Zdanie sprawy z bycia u nas
Ziemiański czerwiec – Siemionki 2010
19 czerwca br. w Siemionkach gm. Jeziora Wielkie miały miejsce trzy doniosłe wydarzenia: VII Wojewódzki Integracyjny Konkurs Recytatorski, XI Powiatowy Dziecięcy Festyn Integracyjny oraz Ziemiański czerwiec, impreza genealogów z WTG „Gniazdo”. W ramach tej ostatniej imprezy odsłonięto tablicę pamiątkową na dworze w Siemionkach poświęconą Władysławowi Mikołajowi Jaruzelskiemu, wielkiemu patriocie, w czasie II wojny światowej członkowi kierownictwa referatu rolnego Delegatury Rządu na Kraj. Organizator, również na ten dzień zaplanował poświęcenie obrazu olejnego przedstawiającego postać byłego dyr. DPS Siemionki śp. Zbigniewa Połowińczaka.
Wybaczcie za potknięcia, gdyż szybko i na gorąco pisałem. Niewątpliwie Asi „Sprawozdanie” będzie ciekawsze i bardziej obiektywne niż me zdanie sprawy bycia u nas na Kujawach - w państwie Goplan.
Czerwcowy zjazd genealogów zaplanowaliśmy już w ubiegłym roku. Zabiegi, jakie począłem czynić około tego tematu zostały wsparte przez Heliodora i jego nieodzowny naszym poczynaniom środek lokomocji - samochód. Wybierając miejsce spotkania skorzystaliśmy z propozycji, jaką onegdaj złożył mi dyrektor Chudziński z Siemionek. Grudniowe zgłoszenie podczas poznańskich – podkoziołkowych obrad zostało zaaprobowane przez zarząd WTG. Już wcześniej - muszę powiedzieć - zacząłem urabiać temat w zakresie badań około dziejów nadgoplańskich Siemionek. Nawiązałem kontakt z synem przedwojennych właścicieli majątku, doc. dr. Jerzym Marią Jaruzelskim z Uniwersytetu Warszawskiego. Pan profesor pomógł mi w zgłębieniu tajemnic rodowych i napisaniu trzech obszernych artykułów prasowych, które ukazały się na przełomie lat 2009/2010. Mało tego, wpadłem na pomysł, by uczcić znakomitą postać Władysława Mikołaja Jaruzelskiego poprzez ufundowanie tablicy pamiątkowej na siemionkowskim dworze. Przygotowania zwieńczone zostały sukcesem, na dodatek nasz zjazd został wkomponowany w imprezy, jakie zgotował DPS w Siemionkach, a które zaplanowano na ten dzień.
Miejsce, w którym przyszło nam się spotkać, to szczególny zakątek Ziemi Kujawskiej. To miejsce pełne magii i cudownych zachowań wielu mieszkanek znajdującego się tutaj domostwa - nazywanego przez wielu „Domem nad Gopłem”, a urzędowo Domem Pomocy Społecznej. Ten cud zachowań jawi się nam tym wszystkim, co niczym dzieła mistrzów wychodzi spod rąk leczonych terapią kobiet, a co możemy podziwiać w formie haftu, malarstwa, zdobnictwa i poezji, również prozy, zarówno tej malowanej piórem, jak i tej wymalowanej doświadczeniem i życiem. Nie byłoby tego nadprzyrodzonego zjawiska, gdyby nie domownicy, jak i ci, którzy doglądają tego miejsca, roztaczając parasol ochronny nad mieszkającymi tutaj strąconymi aniołami.
Kiedy przyszło mi onegdaj towarzyszyć w kwerendzie bibliotecznej koledze, który pisał o aniołach, dowiedziałem się tak wiele o tych nieziemskich duszach, że dziś z pozycji czasu i doświadczenia mogę powiedzieć, że owe dusze, owe anioły żyją również obok nas i są to nie tylko Anioły Stróże, ale również te, które nieco oddaliły się od Boga, i na sposób ludzki upadły, by tu w tym miejscu podnieś się do nowego lepszego życia. Wielu dorosłych opowiadało mi, w jakich to pięknych i uroczych miejscach bywało w swoim życiu i jakie to wrażenia z tych chwil podróży wynieśli, a ja wam rzeknę, że całkiem blisko, tuż za opłotkiem możemy podobne miejsca znaleźć. Nie trzeba podróży w głąb Europy, czy wypadów za ocean, wystarczy ruszyć się z domu, za miasto, czy wieś, nad jezioro, by ujrzeć cud natury ręką Boską stworzony.
Nad Gopłem, przy jego zachodnim brzegu leży niewielka miejscowość, której dzieje są tak stare, jak stare jest nasze dziedzictwo zakorzenione gdzieś, hen u zarania naszych dziejów. Bardzo dawno temu podróżujący do miejsc rozsianych wokół Wielkiego Gopła i na ziemie Słowian, kupiec bawarski spisał swe spostrzeżenia na pergaminie. Ten zaś przeleżał wieki w przepastnej bibliotece cesarskiej, a odkryty przez badaczy został nazwany „Geografem Bawarskim”. To z niego – z tego pergaminu - dowiadujemy się m.in. o potężnym państwie Goplan i o setkach grodów i osad rozsianych wokół ogromnego jeziora, pośród którymi mogły być i nasze Siemionki.
Gęsta mgła tajemnicy dziejowej okryła grubym płaszczem tutejszy obszar. Ale spod tego płaszcza daje się raz po raz wydobyć magiczny kamyk, czy ułomek wiedzy o tym, jak drzewiej tu bywało. Mało tego, wykorzystując fantastyczne możliwości naszej świadomości i odkryte ziarenko wiedzy możemy poprzez wczytanie w lekturę przenieść się w odległe czasy kurhanów i pagód pogańskich ludu nadgoplańskiego. Czy takie magiczne miejsca, jak te opisane na kartach „Starej baśni” były w Siemionkach lub w ich pobliżu? Zapewne tak, gdyż nasi przodkowie, nigdy nie obierali na postawienie domostwa miejsca pozbawionego uroku lub sił nadprzyrodzonych. Te siły mogły się skrywać w magii potężnych wielowiekowych drzew, jak i w czystości płynącego źródła, czy mocy rosnących tu ziół.
Dziś wiemy, że miejsce to jest magiczne, urocze, bijące ciepłem, mieszkających tu kobiet. Obierając przed laty dwór Jaruzelskich za siedzibę domu pomocy dla błąkających się aniołów wyczuto magię tego miejsca. Wcześniej było ono idealnym dla sielanki życia dworskiego, ale i troski o byt rodziny. Idealne dla prowadzenia badań naukowych nad skrzydlatymi przyjaciółmi, nad ptactwem zamieszkującym wody, szuwary, kępy olchowe, łąki i sady potrzymiechowe oraz przybrzeżne zalesienia i parki przydworskie. Naukowcy wyjechali przekazując domownikom dworu i pawilonów mieszkalnych - swoim następczyniom - pod opiekę niezliczone stada żurawi, gęsi, bąków, kurek, wąsatek, potrzosów i wiele innych wodnobłotnych ptaków.
Magię tego miejsca, jego moc sprawczą w przywracaniu godności ludzkiej potwierdzają stare legendy. Opływający po granicy południowej wsi i wpadający do Gopła - strumień, zapisany w starych kronikach, jako rzeczka Rechta posiadał moc leczenia. Jego cuda uzdrawiania zapisane pamięcią naszych przodków mówiły o przywracaniu zdrowia tym, którzy wodę z jego nurtu zażywali. Tak było do czasu zamienienia rzeczki w kanał łączący dwa jeziora, Gopło z Ostrowskim. Dziś z braku wody moc ta spoczęła w głębi ziemi, raz po raz muskając swymi siłami witalnymi mieszkanki „Domu znad Gopła”, biegające o rosie po łąkach nadgoplańskich.
Dowodem istnienia sił magicznych, sił cudownych tego miejsca jest postać skromnej kobiety o obliczu anielskim, którą życie skrzywdziło, a natura w zamian obdarzyła darem tworzenia. Pytając, a cóż to za dar – odpowiedź znajdujemy w twórczości poetyckiej tegoż Anioła, który pióra ze skrzydeł swych rwie, moczy w inkauście barwionym tęsknotą, bólem, nostalgią za światem niedostępnym, ale i radością i nowym życiem; i snuje po papierze wydobywając z głębi swego serca, swej duszy melodię poezji pięknej i czystej, naiwnej a jakże dojrzałej. To życie Anioła Nieszczęśliwej Miłości, życie poezją spisane, życie upadłe, ale nie grzeszne, dlatego z upadku podnoszące się. Życie już nowe, chwilami jeno samotne, chwilami tęsknotą skrępowane, ale również chwilami wypełnione słońcem ciepła tegoż domu – „Domu znad Gopła”.
Ogrom modlitwy wydobywający się z Jej strof, zdaje się mówić: dziękuję ci Boże za dar życia. Ale również i to dziękczynienie miłością zapisane, momentami jest pełne obawy, że czai się gdzieś za opłotkiem niepewność, że skrywa się w cieniu niewidoczna moc piekielna, moc choroby nękającej anioły tu mieszkające, choroby z piekła rodem rozsiewanej przez te najbardziej upadłe z aniołów, do piekła strącone - jadem szatańskim tryskające. Miłość, niewierność, zazdrość, zdrada, przebaczenie, ból, tęsknota, chorób pełen wór, to etapy na drodze mieszkanek do tegoż zakątka pełnego mocy zbawiennej - cudu powracania do normalności. Nie tylko nasz Anioł piszący o sobie o swym syzyfowym życiu wypełnionym pchaniem pod górę wozu pełnego nieszczęśliwej miłości, ale wiele innych aniołów nadgoplańskiego uroczyska jawi się nam cudem tworzenia rzeczy ponadprzeciętnych.
Już w czasach pogańskich, kobiety o takich mocach uznawano za wybranki losu bóstwom ofiarowane. Zamieszkiwały one w pagodach i na uroczyskach, od świata zewnętrznego oddzielonych wodą i ostrokołami. Czas pokazał, że i dziś mamy miejsca przez Boga wybrane i jego mocą otoczone. Miejsca troski i opieki nad chorymi i bezbronnymi istotami, aniołami z upadku podnoszącymi się. To już nie piekło, lecz droga do Raju. Owocem tego podnoszenia, choć mozolnego, ale jakże widocznego są wiersze pensjonariuszki tego domu pani Aliny. Zrodziły się w jej świadomości i przelane zostały na papier dzięki mocy sprawczej tegoż miejsca, miejsca cudownego, leczącego, miejsca wypełnionego zapachem „Domu znad Gopła”, zapachem dnia dzisiejszego, przebijającego zapachy z przeszłości.
Skąd się wzięło to cudowne miejsce, mocą magii obdarzone, miejsce po którym stąpali starożytni kupcy rzymscy przemierzający szlak bursztynowy? Nazwa miejscowości Siemionki – zapewne wcześniej „Kapłańskim Gajem” zwana - wykształciła się dopiero w średniowieczu i według ks. prof. Stanisława Kozierowskiego jest nazwą odimienną, wywodzącą się od imienia pierwszego prawem ustanowionego zasiadcy. Był nim Siemon, czyli Symeon, współczesny naszym czasom Szymon, rycerz książęcy. Już to imię niesie z sobą cudowną moc. W tłumaczeniu z hebrajskiego oznacza ono: „Bóg wysłuchał”. Przenosząc tę moc imienia do współczesności, możemy powiedzieć, że cud tego miejsca polega na proszeniu stąd, z kaplicy domowej Boga, który każdego uczciwie proszącego, za przyczyną modlitwy wysłucha...
Zagłębiając się nieco w dzieje Siemionek, warto na światło dzienne wyciągnąć kilka faktów historycznych. Choć o tym już pisałem, to pozwólcie, że w formie „pigułki” przypomnę to, co najbardziej istotne. Otóż, jak już wspomniałem, te najodleglejsze czasy sięgają okresu wpływów rzymskich, czyli II w. n.e. Funkcjonowanie ówczesnej osady miało związek z przebiegającym w pobliżu „szlakiem bursztynowym”. O tym zdają się świadczyć odkryte w 1951 r. naczynia i skarb monet rzymskich w pobliżu Siemionek. Miejscowej ludności zdarzało się już wcześniej wyorywać pojedyncze monety.
Pod koniec średniowiecza znajdujemy tutaj ród Siemieńskich. W 1489 r. Jana z Siemieniewic, a w 1557 r. Katarzynę Sziemieńską, córkę nieżyjącego Jana, która była żoną Zacheusza Budzisławskiego, posesora Rucewa w powiecie kruszwickim. W 1560 r. Szymona, obok którego dzierżył pewne części Dobrosławski. W 1610 r. wieś rozdzielona była na Siemianki i Siemianice. Obie te części należały wówczas do Jana Kościewskiego de Kościeszyce, syna Jerzego (z pobliskich parafialnych Kościeszek). Kościewscy dzierżyli Siemionki do połowy XVII w. W 1655 r. spotykamy tutaj Andrzeja Piotrkowskiego.
W czasach Polski przedrozbiorowej wieś należała do Prusinowskich. W połowie XVIII w. spotykamy tutaj obok Jana i Andrzeja właściciela drugiej części wsi, Wojciecha Kiełczowskiego wraz z żoną Franciszką Żegocką. Po upadku Księstwa Warszawskiego, około 1820 r. majętność Siemionki przeszła w ręce niemieckie. Osadnicy pruscy okolicę zamieszkiwali już od 1781 r., szczególnie pobliskie Włostowo i Sierakowo. Generalnie pochodzili oni z Baden-Durlach.
Pierwszym znanym właścicielem Siemionek wywodzącym się z tej nacji był niejaki Schlieper, wymieniony ok. 1840 r. W 1859 r. znajdujemy tutaj nowego właściciela, również Niemca, Ewalda Wentschera. Wówczas majątek nosił miano „Rittergut”, czyli „Dóbr rycerskich”. Takowa nobilitacja nadawana była przez króla pruskiego, a później cesarza niemieckiego za specjalnym reskryptem gabinetowym. Kolejna informacja z 1872 r. określa areał folwarku na 1 808 mórg z tego użytków rolnych 723 morgi, łąk i pastwisk 493 morgi oraz lasów 592 morgi. Nadto znajdowała się przy majętności cegielnia, która dała początek zabudowie murowanej. Po tym okresie rozwój majętności nabrał tempa, a cegielnia zaopatrywała również okoliczne majątki i gospodarstwa bauerskie i włościańskie. Dzięki tej adnotacji możemy określić wiek nieistniejącej zabudowy folwarku, jak i samego dworu, uznając ich pochodzenie na lata 70-te XIX w.
Z opisu pochodzącego z przełomu XIX/XX w. dowiadujemy się, że majętność Siemionki położona jest przy ujściu rzeczki Rechty do Gopła. Należy do parafii w Kościuszkach i składa się z miejsc zwanych: Mnich z dwoma domami i dziewięcioma Mieszkańcami oraz z Seehof z dwoma domami i 50. mieszkańcami. Same zaś Siemionki liczyły 9 domów, które zamieszkiwało 178 osób, w tym 38 protestantów. Cała majętność liczyła 462 ha i posiadała własną cegielnię, kopalnię torfu na Potrzymiechu, mleczarnię oraz prowadziła chów i tucz bydła. Pewne grunty majętności znajdowały się również w granicach wsi włościańskiej, Włostowo. W 1903 r. właścicielem Siemionek była Lisette Wentscher, która wydzierżawiła majętność Bernhardowi Reiter’owi, zaś w 1907 r. Aleksandrowi Lange, u którego zarządcą był Polak Zwierzykowski.
Majętność Siemionki po 1919 r. została przejęta przez Skarb Państwa Polskiego. Właścicielka, Niemka, opuściła na zawsze Kujawy, nie przyjmując obywatelstwa polskiego. Ustanowiono dla majątku nazwę urzędową i w nomenklaturze administracyjnej posługiwano się dla jej określenia nazwą, Majętność Urzędu Osadniczego. Część majątku została rozparcelowana, natomiast 250 ha wraz z zabudowaniami nabył Władysław Mikołaj Jaruzelski herbu „Ślepowron”.
Młodzi małżonkowie Janina i Władysław Jaruzelscy zamieszkali w obszernym dworze urządzając sobie tu nad Gopłem nowe gniazdo rodowe. Aklimatyzując się w nowym otoczeniu, na obszarze będącym kolebką państwowości polskiej, Władysław aktywnie włączył się w działalność społeczno-gospodarczą. Nawiązał rozliczne kontakty z miejscowym ziemiaństwem, wstąpił do Kółka Rolniczego w Kościeszkach. Jego aktywność na polu społecznikowskiego działania była ogromna. Już od połowie lat dwudziestych, czyli zaraz po zamieszkaniu w tej części Kujaw, działał w Krajowym Związku Kółek i Organizacji Rolniczych piastując w nim funkcję wiceprezesa oraz zasiadał we władzach centrali Banku Rolnego. W 1929 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi. W latach trzydziestych zasiadał we władzach krajowych „Społem”, uczestniczył w pracach organizacji samorządowych powiatowych i wojewódzkich, był akcjonariuszem cukrowni w Mątwach.
Tutaj, w Siemionkach na świat przyszli trzej synowie państwa, Jaruzelskich: Janusz urodzony 4 października 1924 r., Andrzej urodzony 10 stycznia 1927 r. i Jerzy Maria urodzony 12 lutego 1931 r. Ich wychowaniem zajęła się matka, która w tym względzie posiadała kwalifikacje pedagogiczne.
Władysław aktywnie włączył się w działalność społeczno-gospodarczą. Nawiązał rozliczne kontakty z miejscowym ziemiaństwem. Jego aktywność na polu społecznikowskiego działania była ogromna. Już od 1922 r. zasiadał we władzach Krajowego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych piastując w nim funkcję wiceprezesa oraz we władzach centrali Banku Rolnego. W 1929 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi. W latach trzydziestych zasiadał we władzach krajowych „Społem”, uczestniczył w pracach organizacji samorządowych powiatowych i wojewódzkich, był akcjonariuszem cukrowni w Mątwach i członkiem Związku Ziemian w Mogilnie. W 1931 r. uzyskał tytuł inżyniera rolnika w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Aresztowany 11 października 1939 r. w Kruszwicy, w grupie ziemian i lokalnych osobistości, został osadzony w więzieniu w Inowrocławiu. Szczęśliwie ocalał ze zbiorowego mordu jaki miał miejsce w nocy z 22/23 października 1939 r. Zwolniony 12 lutego 1940 r. dołączył do wysiedlonych, żony i dzieci. W międzyczasie Siemionki zajął łotewski Niemiec Sturmbahnführer SS baron von Heuningen-Huene. Władysław Jaruzelski okupację spędził w Warszawie. Pracował jako inspektor młynów. Działał w Departamencie Rolnictwa Delegatury Rządu na Kraj, pełniąc funkcję zastępcy Dyrektora Departamentu inż. Witolda Maringe’a, sąsiada z Lenartowa i przyjaciela domu. Aresztowany przez Gestapo w październiku 1943 r. wraz z żoną Janiną z Jaźwieckich i dwoma synami, spędzili na Pawiaku 5 miesięcy – do 4 marca 1944 r. Zwolnieni dzięki zabiegom Maurycego Potockiego z Jabłonny i sąsiada Jana Pętkowskiego z pobliskiego Kuśnierza.
Władysław Mikołaj Jaruzelski zmarł w Podkowie Leśnej k/Warszawy 6 października 1944 r. Małżonka wraz z dziećmi w 1945 r. wrócili do Siemionek, lecz nie było im pisane tu długo pozostać. Nakazem UB zostali stąd usunięci i zamieszkali w Warszawie. Dalsze dzieje Siemionek, to parcelacja majętności oraz uruchomienie na bazie resztówki pomajątkowej Stacji Ornitologicznej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Funkcjonowała ona do 1980 r. W jej miejscu utworzony został Dom Pomocy Społecznej.
W przeddzień zjazdu gwałtownie zmieniła się pogoda, ochłodziło się i pół nocy padał rzęsisty deszcz. Prognozy zapowiadały się nieciekawie. - La Boga! Utyskiwałem cały wieczór. Tyle przygotowań, pracy, włożonej przez sztab ludzi. Kładąc się spać modliłem się do Matki Boskiej Markowickiej, by wyjednała słońce. Po pobudce oczom nie wierzyłem, słońce - choć raz po raz kryło się za chmurami - smagało swymi promieniami parującą glebę. Modlitwę ponowiłem, a kiedy Heliodor podjechał po mnie, obaj dodawać poczęliśmy sobie animuszu, podtrzymując się na duchu, że pogoda zapewne będzie.
I udało się, pogoda dopisała, choć z daleka, po drugiej – wschodniej - stronie Gopła, raz po raz ciemne chmurzyska próbowały przebić się przez jezioro. Nie spadła żadna kropla deszczu. Gośćmi honorowymi naszego spotkania była rodzina Jaruzelskich: senior profesor Jerzy Maria Jaruzelski wraz z żoną Dorotą oraz córka Katarzyna Jaruzelska-Kastory z małżonkiem Piotrem i synami. Po przyjeździe do Siemionek goście spotkali się ze starostą mogileńskim Tomaszem Barczakiem, dyr. DPS Dariuszem Chudzińskim oraz prezesem i skarbnikiem TMMS. Było to spotkanie kurtuazyjne, które pozwoliło wszystkim nieco bliżej zapoznać się z państwem Jaruzelskimi i Kastory. Był spacer, po niegdysiejszych włościach gości, kawa... i nie wiedzieć kiedy minęła godzina.
Uroczystości w Siemionkach rozpoczęte zostały mszą św. polową, której przewodniczył ks. kan. Otton Szymków, w asyście proboszcza kościeskiego a zarazem kapelana Domu ks. Henryka Ląga, wikariusza strzeleńskiego ks. Krzysztofa Januchowskiego oraz kaznodziei ojca dr. Wojciecha Popielewskiego OMI, superiora markowickiego, wykładowcy WSD w Obrze. Słowa wypowiedziane przez ojca Popielewskiego wywołały ogrom wzruszeń wśród gości honorowych, jak i pozostałych uczestników mszy św. A mówił o tym Domu, w którym schronienie znalazły dziesiątki kobiet wymagających indywidualnego postrzegania i indywidualnej troski – nie zbiorowej opieki, o jakiej przeciętny obserwator snuje wyobrażenia. Drugą część kazania ojciec Popielewski poświęcił patriocie Władysławowi Mikołajowi Jaruzelskiemu i działalności na niwie społeczno-gospodarczej i patriotycznej. Pełne ciepła słowa i płynąca z nich nauka o Patriotyzmie, wzruszyły do głębi zasłuchanych w skupieniu wiernych. A mówił z ekspresją i wielkim zaangażowaniem. Wielu, z którymi później rozmawiałem było do głębi serca wzruszonych słowami kaznodziei. Widocznie znakiem uduchowienia i gorących słów ojca Popielewskiego był gromki udział w przyjmowaniu komunii świętej.
Po mszy św. przybyły Wicewojewoda Kujawsko-Pomorski Dariusz Kurzawa i Jerzy Maria Jaruzelski dokonali odsłonięcia tablicy pamiątkowej, którą z kolei poświęcił ks. kan. Otton Szymków. Tablica w swym podpisie tyczącym się jej fundatorów zawiera również zapis WTG "Gniazdo" - jesteśmy więc jednymi z fundatorów tej tablicy, obok Rodziny Jaruzelskich, Zarządu Powiatu Mogileńskiego i TMMS. Podobnej ceremonii dokonał względem wyremontowanego dworu, na którym zawisła tablica ku czci bohatera. Następnie wkopano cztery drzewa pamiątkowe w parku przydworskim, a czynności te dokonane zostały przez Jerzego Jaruzelskiego, Dariusza Kurzawę, Tomasza Barczaka i Dariusza Chudzińskiego.
Treść tablicy pamiątkowej
* Tu mieszkał Władysław Mikołaj Jaruzelski (1888-1944) Właściciel Siemionek, inż. rolnik (SGGW, 1931). Zasiadał we władzach Krajowych Związku Kółek i Org. Rolniczych (od 1922) oraz centrali Banku Rolnego. Członek Związku Ziemian w Mogilnie. Złoty Krzyż Zasługi z rąk Prezydenta RP (1929).
** Aresztowany w Kruszwicy (11.X.1939). Osadzony w więzieniu w Inowrocławiu. Ocalał ze zbiorowego mordu więźniów, w nocy z 22/23.X.1939 (zwolniony 12.II.1940).
*** Okupacja w Warszawie. Działał w Departamencie Rolnictwa Delegatury Rządu na Kraj (był zastępcą Dyr. Dep. inż. Witolda Maringe'a, sąsiada z Lenartowa i przyjaciela domu). Aresztowany przez Gestapo w październiku 1943r. wraz z żoną Janiną z Jaźwieckich i dwoma synami. Spędzili na Pawiaku 5 miesięcy (do 4.III.1944). Zwolniony dzięki zabiegom Maurycego Potockiego z Jabłonny i sąsiada Jana Pętkowskiego z pobliskiego Kuśnierza. Zmarł w Podkowie Leśnej k/Warszawy 6.X.1944.
**** Synowie – Janusz (Westfield; N.J.;USA), Andrzej, Jerzy (Warszawa) z Rodzinami
TMMS, WTG „Gniazdo”, Zarząd Powiatu Mogileńskiego
Kolejnym miłym akcentem było odsłonięcie i poświęcenie w holu głównego pawilonu obrazu olejnego z postacią wspomnianego już byłego dyrektora DPS. Ceremonii odsłonięcia dokonała małżonka zmarłego Janina Połowińczak. Wartym podkreślenia jest udział w uroczystościach chóru „Harmonia” ze Strzelna pod dyrekcją Eweliny Boesche-Kopczyńskiej oraz Orkiestry Dętej OSP pod batutą Piotra Barczaka.
Obrady genealogów odbyły się w sympatycznie przygotowanym salonie, który z ledwością pomieścił ponad 50 słuchaczy. A muszę zaznaczyć, że poza członkami WTG „Gniazdo” w spotkaniu uczestniczyli członkowie TMMS, Instytutu Dziedzictwa Kruszwicy oraz goście z Mogilna i Jezior Wielkich. Niezwykle ciekawe wystąpienia profesora Jerzego Jaruzelskiego ukazało nam przedwojenne kontakty dworu siemionkowskiego z zaprzyjaźnionymi dworami pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Z wielką czcią opowiadał o kontaktach ojca z okolicznymi włościanami, wspominając rolnika Światlaka z Włostowa. Wykładowca UW mówił o losach okupacyjnych ziemiaństwa wielkopolskiego w kontekście osiadłych w Warszawie tutejszych ziemian, również o niesprawiedliwości powojennej względem bohaterów tamtych lat.
Z kolei redaktor Katarzyna Jaruzelska-Kastory z „Rzeczpospolitej” niezwykle zajmująco mówiła o akcji „Ratujmy dwory polskie”. Jedynie robienie rozgłosu około niszczejących obiektów zabytkowych – mówiła prelegentka - może skłonić władze do zajęcia się tym problemem. Inną kwestią, jaką poruszyła jest odzyskiwanie przez prawowitych właścicieli ich dóbr zabranych po 1944 r. w majestacie „prawa”.
Po krótkich pogaduchach cała grupa udała się do Kościeszek, by oddać cześć założycielce pierwszego kółka włościanek w WKP, Emilii Wyskota-Zakrzewskiej. Po zwiedzeniu barokowego kościółka drewnianego i dotknięciu starego rytu słowiańskiego wyobrażającego słońce, ruszyliśmy do Strzelna. Na miejscu w romańsko-gotycko-barokowym otoczeniu spędziliśmy resztę czasu wsłuchując się w opowieści przewodnika Damiana Rybaka oraz grillując przy bukałówce, wyśmienitą „kaszówkę”. Około 19:00 rozjechaliśmy się do naszych wielkopolskich domostw, choć jedna z naszych koleżanek, Basia, musiała pokonać dalszą drogę, jadąc do samego Paryża, skąd przybyła specjalnie na nasz „Ziemiański czerwiec”.
Dziękuję wszystkim za tak liczne przybycie!!!
Słowianin
|