fotoreporterzy uwieczniający jazdę kolejki. Dojeżdżamy do Wenecji. Witają nas ruiny zamku diabła weneckiego, a z drugiej strony muzeum kolei wąskotorowej. Muzeum – skansen, gdzie pod gołym niebem stoją rzędami wagoniki z różnych okresów i o różnych przeznaczeniach. Jest również wiele lokomotyw i innych asesorii kolejarskich. Zwiedzamy w Wenecji kościół z ładnym i zadbanym cmentarzem. Na cmentarzu znajduje się grób nauczyciela – odkrywcy Biskupina – pana Walentego Szwajcera zmarłego w 1994 roku. Jeszcze lody i czas na powrót do Biskupina. Tuż przed odjazdem dołącza do nas Marzena a po chwili na „Harleyu”podjeżdżają Andrzej i Danka. Przybywa także Agnieszka i wydaje się iż jesteśmy wszyscy w komplecie. Wracamy do Biskupina. Znów urokliwy przejazd ciuchcią. I znów paparazzi fotografują nas w czasie jazdy. Nasze panie wychylają się z pozbawionych szyb wagoników i zalotnymi pozami uatrakcyjniają sesje fotograficzne.
W Biskupinie zwiedzamy wioskę i drewniane zabudowania na wyspie. Musimy przyspieszyć wycieczkę gdyż nadciąga burza. Jest krótka i po godzinie nie ma po niej śladu. W Przystani niespodzianka. Przyjechali Basia i Sławek. Witamy ich serdecznie i „wciągamy” na listę zgrupowania.
Po obiedzie wybieramy się do Grochowisk Szlacheckich do pałacu, na kawę. W pięknie odrestaurowanych wnętrzach gościnnie przyjęci spędzamy bardzo miłą godzinkę. Zwiedzamy wyremontowane piwnice, zasobne w trunki i sale jadalne. Również otoczenie pałacowe bardzo zadbane i wspaniale wykorzystane robi wrażenie. W drodze powrotnej zwiedzamy w Gąsawie modrzewiowy kościół z XVII wieku ze ślicznymi polichromiami i barokowymi ołtarzami.
Po kolacji organizujemy ponownie ognisko. Dzięki druhowi Maciejowi pali się wspaniale . Dziś oprócz kiełbasek pieczemy kartofle (a może pyry), które przywiozła Agnieszka z Olga. Śpiewy wychodzą nam o wiele lepiej, a główna w tym zasługa Andrzeja i Danki. Smutek nas ogarnął w niedzielne przedpołudnie, kiedy przyszło nam się rozstawać. Umówiliśmy się , że za rok, że ponownie i że na pewno.
Dziękujemy bardzo Kasi za wspaniałe zorganizowanie naszego pobytu. Obsłudze i szefostwu Przystani za wyrozumiałość i dogadzanie naszym podniebieniom i zachciankom. Wszystkim uczestnikom za stworzenie jedynej w swoim rodzaju atmosfery.
Myślę, że zdjęcia dopowiedzą reszty.
Wojtek
|