Witam, Właśnie ukończyłem przepisywanie dwóch wspomnień z pamiętnika mojego dziadka Kazimierza Dutkiewicza. Swoje opowiadania rozpoczyna w sierpniu 1939 kiedy został zmobilizowany i udał się do Stanisławowa, a kończy w 1947 kiedy z Unii Południowej Afryki wraca do kraju. Pamiętnik jest dosyć niesystematycznie pisany i samo ułożenie jego treści w chronologiczny ciąg wg okresów stwarza ogrom pracy. Zauważyłem, że dopiero w takiej wersji pamiętnik cieszy się zainteresowaniem rodziny. Czeka mnie jeszcze wiele godzin przepisywania kilku segregatorów starych rodzinnych listów w których ich autorzy opisują bardzo ciekawe zdarzenia. Z listów dowiedziałem się dlaczego i kiedy poszczególni członkowie mojej rodziny zmieniali miejsca zamieszkania, a np. siostra mojego dziadka opisała ostatnie dni życia mojej prababki na wysiedleniu w Mielcu. Podała również wiele szczegółów z codziennego życia w tamtym czasie. Opisała fabryki w których Niemcy zatrudniali Polaków wysiedlonych ze swoich rodzinnych stron.
Oto kawałek wspomnień z pamiętnika dziadka o 1939 roku.
„ Po długim czekaniu nadszedł mój pociąg. Trasa prowadziła przez Ostrów Wlkp. , Katowice , Kraków , Lwów do Stanisławowa. W wagonach był wielki ścisk i nerwowy nastrój, a przez to męcząca podróż. Następnego dnia pod wieczór dotarłem do Stanisławowa, gdzie na dworcu przejęci zostaliśmy przez patrol wojskowy., który nas skierował do koszar. Tu zastaliśmy wielką pustkę ponieważ pułk nasz był już wysłany pod Lwów, a my rezerwiści mieliśmy stworzyć nową jednostkę. Tymczasem organizacja szła bardzo powoli i jak stwierdziliśmy brak było sprzętu wojskowego jak i koni. Dostaliśmy mundury, ale jakiś stary gatunek. Warunki jakie zastaliśmy w koszarach były niewesołe, a jeszcze bardziej nas przygnębiły wiadomości z radia, że wojska niemieckie przekroczyły granicę Polski. Przeszło kilka dni, a wiadomości z radia jak i z miasta były coraz gorsze. Nie dość, że Niemcy w olbrzymim tempie zajmują ziemie polskie , a tu na wschodzie Ukraińcy i Żydzi zaczynają agresywnie zachowywać się wobec ludności polskiej. Dostaliśmy rozkaz być w ciągłym pogotowiu bo na ulicach Stanisławowa na wiadomość o koncentracji wojsk rosyjskich na granicy Polski pojawili się bojówkarze ukraińscy wraz z Żydami. Pokazały się na domach liczne chorągwie czerwone i hasła antypolskie. Największe podenerwowanie wśród żołnierzy spowodowały wiadomości, że część wojska polskiego została przez Niemców zniszczona, a resztki cofają się na wschód Polski celem stworzenia silnego oporu. Dni mijają szybko w podenerwowaniu, a w koszarach powstał wielki bałagan. Żołnierze, którzy mieli blisko do swych domów zaczęli uciekać. Nastąpił dzień przełomowy, w którym dostaliśmy rozkaz pakowania na furmanki całego sprzętu i dokumentacji dowództwa celem opuszczenia koszar. Dokąd mieliśmy jechać nikt nie wiedział. Udaliśmy się do stajni aby osiodłać konie i według rozkazu jechać w grupie. Po wyjściu z koszar zobaczyliśmy dopiero na własne oczy tą straszną tragedię, która przechodziła przez nasz kraj. Ulicami miasta przejeżdżały w popłochu różnego rodzaju pojazdy z uciekinierami cywilnymi jak i wojskowymi. Od czasu do czasu było widać maszerujące oddziały piechoty, szli umęczeni. Żal był patrzeć na tych biednych żołnierzy. Tabory nasze jak i my na koniach mieliśmy wielki kłopot zachować oddział zwarty, a to z powodu nadmiernej ilości uciekających pojazdów. Minęliśmy Stanisławów i teraz poza miastem stawał się coraz większy bałagan, przejeżdżające samochody chciały nas wyprzedzić przez co kolumna nasza zaczęła się rozciągać, a do niej dojeżdżały jakieś obce wozy. Po kilku kilometrach takiej jazdy nasz oddział przestawał istnieć. W czasie marszu dowiedzieliśmy się, że jedziemy do granicy rumuńskiej. O poranku następnego dnia rozeszła się wiadomość, że Rząd Polski udał się do Rumunii, a wojska rosyjskie skoncentrowane zostały na granicy polskiej i przekroczyły ją zamykając drogę uchodzącym naszym wojskom do Rumunii. Otrzymaliśmy rozkaz zmiany kierunku i to do granicy węgierskiej. Na drodze powstaje wielki bałagan w którym nasz oddział przestaje istnieć bo każdy jechał według swojego własnego wyczucia. Było słychać kłótnie, krzyki i różne nawoływania. Po kilkunastu kilometrach jazdy byliśmy z kolegą odosobnieni od wszystkich pojazdów. Wreszcie zsiedliśmy z koni aby popuścić popręgi i biednym stworzeniom ulżyć w marszu. Po całodziennym siedzeniu na koniu trudno było nam iść, wobec tego usiedliśmy w rowie, a koniom pozwoliliśmy skubać trawę. Sen zaczął oczy zamykać bo zmęczenie było bardzo silne. Po dłuższym wypoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Wjechaliśmy w teren górzysty. Zaczęliśmy odczuwać głód i pragnienie. W pewnej chwili kolega zauważył na drodze tuż koło rowu zaprzęg bez obsady. Konie szły wolno skubiąc trawę. Dobiegliśmy do wozu i po dokładnym zbadaniu znaleźliśmy skrzynię drewnianą z sucharami, siodło oficerskie, szablę i puszkę słoniny. Dopadliśmy sucharów bo głód dokuczał, a teraz trzeba będzie wystarać się i o wodę bo pragnienie było silne. Uradowani zdobyczą uwiązaliśmy nasze konie z tyłu wozu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Wóz poruszał się lekko bo był on huculski z bokami nie drewnianymi ale z plecionki koszykowej i bardzo niski. Po kilku kilometrach takiej jazdy oczom naszym ukazał się okropny obraz. Na drzewach stojących blisko krzyża przydrożnego wisiało kilku żołnierzy polskich, a na krzyżu do góry nogami umęczony i zawieszony nasz żołnierz. Wstąpił w nas strach i dawaj zaczęliśmy poganiać konie, aby jak najdalej być od tego strasznego miejsca. Nerwy były silnie napięte, a oczy wpatrywały się na wszystkie strony czy czasem nie wypadnie jakaś bojówka ukraińska i nas wykończy.”
W dalszej części opisuje jak przedostał się z kolegą na Węgry gdzie był później internowany. Kolejne jego wspomnienie dotyczy ucieczki z tego obozu i drogi przez Jugosławię, Bułgarię i Grecję do Turcji. Dalej jego wspomnienia obejmują okres pobytu w Afryce do 1947 roku. Do tego pozostawił bardzo dużą ilość ciekawych i unikalnych fotografii, które stanowią piękne uzupełnienie całości.
Warto przepisywać tego typu zapisy rodzinnych historii ponieważ w takim wydaniu są chyba lepiej przyswajalne dla odbiorców, a ułożone w spójną całość stanowią wręcz ciekawe opowiadanie.
Pozdrawiam Piotr Dutkiewicz
|