Stara szlachta dbała o swoich poddanych. W honorze takiego szlachcica było, żeby byli czyści [ fundowano łażnie publiczne], wykształceni [ tworzono szkoły], szpitale, przytułki dla bezdomnych. Często w tych staraniach pomagali im proboszczowie, którzy swoje oszczędności w testamentach przeznaczali na te cele. W starych żródłach można spotkać wiele takich przypadków.
Po latach gdzieś zaginęli, a na ich miejsce nastała nowa szlachta i wszystko to, co stara stworzyła poginęło w odmętach zapomnienia. Polikwidowano łażnie, szkoły, a swoich poddanych rzucono pod nogi. Z rozwiązłego życia rozmnożyły się choroby społeczne dotyczące nieraz całej wsi. Nie brzydzili się jednak dziedzice zwykłymi włościankami i z radością, chwalili się przy kuflu piwa, z poplamionych krwią prześcieradeł, czy też zaliczonych dziewic.. Nie interesowali się zgwałconą dziewczyną, a za cudzołóstwo wyznaczono wysoką karę, żeby zamknąć próby dochodzenia swoich praw... Naśladowali francuzów w każdym calu, w wymowie, ubraniu, we fryzurze, perukach. imionach nadawanych dzieciom etc. Na pozór czyści, a pod spodem zaś choroby weneryczne, wszy oraz wszelkie choroby skórne związane z bródem min. świerzb. „Jaki Pan taki kram”
Następnie nadeszła era napoleońska w której wielu dorobiło się tytułów i "dobiło" do nowej szlachty próbując jej dorównać majątkowo i mentalnie, oraz przyjąć od nich rozlużnienie obyczajowe „ hulaj dusza, piekła nie ma „ Wobec tego zgwałconych i poniżonych kobiet przybywało, a wraz z nimi dzieci nieślubnych pozostawionych na pastwę losu. Przygarnęli je włościanie.
W tym całym zamęcie można powiedzieć , że nie było pralek, które wyczyściłyby dokładnie stare brudy. Pomimo utrzymania higieny osobistej , nie dało się dokładnie wyprać starych żupanów , czy też zimowych ubrań. W kościele oprócz włościan byli także „ pachnący” środkiem od moli – dziedzice i dziedziczki, których nęciły naturalne, rumiane lica wiejskich dziewcząt lub uśmiechnięci i dorodni włościanie. Wobec tego wymyślono małżeństwa morgamatyczne tzw. z „ lewej ręki”. Przed ołtarzem mąż podawał narzeczonej lewą rękę.. Taka żona oprócz tego ,że była na każdą zachciankę dziedzica to nic po nim nie otrzymała w spadku. Dzieci z tych związków nie mogły posiadać tytułów po ojcu, nie mogły mieć także żadnych roszczeń. Po śmierci ojca w zależności od wieku, zostały wyrzucane lub adoptowane do innych rodzin często w odległych zakątkach kraju. Nie można ich uznać jako bękartów, ani dzieci nieślubne bo ślub morgamatyczny był zaakceptowany przez kościół. Obowiązywał od XIIIw do Xxw. Ginter Dzierżon „ Zawieranie małżeństw tajnych” wydanie z 2006 roku.
Miało być tylko o higienie, ale to rozległy temat wiążący się z wieloma dziedzinami życia , nie da się go rozdzielić stricte higienicznie, bo to nie apteka, czy też samo mydło. Dzieci zrodzone z rozlużnienia obyczajowego przecież często spały w jednych łóżkach, dotykały tych samych rzeczy i przebywały z osobami chorymi wenerycznie. Nie dało się utrzymać higieny w drewnianej chacie, gdzie nie było bieżącej wody oraz brak było środków do utrzymania czystości. Często dla zdrowia dzieci adoptowano je do innych rodzin zaraz po urodzeniu, żeby uniknąć zakażenia jakąś chorobą społeczną [ wiedziano czy dziecko jest zdrowe, czy już posiada jakieś choroby nabyte w łonie matki]. Nie można chorób wenerycznych lekceważyć czy też omijać je ze wstydem. Były to od wieków bardzo często spotykane choroby, a tyczyły się higieny nie tylko osobistej, ale także moralnej. Fragment z książki „ Historia chłopa polskiego” A. Świętochowski 1928r. „ Poziom wykształcenia intelektualnego był w obu warstwach jednaki, jak kmieć tak i szlachcic był ciemny, pełen nieokrzesanego prostactwa serca i duszy, Obaj „ śmierdzieli kożuchem „ jak uskarżała się Agnieszka żona Władysława II, obaj mieli jedne zwyczaje , jedne wyobrażenia i dążności. Szlachcic z kmieciem żyli w stopniu zupełnej równości , pili po karczmach, zabawiali się grą w kości i żenili między sobą. Najwyżsi dygnitarze państwa tak dobrze śmierdzieli kożuchem jak i kmiecie, tak dobrze byli nieokrzesani i rubaszni. Wszyscy byli równo moralnie i umysłowo wobec tego różnice społeczne nie mogły mieć wielkiego znaczenia”
Pozdrawiam, Mirosława Giera
|