Henryk Krzyżan napisał(a):
Danusiu, czy możesz napisać co to jest ta "czarna księga"?
Heniu,
ale mi zadałeś pytanie
Trudno, muszę szukać rozwiązania.
Czasopismo
Naprzód z dnia 13 marca 1907 r. R. XVI Nr 71"Księga hańby.
Pojawiła się niedawno książka, która jak wielki wyrzut sumienia uderza we wszystkie serca polskie, niejako płomienne oskarżenie haniebnej frymarki ziemią na rzecz hakatystycznej komisyi kolonizacyjnej.
Cała, litania nazwisk przesuwa się przed oczyma, nazwisk znanych i pięknie brzmiących, przybranych w karmazynową tradycyę i często w hrabiowskie tytuły, korowody nowoczesnych Targowiczan, którzy wyzbywszy się wszelkiej łączności z ludem polskim, sprzedali to ostatnie, co im jeszcze w dziedzictwie pozostało — swe majątki ziemskie.
„Czarna księga" sprzedawczyków ojczyzny jednak mimo rozlicznych przytoczonych tam faktów, mimo dat i cyfr dokładnych nie uderzyła w sam rdzeń złego, nie wykazała, olbrzymiej różnicy, jaka zachodzi w sprzedaży ziemi ze strony szlachty a ludu wiejskiego.
Oskarża ona wszystkich zarówno bez różnicy stanu, zawodu, wykształcenia, gromem uderza na wszystkich łapczywych grosza judaszowego, a nie baczących na niebezpieczeństwo stąd płynące dla ludu polskiego. Temu też przypisać należy, że autor nie przedstawił stosunku ilościowego szlachty do ludu, by można ocenić, jaki ogromny procent szlachty bierze udział w tem bezecnem dziele, przy małym stosunkowo udziale chłopów i mieszczan. Było to koniecznem ze względu na ogromne różnice intelektualne tych warstw, ze względu na to, że świadomość przestępstwa pod względem narodowym
nie tak silnie przejawić się może u ciemnej masy chłopskiej i drobnomieszczańskiej, niż u warstwy, zdającej sobie dokładnie sprawę ze swych czynów, rozumiejącej doskonale ogrom zbrodni przez siebie dokonywanej, a mimo to z zimną krwią, z bezgranicznym cynizmem rzucającej ogromne obszary swych majętności komisyi kolonizacyjnej. Tego brakło
w „Czarnej księdze" i to głośną jej wadą.
A teraz przyjrzyjmy się bliżej faktom, dajmy głos cyfrom.
Od roku 1886 do dziś dnia, a więc w przeciągu jednego dwudziestolecia wydał rząd pruski 450,000.000 marek na kolonizacyę
ziem-polskich. Za te sumy olbrzymie wykupiono z rąk polskich 400.000 morgów ziemi i to lwią część z rąk szlachty, a zaledwie nikłą od biednego chłopstwa i drobnomieszczaństwa.
W powiecie wąbrzeskim sprzedał hr. M i e 1żyński3778 morgów za cenę 2,200.000 marek (dobra Ryńsk).
Hr. B n i ń s k a 705 morgów (dobra Żerniki) za 420.000 marek.
Julian C z a r l i ń s k i 882 morgów.
Jan C z a p s k i 965 morgów za 600.000 marek.
Jadwiga hr. M y c i e l s k a 533 morgów.
Emilia hr. P o t w o r o w s k a 886 morgów za 660.000 marek.
Stanisław hr. P o n i ń s k i 1043 morgów za 907.000 marek.
Dr Ludwik R e k o w s k i 2003 morgów za cenę 1,350.000 marek.
Franciszek M o s z c z e ń s k i 1574 morgów za 1,095.000 marek.
Konstanty B r e z a 949 morgów za 480.000 marek.
Leon hr. S k ó r z e w s k i 2248 morgów za 930.000 marek.
Nepomucen N i e m o j e w s k i 2684 morgów za 1,667.600 marek.
Arnold hr. S k ó r z e w s k i 1448 morgów za 1,250.000 marek.
Leon hr. C z a r n e c k i 1401 morgów za 1.475.000 marek.
Spotykamy tam nieskończony szereg filarów narodu, którzy z lekkiem sercem wyzbyli się ziemi dobrowolnie, bo o ziemi w drodze przymusowej sprzedanej nie wspominamy. W uwagach czytamy: że tysiące ludzi opuściło te dobra sprzedane, skoro tylko komisya kolonizacyjna je objęła. Nadto wychodźctwo wzrosło olbrzymio, około 400.000 głów w przeciągu 10 lat.
A teraz przypatrzmy się stosunkowi nietylko sprzedanej ziemi — rycerskiej i chłopskiej (bo tu olbrzymio przeważa ziemia obszarników) — ale i stosunkowi osób, które tę ziemię sprzedały. W liczbie tych spotykamy 120 szlachciców i 180 gospodarzy. Zestawmy te cyfry z milionową masą chłopstwa w Poznańskiem i niepokaźną kilkutysięczną cyfrą szlachty, a uderzy nas olbrzymi procent frymarczącej ziemią braci szlacheckiej.
A jednak momentu tego nie podnosi wcale prasa polska burżuazyjna. Heca ruska wywołała olbrzymią nagonkę, rozpętała wszelkie instynkty szowinistyczne, prawdziwe orgie święciły pisma, żyjące ze szczucia dwóch bratnich narodów na siebie, sprzedaż ziemi Rusinom, a nawet żydom, uważa się za groźne niebezpieczeństwo dla „polskiego stanu posiadania i polskości", jednak głos oburzenia nigdy tak żywiołowo nie piętnował haniebnego kupczenia ziemią uherbowanej czeredy, mimo wszystko reprezentującej zawsze i wszędzie, szczególniej na kresach, „prawdziwą polskość".
A trzeba nadto wglądnąć w przyczyny, zmuszające szlachcica i chłopa do sprzedaży ziemicy ojcowskiej. Chłop zwykle pod grozą licytacyi, z powodu olbrzymiego obdłużenia, w ostatniej konieczności wyzbywa się swej zagrody, on, który latami całemi ciuła grosz w najgorszej udręce na Saksach i w Ameryce, by odkupić swą ziemię; szlachta łakomi się na suty grosz, który daje jej możność pędzenia wesołego żywota, bez troski.
I tak w uwagach czytamy obok uherbowanych nazwisk: „żyje we Wiedniu, w Berlinie i t. d.“ Ci panowie wesołe dni tam spędzają za pieniądze komisyi kolonizacyjnej.
Mimo to „nienarodowymi" są tylko robotnicy polscy zorganizowani, którzy walczą z hakatą, w nich się godzi zawsze, a zapomina się o właściwych targowiczanach.
A kiedy dziś rząd pruski gotuje projekt ekspropriacyjny, bezczelny zamach na prawa ludu polskiego, znowu nie kto inny, jeno „nienarodowi" robotnicy organizacyi socyalistycznej występują i występować będą z najgłośniejszym protestem.
Mowy Radziwiłłów, Jażdżewskich — sławione „radykalne" mowy— gną się w najpoddańszym lojalizmie, a przecież „opinia" na zawsze przylepiła im etykietę narodową. Bo szlachta nasza urodziła się do reprezentowania ojczyzny, jej jedynie w dziedzictwie przypadło duchowe przywództwo narodu, jej tylko wolno bezkarnie szachrować świętościami narodowemi.
Dla niej prasa nasza ma tylko słowa uznania, dla zacnych obywateli, cnotliwych matron — prawdziwych synów ojczyzny.
Ta sama prasa, która radowała się pogromem socyalistów niemieckich — jedynych obrońców ludu polskiego—ta prasa sprzedajna, twórczyni „opinii narodowej".