Paweł Wietrzykowski napisał(a):
Być może nastąpiło to na wniosek samego zainteresowanego
Raczej na pewno na wniosek zainteresowanego, przynajmniej od strony formalnej, bo czasem mogła grać rolę opinia innych ludzi. Anegdoty o panach zmieniających nazwiska na życzenie narzeczonej są znane.
W Polsce mamy - na poziomie psychologii języka - do czynienia z pewnym takim dorozumianym założeniem, że głównie nazwiska kończące się na -ski/-cki, może też -icz są nazwiskami w pełni. Dodałbym do tego końcówki typu -ak i -uk. Pozostałe nazwiska historycznie pozostawiały zawsze niepewność, czy to nazwisko, czy raczej przezwisko, dlatego mamy do czynienia z dodawaniem powyższych końcówek w ciągu głównie XIX i początku XX stulecia, zarówno w sposób formalny, jak i nieformalny, przez stosowanie, aż się utrwali.
Rozpowszechniona ludowa legenda jest taka, że nazwiska na -ski są szlacheckie, ale genealodzy świetnie wiedzą, że to nieprawda (tzn. prawda tylko w jedną stronę, gros szlachty takie nazwiska nosiła).
Wszystko to powodowało, że zwłaszcza osoby noszące nazwiska rzeczownikowe od czasu do czasu bywały pod pewną presją, by zmodyfikować nazwisko na takie "pełnowartościowe" z punktu widzenia psychologii języka.