Dołączył(a): 20 kwi 2009, 17:30 Posty: 5182
|
Wpisani w historię kościoła pw. Chrystusa Króla w Jarocinie.Nowy Kurier Nr 278 z 30.11.1930 r.Krew robotników wsiąkła w fundamenty nowej świątyni. (Telefon od wł. korespondenta.) Jarocin, 29.11. Wczoraj po połudn. o godz. 15.30 wydarzyło sie straszne nieszczęście w nowobudującym się kościele w Jarocinie. Zatrudnieni przy czyszczeniu okien robotnicy Józef Gmerek z Bogusławia (tuż za miastem) i dwaj bracia Tadeusz i Teofil Rapczewscy z Jarocina spadli z rusztowania, wiszącego 18 metrów wysoko. Józef Gmerek poniósł śmierć na miejscu, zaś Tadeusz Parczewski wyzionął ducha po przewiezieniu do szpitala powiatowego. Stan trzeciej ofiary nieszczęśliwego wypadku, Teofila Rapczewskiego jest grożny. Nieszczęśliwy ma złamaną nogę i rękę. Straszny ten wypadek wywołał w mieście wielkie przygnębienie. Szczegóły podamy jeszcze w następnym numerze.Nowy Kurier Nr 280 z 03.12.1930 r.Krwawa plama na czystej karcie. Wstrząsająca tragedja w przeddzień otwarcia nowej świątyni. Szczegóły okropnego wypadku przy budowie kościoła w Jarocinie. (Od własnego korespondenta "Nowego Kuriera"). O wypadku pisaliśmy już w wydaniu niedzielnym. Wydarzył się on w ub. piątek o godz. 15,30, a wieść o nim lotem błyskawicy obiegła miasto. Dziś dajemy szczegóły: Pod sprężystem i fachowem kierownictwem p. budow. Adamskiego postępuje budowa świątyni w iście amerykańskim tempie naprzód, co napełnia jarociniaków radością i słuszną dumą, tem więcej, iż kolos-gmach stanął dzięki wytrwałej ofiarności parafjan jarocińskich. Każdy nowy wyczyn robotnika, przyjmuje się z radosną satysfakcją a setki ludzi codziennie śledzą przebieg pracy. W ostatnim tygodniu specjalnie radowano się, gdy wreszcie zniknęły deski z okien, a ich miejsce zastąpiły rzeczywiste okna, wykonane w stolarniach pp. Ruszkiewicza i Sędzickiego. Prace szklarskie wykonują firmy pp. Walentego Karolczaka i Antoniego Kozłowicza. Przy zakładaniu okien wydarzył się tragiczny wypadek w wielkim smutku i żalu komentowany w Jarocinie i dalekiej okolicy. Robotnicy pracowali w prawej kaplicy, od strony zachodniej, gdzie na rusztowaniu wiszącem przymocowali ramy okien do muru, zapomocą dybli żelaznych. Celem wygodniejszego i prędszego załatwienia sprawy z zakładaniem okien, sporządzono rusztowanie wiszące, którem było można posuwać się wzwyż wedle życzenia. W jednym z miejsc były liny połączone zapomocą pętlic, jakie zwykle murarze wykonują przy wiązaniu rusztowań. W czasie nakręcania na kołowrotek tarły się pętlice, które miały zbyt mało miejsca, by koło siebie wygodnie mogły się suwać. Kiedy nieszczęśni robotnicy znajdowali się na wysokości 18 metrów nad ziemią, nagle jedna z pętlic, będąca przymocowana słabym drutem, rozsunęła się. Nastąpiła katastrofa, a nieszczęśliwi runęli na posadzkę. Łoskot walącego się rusztowania, natychmiast zwabił wszystkich obecnych. Udzielono broczącym we krwi pierwszej pomocy, poczem wezwano w pobliżu znajdujących się lekarzy pp. Dr. Maensela i Dr. Dogsa. Najgorzej z całego wypadku wyszedł robotnik Józef Gmerek z wsi Bogusław, lat 23, który zmarł w drodze do szpitala nie odzyskując przytomności. Śp. Gmerek miał połamane nogi i nadwyrężoną czaszkę. Dalszymi ofiarami są bracia Rabczewscy z Jarocina, Tadeusz, lat 27, który wbijał dyble, również połamał nogi i ręce i zmarł tegoż dnia, w dwie godziny po wypadku, odzyskawszy poprzednio przytomność, podczas czego złożył krótką relację i pożegnał się z rodziną. Śp. Tadeusz osierocił młodą żonę i dziecko. Rabczewski Teofil, lat 22, wyszedł z wypadku również ciężko ranny, lecz do dziś dnia jest przy życiu i przytomności, choć lekarze nie rokują nadziei utrzymania go przy życiu. Ub. niedzieli odbyła się lustracja miejsca wypadku przez władze prokuratorskie, w której uczestniczył p. Dr. Białoborski, prokurator w Ostrowie, komendant policji oraz zaprzysiężeni rzeczoznawcy budowlani. Specjalna rozprawa ustali, kto ponosi winę wypadku. Wszystko przypisuje się sile wyższej. Jako zainteresowani w wypadku są: budowniczy p. Adamski, podmistrz pan Ciesielski i p. Paryzek. Prace przy dalszej budowie dla oddania jej do użytku w święta Bożego Narodzenia, nie będą przerwane. K-k.Gazeta Powszechna Nr 280 z 03.12.1930 r.Jarocin. Straszna śmierć murarzy. W czasie prac przy budowie nowego kościoła w Jarocinie zaszedł niezwykle tragiczny wypadek, który pociągnął za sobą śmierć dwóch ludzi. W świątyni trzej robotnicy murarze 23-letni Józef Gmerek z Bogusławia, oraz Teofil i Tadeusz Rabczewscy mieli wmontować jedno z głównych okien. W tym celu ustawiono rusztowanie, które było związane linką stalową. Na gotowe rusztowanie weszło trzech murarzy i przystąpili do windowania okien, nagle jedno wiązanie poprzeczne rusztowania osunęło się i znajdujący się na górze murarze runęli w dół. Jak sie okazało w jednem miejscu pękła linka podtrzymująca belkę poprzeczną, przyczen deski leżące na rusztowaniu zerwały się i zawisły jednym końcem w powietrzu. Teofil i Tadeusz Rapczewscy spadli z 18-piętrowego rusztowania. Gmerek poniósł śmierć na miejscu, Tadeusz Rapczewski zmarł w szpitalu, zaś Teofil Rapczewski ma złamaną rękę i nogę oraz uległ ciężkim ogólnym potłuczeniom. Stan jego jest bardzo groźny. Przyczyną katastrofy było prawdopodobnie niedbałe zbudowanie rusztowania.Cytuję z: http://chrystuskrol.org.pl/?page_id=6 Dnia 28 listopada 1930 r. zdarzył się nieszczęśliwy wypadek przy budowie kościoła. Przy zakładaniu okna dużego w kaplicy Matki Bożej zerwała się z jednej strony lina rusztowania znajdującego się na ok. 16 m nad ziemią. Na rusztowaniu pracowało trzech robotników. Dwóch z nich: Tadeusz Rabczewski (27 lat) i Józef Gmerek (23 lata) na skutek upadku zmarło, a trzeci Teofil Rabczewski (22 lata) przeżył, ale pozostał do końca życia inwalidą.Józef Gmerek urodził się dnia 01 marca 1907 r. w Raszewach parafia Żerków. Był najstarszym z dziesięciorga dzieci Walentego i Franciszki z d. Taszarek Gmerków, prawnukiem Jana i Anny z d. Abramowicz Taszarków oraz Andrzeja i Franciszki z d. Ryzanka al. Ryżak Gmirczaków al. Gmerek.
_________________ Pozdrawiam Danka
Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych. ks. Jan Twardowski
|
|