wojciech napisał(a):
DO Mirosławy - Poprawki naniesiono, dziękuję za uwagę. WOjtek
Panie Wojtku
Błędy w pisowni występują w całym tekście, a nie tylko na jego początku. Wobec tego pozwoliłam sobie sprawdzić tekst mowy pogrzebowej podany w umieszczonym żródle "Archiwum Teologiczne: pismo czasowe, poświęcone oświeceniu i zbudowaniu religijnemu.", 1837 R.2 z.4, str. 499-507 jak również porównałam ten tekst z tekstem w linku, w którym jest prawidłowo przepisany.
Ponieważ Biskup Sufragan Poznański zmarł 30 Pazdziernika 1837r i dzisiaj jest 179 rocznica jego śmierci pozwoliłam sobie przekopiować ten tekst i umieścić w tym wątku gdyż w projekcie traci sens i zamazuje jego zasługi .
Mowa miana na pogrzebie ś.p.
JW. Józefa Chełkowskiego
Biskupa trikomeńskiego in part.infid. Sufragana
Poznańskiego w dniu 3. Listopada r.b.
--------------------------------------------------------------
„Poznałem, iż niemasz nic lepszego dla człowieka, jak
kiedy cieszyć się może z uczynków swoich, i gdy
te są jego dziełem?”
Eccl. III. 22
Tak wyznał tę wielką prawdę Mędrzec pański, kiedy uraczony wszystkiem cokolwiek świat posiada, zastanawił się nad końcem człowieka. Królewska jego godność, znaczenie i potęga niedozwoliły mu zaznać czegokolwiek, a przecież skosztowawszy wszyskiego, co bawić i docześnie uszczęśliwiać go mogło, wyznał wreszcie, że wszystko znalazł próżnością i udręczeniem; że jakkolwiek zdolnym jest człowiek wznieść się nad wszystkie stworzenia, koniec przecież jego równa się końcowi wszech rzeczy, gdyż wszystkie do jednej wracają ziemi i nikt nie wie, co z jego stanie się duszą. A tak, kiedy przebiegł i rozważył całe życie człowieka, kiedy jako znużony podróżą żeglarz, rozpamiętywał szczęśliwe i nieszczęśliwe swojej pielgrzymki chwile, to tylko samo nazwał pociechą, to jedyną człowieka rozkoszą, kiedy w ciągu i w końcu życia cieszyć się może z swych uczynków i gdy one są jego działem, dodając: że bać się Boga i pełnić jego rozkazy (Eccl. XII. 13.), jest calem i zadaniem człowieka, jest dla niego wszystkim.
W tem smutnem o niedoli naszej przekonaniu utwierdza nas żałobny obrzęd dzisiejszy, ten, mówię, pogrążający nas w smutku widok ostatniej religijnej przysługi, którą oddajemy zmarłemu w Bogu ś. p. JW. Chełkowskiemu, Członkowi Prześwietnej Kapituły i Biskupowi Sufraganowi tutejszej archidiecezyi. Uległ on wyrokom Najwyższego, który czas życia ludzkiego od swojej uczynił zawisłym woli; wypłacił dług doczesności, przed którym nic nas zasłonić, nic zabezpieczyć nie zdoła. A tem samem właśnie doświadczył on i na sobie tej wielkiej prawdy, że kiedy wszelki blask człowieka nachyla się do swego końca, kiedy niemasz coby nas pocieszyć zdołało, kiedy i największe zasługi, przedstawiane z pompą, wyryte na wiecznotrwałych głazach ulegają spustoszeniu wszystko niszczącego czasu, prawdziwe wewnętrzne przekonanie człowieka o swych dobrych uczynkach, jedynem jest dla niego zaspokojeniem, które czyniąc mu znośnemi wszelkie doczesne cierpienia, pociesza go nadzieją lepszej za grobem przyszłości. Niechaj uwaga ta, żałobni Słuchacze, będzie dla nas stanowczą, abyśmy zapatrując się na życie zmarłego Biskupa, przekonali się zarazem, jak wiele i nam zależeć powinno na tem w życiu doczesnem, ażeby postępki nasze opowiadały głosowi sumnienia i religii i były zarodem naszego istotnego szczęścia.
Lubo różne są wyobrażenia o wielkości człowieka i o jego zasługach, lubo różne są i drogi do jej osiągnięcia i odznaczenia nią swego życia; to przecież, sądząc o nich, należy mieć przede wszystkiem wzgląd na różność darów Boga, za pomocą których postępować mamy do doskonałości. Mądre i roztropne użycie ostatnich, pilne z nimi pracowanie samo tylko stanowi istotne zasługi i z czego prędzej lub później mamy zdać rachubę Sędziemu Bogu. Są to owe talenta, które wydzielał sługom swoim gospodarz ewangeliczny, a gdy przyszło do ich zwrócenia nie o to się pytał, co każdy z nich uczynił w ogólności, ale raczej, czyli, i o ile każdy z nich zyskiwał na tem, co mu było wydzielone. Kto z tych korzystać umie w wszelkich swego życia okolicznościach, kto korzystać zdołał aż do stopnia, w którym sumienie jego nic zarzucić mu nie może, ten szczęśliwym być musi sam w sobie, ten uczynił co mógł, i co był powinien.
Z tej wychodząc zasady, zapatrzmy się na życie w Bogu zmarłego JW. Biskupa Chełkowskiego. Urodzony w r. 1766. dnia 3. Listopada we wsi Pokrzywnicy, z rodziców Franciszka Chełkowskiego i Teodozyi z Starzyńskich, równie ślachetnych z swego pochodzenia, jak poważnych z cnót i bogobojności swych przodków, kształcił się on początkowo w domu rodzicielskim. Po tem przygotowaniu się do wyższych nauk, oddany został do szkół pojezuickich do Wschowy, aby tamże, obok naukowych postępów, wychowany był w bojaźni pańskiej, będącej początkiem i celem wszelkiej mądrości. Pragnąc później poświęcić się stanowi duchownemu i w nim jedynie upatrując swe uszczęśliwienie, przeniósł się tym końcem w roku 1786. do Warszawy, gdzie dnia 4. Czerwca rozpoczął duchowny zawód w seminarium ś. Krzyża, pod styrem XX. Misyonarzy zostającem.
Po kilku latach przepędzonych na naukowem kształceniu się i przywykaniu do czekających go w dalszem życiu obowiązków, odebrał ś. p. Chełkowski święcenie na Subdyakona w r. 1790. dnia 13. Czerwca z rąk Biskupa Antoniego Malinowskiego. W tymże samym roku dnia 25. Lipca przyjął święcenie na dyakona, z rąk ś. p. Gaspra Cieciszewskiego; a nakoniec na dniu 18. Września otrzymał ostatnie święcenie, które mu udzielił wzmiankowany już Biskup Malinowski. Stanąwszy u upragnionej mety, sprawował nasamprzód obowiązki kapłańskie w Warszawie przez czas niejaki, ztąd zaś powróciwszy do swych rodziców, otrzymał plebanią w Oporowie, na którą na dniu 4. miesiąca Lipca 1792. kanonicznie był instytuowany.
Przywykły do skromności i dalekiego od światowego zgiełku życia, przestający na małem, szczęśliwy kiedy w powierzonym sobie zakresie mógł dopełnić swego powołania, wiedział się śp. p. Chełkowski całkiem szczęśliwym w swem położeniu, a wszystko czego pragnął, to tylko było jedynie, aby jako przywiązany do swej trzodki pasterz, dokonał w pośród niej swego żywota. Ale nie tak chciała Opatrzność która rządzi losami człowieka!
Ciche cnoty dobrego pasterza zwróciły na niego uwagę ówczesnego Arcybiskupa Wolickiego, kiedy po nowemu urządzeniu tutejszej Prześwietnej Kapituly, chodziło o uzupełnienie liczby jej członków. Godne prawego kapłana posłuszeństwo ku swej przełożonej władzy, ale ono tylko samo, skłoniło ś. p. Chełkowskiego, że w roku 1830. przyjął ofiarowaną sobie godność kanonika, i że, zatrzymawszy jeszcze na czas niejaki zarząd swej ulubionej parafii, przeniósł się do Poznania. Nowy ten życia zawód stał się Chełkowskiemu dogodną sposobnością do czynienia dobrze i do ćwiczenia się w cnotach, do których przywykł w swem życiu.
Skromność, dobroczynność ku ubogim i nieszczęśliwym, szczerość i to wszystko, co jest cechą dobrego człowieka, wzorowego chrześcianina i przykładnego kapłana, zdobiło tu jego życie. Postawiony na tym godności kościelnej stopniu o to jedynie się starał się ś. p. Chełkowski, aby zawdzięczyć Bogu jego łaski i schyłek nadwątłego już chorobą i wiekiem życia zakończyć szczęśliwie. Tak on właśnie myślał kiedy Opatrzność wyższe gotowała mu przeznaczenie. Gdy bowiem tem on tylko był zajęty, kiedy każdy pomysł o objęciu wyższego w hierarchii stopnia największą byłby go napełnił obawą, Najprzewielebniejszy Arcypasterz, uwzględniając jego godne prawego kapłana pożycie, rzetelną pobożność i bogobojność, cnoty istotną w kapłanie stanowiącą zaletę, mianował go Biskupem Sufraganem tutejszej Archidiecezyi i wyjednał mu potwierdzenie Ojca ś. Niezdołam opisać jak wielkie na ś. p. Chełkowskim uczyniła wrażenie pierwsza wiadomość o jego na tę godność wyniesieniu. Wśród drzenia i największego pomieszania, wśród smutku i wdzięczności ku Bogu, skłonił się nareszcie do przyjęcia tego urzędu, więcej ważąc posłuszeństwo niż ofiary.
Z pociechą dla Archidiecezyi, i dla tych wszystkich, którzy cnoty mieli sposobność poznać i umieli je należycie ocenić, konsekrowany został ś. p. Chełkowski na dniu 15. Kwietnia 1833. Biskupem tytularnym Trikomieńskim. Nowa ta i niespodziewana godność nie tylko nie odmieniła go w niczem, ale owszem uświetniając jego cnoty, podała mu sposobność do przykładani się w większych obrębach do dobra wiernych chrystusowych tutejszej archidiecezyi. Gotowy zawsze do duchownych posług gdzie i kiedy został zaproszony, sprawował ś. p. JW. Chełkowski Sakrament Bierzmowania po wielu miejscach tutejszej archidiecezyi z wielkiem dla wiernych zbudowaniem. Nie długo atoli dozwolił mu Bóg cieszyć się tą godnością i kosztować słodyczy sumnienia, jakąobecne jego położenie mu przynosiło.
Nadwątlone dawniej już zdrowie częstszych coraz zaczęło nabawiać go słabości, a od początku tego lata nikło coraz widoczniej. Oddając się w pokorze i uległości wyrokom Najwyższego, niepominął zmarły w Bogu Biskup żadnych środków do jego odzyskania służących, atoli, niestety! wszystko było daremnem. Wiedział o tem najlepiej cierpiący i przygotował się wcześnie na śmieć, uważając wielkie swe w ostatnich dniach boleści jako doświadczenie, jako probę swej wierności ku Bogu i wytrzymując je z wielką do podziwienia cierpliwością i oddaniem się na wolą Wszechmocnego.
Wybiła nareszcie ostatnia dla życia jego godzina na dniu 30. z. M., w którym wśród gorących modłów przytomnych, kiedy właśnie nieodstępny jego przyjaciel Wny JX. Kanonik Ritter rozpoczął śpiew Symeona: „teraz wypuszczasz w pokoju sługę twojego Panie.” zasnął ś. p. Biskup Chełkowski w roku życia 71 snem śmiertelnym i rozstał się na zawsze z tym światem.
Ten jest krótki rys życia zmarłego w Bogu Biskupa Chełkowskiego. Nie wielki, jak widzimy, był początkowo zakres działań, nad któremi on największą część swojego wieku przepędził, ale niewątpimy bynajmniej, że w swem, jako pasterz parafii położeniu potrafił dopełnić obowiązków przykładnego kapłana, i za to ręczy nam sąd najwyższej władzy archidyecezalnej, która do tak wzniosłego w hierarchii wyniosła go stopnia; za to ręczy nam szacunek jakiego doznawał zmarły Biskup od tych wszystkich, którzy mieli sposobność bliżej go poznać. Krótki także był przeciąg czasu przez który jako Sufragan przysługiwał się tutejszej Archidyecezyi, ale i ten dość był długi, aby przyznać, że dopełnił warunku, który Paweł ś. w liście swoim do żydów r.7.w.26. położył, żądając po najwyższym kapłanie, aby był: świętym, niewinnym i niezmazanym; albo jak tenże Apostoł wyraża się w swym liście do Tym. III. W. 2., aby był nienagannych obyczajów, trzeźwym, ozdobionym cnotami, wstydliwym, gościnnym; aby, mówię, przyznać, że zmarły w Bogu Biskup odpowiedział temu, czego po nim religia i duchowne dobro Archidyecezyi wymagało.
Działał on co mógł w powierzonym sobie zakresie pracy duchownej, a cnota, będąca jego działem, jego bogobojność i ścisłe do swego stanu przywiązanie; jego ufność w Bogu i zdawanie się na jego wolę, czyniły spokojnem jego sumnienie i szczęśliwem jego życie. Błogo temu, kto tego doczekał się przy swym zgonie, kto wolny od wyrzutów sumnienia, pracując z powierzonymi sobie talentami, cieszyć się może sam w sobie, że czynił co mógł i że odpowiedział swemu powołaniu! W tem słodkiem przekonaniu, ufamy w Bogu, zakończył ś.p. Biskup Chełkowski swe życie, i niewątpimy, że wielkie miłosierdzie Boga daruje mu, co z krewkości i ułomności, niedostępnej człowiekowi, mógł uchybić; w tem żegnamy się z nim po raz ostatni, zachowując jego pamięć w błogosławieństwie.
Szanowna familio zmarłego! Sprawiedliwy twój smutek z straty tak godnego członka podzielamy wszyscy. Jego cnota i przywiązanie braterskie, jego stałość w przyjaźni, jego rzetelność, sprawiedliwość, skromność i szczerość i nam także znane były. Ale to właśnie, co w nim straciłaś, uważać należy za zasługi, jakie on dla religii i ludzkości położył i jakie przygotowały mu szczęśliwą przyszłość. Pocieszaj się, że zmarły twój krewny, cnotliwy w gruncie serca, stał się godnym potomkiem twych przodków, że daleki od przydawania sobie jakowego blasku z swego pochodzenia, poznał i dowiódł swem życiem, że za istotną zasługę to tylko poczytywał, co sam zdziałał dobrego, zdziałał zaś istotnie tyle, że życiem swojem uświetnił swe pochodzenie, swój zawód i swój zgon. Przyjmiej teraz po raz ostatni jego pożegnanie; rozstajesz się z nim kiedy co do ciała więcej z tobą przestawać nie może, kiedy ściana wieczności przedzieliła go od ciebie, ale serce twoje, równie do niego, jak on do ciebie przywiązane, niechaj błogosławią jego pamięć i gorącemi modłami jednają mu miłosierdzie Najwyższego! To jest wszystko czego on odtąd wymaga, czego spodziewać się od ciebie może i czem ty sama święty związek jego przyjaźni uwiecznić zdołasz.
Najprzewielebniejszy Arcypasterzu! Do grona tych których szanowałeś i kochałeś, należał ś. p. Biskup Chełkowski, wielki czego dowód dajesz dzisiaj, oddając zwłokom jego tę religijną przysługę. Ow święty węzeł przyjaźni, który łączył was za życia, nieskończył się z jego zgonem, ale pozostanie wiecznym przez wzgląd na cel swój, którym było dobro Archidiecezyi i wiernych chrystusowych, przez wzgląd na dobre chęci i szacunek, jakim zmarły w Bogu Biskup ku tobie pałał i jakim starał się zawsze wywdzięczyć za względy, któremi go darować raczyłeś. Przyimij jego podziękowanie, które ci przez usta moje składa, i racz go zachować w dozgonnej pamięci jako szczerze do swej dyecezyi przywiązanego kapłana i Biskupa, który posłuszeństwo cenił nad wszystko i który w zakresie swej pracy, o ile siły mu dozwalały, starał się pełnić twą wolę gdziekolwiek tego dobro wiernych chrystusowych wymagało.
Prześwietna Kapituło Metropolitalna! Zgon zmarłego w Bogu Biskupa obchodzi cię nader blisko, już to, że twoim był członkiem, już że w posłudze apostolskiej przykładał się do duchownego dobra wiernych chrystusowych. Zbytecznem byłoby tu wszystko, cobym ku pochwale jego chciał powiedzieć, wiedząc, jak jawną ci być mogła jego cnota i jego dobre chęci. Oboje szanowałaś w ś. p. Biskupie Chełkowskim, i niewątpię, że co za życia było dla ciebie godnem szacunku, to i po śmierci zdolne będzie zachować w błogosławieństwie jego pamięć. Przyimiej uprzejmem sercem jego ostatnie pożegnanie i policz imie jego do imion mężów, którzy byli twą chlubą i ozdobą, do mężów prawych, którzy nie znali nic świętszego, jak pełnić swe powinności w powierzonym sobie obrębie.
Po raz ostatni otaczasz i ty Szanowne Duchowieństwo! zwłoki zgasłego Biskupa Chełkowskiego. Jest to ostatnia przysługa którą mu oddajesz, przysługa rządzona popędem szacunku i przywiązania jakie za jego życia do niego powzięłoś. Szanowałoś w nim męża nieskażonego niczem, tak kiedy w szczupłym zakresie plebana, jak kiedy w obszernym zawodzie Biskupa sprawował posłanictwo Chrystusa. W Chełkowskim powzięłoś wzór, jak lękać się należy dostojności w kościele Chrystusowym, i jak, przyjąwszy je z posłuszeństwa, pełnić obowiązki swego powołania. On był dla ciebie ojcem, on przyjacielem bez obłudy, on nieznał coby ci odmówić można. Niewątpię, że te cnoty zmarłego ocenisz należycie i niepominiesz nic z tego, czego szacunek i przywiązanie po tobie wymagają.
Po raz ostatni otaczacie i wy, wierny chrystusowi, zwłoki waszego Biskupa, waszego duchownego ojca! Wielu z pośród was zawdzięcza mu swój duchowny postęp, odebrawszy z rąk jego Sakrament Bierzmowania; wielu winno mu jest pomoc i wsparcie w potrzebie, bo bez wątpienia niegodny to tylko mógł być, dla którego ręka jego mniej hojną zdawać się mogła. Przyjmiejcie i wy jego ostatnie pożegnanie i bierzcie przykład z jego bogobojności, pobożności i litości jakimi i wam być należy; a lubo związek, jaki pomiędzy wami a nim zachodził, przez śmierć jego został zerwany, niechaj przezto nieustaje wasze ku niemu przywiązanie, wasza rzetelna wdzięczność. Proście Pana Zastępów, aby go przyjął do swego królestwa i pomieścił w chwale niebieskiej.
Boże! który sam tylko najlepiej oceniasz nasze zasługi, przed którego obliczem ani nic złego bezkarnie puszczonem, ani nic dobrego nie pozostaje bez zapowiedzianej nagrody. Boże! przed którym niknie jako cień wszelki doczesny blask człowieka, a istotne zasługi są to te, które z powierzonymi talentami położyć zdołamy. Ty! który sam tylko najsprawiedliwszym jesteś sędzią tego, co dla ciebie i twej sprawy działamy; który zapewniłeś nas, że i kubek zimnej wody, podany w twoje imie pragniącemu, niepozostanie bez zasługi: wejrzyj dzisiaj na wiernego twego sługę okiem miłosierdzia i litości: daruj mu, prosimy cię pokornie, czego przez krewkość i ułomność ludzkość nie wypełnił według twej woli, okaż mu się Ojcem pełnym miłosierdzia i policz go pomiędzy wybranych twoich, pomiędzy tych, którym Zbawiciel nasz Jezus Chrystus, jako pracującym w słowie i przykładzie, podwójną zapewnił nagrodę, pomiędzy tych nakoniec, którzy oglądać cię mają twarz w twarz i wielbić wiecznie twój Majestat!
--------------------------------------------------------
Tekst mowy pogrzebowej zaczerpnięty z czasopisma:
"Archiwum Teologiczne: pismo czasowe, poświęcone oświeceniu i zbudowaniu religijnemu.", 1837 R.2 z.4, str. 499-507.
Dodam tylko,że
chochlik, który wkradł się podczas przepisywania tekstu dotyczył ,że zamiast literki " ć" w tekście pojawiła się literka " ł" Wobec tego czytać się tego tekstu ze zrozumieniem nie dało.
Również proszę administratorów tego projektu o przekopiowanie w/ w mowy pogrzebowej do projektu Wielkopolscy Księża.
Pozdrawiam,
Mirosława Giera