Nie umieszczony jeszcze w projekcie Księża Wielkopolscy
Karol Bołoz Antoniewicz, SJ, herbu własnego, (ur. 6 listopada 1807 r. w Skwarzawie k. Lwowa, zm. 14 listopada 1852 r. w Obrze) – polski duchowny katolicki, jezuita, poeta Pochodził z ormiańskiej rodziny Józefa i Józefy z Nikorowiczów. W 1827 r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie we Lwowie. Brał czynny udział w powstaniu listopadowym. W 1833 r. wstąpił w związek małżeński z Zofią Nikorowicz i miał z nią pięcioro dzieci. Po przedwczesnej śmierci ich dzieci opiekował się chorymi i opuszczonymi, zamieniając swój dwór w Skwarzawie na szkołę i szpital, a po śmierci żony wstąpił do zakonu jezuitów. Zasłynął jako kaznodzieja i misjonarz, szczególnie podczas rozruchów chłopskich w 1846 r. zwalczał pijaństwo oraz inicjował akcje charytatywne. Po rozproszeniu jezuitów galicyjskich w 1848 r. głosił kazania w Krakowie, na Podkarpaciu, na Śląsku, a w końcu w Poznańskiem. Zorganizował w Obrze placówkę jezuicką, której był pierwszym przełożonym. Niosąc pomoc zarażonym na cholerę, sam padł ofiarą epidemii. Żródło Wikipedia
Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1852.12.30 Nr306 Kilka szczegółów z życia ks. Karola Antoniewicza. pisownia oryginalna
Na wstępie oświadczam, że zamiarem moim nie jest bynajmniej opisywać życia tego znakomitego męża, lecz wychodząc jedynie z zasady, że w życiu sławniejszych ludzi, każdy, choćby drobiazgowy szczegół, nic jest dla narodu obojętnym, umyśliłem niektóre, może mniej znane okoliczności przed zapomnieniem zasłonić. Karol Bołoz Antoniewicz, Ormianin, były właściciel dóbr Skwarzawy w obwodzie żółkiewskim, urodzony 6. Listopada1807 roku, pobierał naukowe wykształcenie na wszechnicy lwowskiej. Przechadzając się raz po wysokim zamku w zimie, nadybał w jamie kilkuletniego chłopca sierotę, który na pół nagi i wygłodniały oczekiwał śmierci - okrył go własnym płaszczem i wziął ze sobą do domu. U siebie dawał mu utrzymanie i naukę i obudził w nim tak niesłychane przywiązanie i wierność, że sierota ten ani na krok nieodstępywał go nigdy, a gdzie niemógł być razem, tam stawał u drzwi nieruchorną strażą. W r. 1831 Kar o l An t o n i e w i c z w towarzystwie swego wychowanica udał się do obozu polskiego i służył pod Dwernickim przy konnicy - tam zginął wierny sługa, ks Karol zawsze z rozrzewnieniem go wspominał. Lecz i sam winien ocalenie swoje w czasie polskiej kampanii jedynie dziwne- mu zrządzeniu Opatrzności: gdy bowiem podczas; obozowania korpusu na Podolu z czterema jeźdzcami wracał nocą do obozu, dowódca zbłądził i przytrzymanym dwom chłopom kazał się prowadzić - przewodnicy poprowadzili ich do obozu rossyjskiego, gdzie obskoczeni wszyscy śmierć znaleźli Antoniewicz znużony niewczasem, zdrzymał się był na koniu i pozostał znacznie w tyle, koń postępując noga za nogą, własnem przeczuciem zwrócił na drogę uboczną i trafił szczęśliwie do swoich. Wróciwszy Antoniewicz do kraju, powziął myśl napisania historyi na- rodu ormiańskiego. W tym celu podróżował po Wschodzie. We Lwowie swą cioteczną siostrę Zofię N i kor o w i c z dla rzadkich przymiotów umysłu i serca ukochał cała duszą, i po uzyskanem pozwoleniu z Rzymu pojął w małżeństwo. Ale inne były zamysły Opatrzności: Antoniewicz miał zostać apostołem krzyża, i usposabiać się do tego zawodu przez liczny szereg cierpień Pięcioro miał dzieci, wszystkie śmierć mu wydarła - nieubłagana, wkrótce siągnęła i po to, co miał najdroższego na ziemi. Zofia Antoniewiecżowa zapada na nerwówkę, - napróżno sili się pieczołowitość męża i dowcip lekarzy, aby ją ocalić, wszelkie zabiegi nadaremne. R Fryderyk Rinn z towarz J ez. spowiednik chorej, radzi kołatać jeszcze do nieba o pomoc nadprzyrodzoną - oboje małżonkowie czynią śluby: ona, że wstąpi do panien miłosierdzia jeżeli wyzdrowieje; on, że zostanie towarzyszem Jezusowym. Zofia umarła, była ona wzniosłym wzorem cnót kobiecych, kochaną od wszystkich, którzy ją otaczali. Po takiej stracie Antoniewicz niemógł dłużej pozostać na świecie pełnym burz, zawodu i niestałości, duch jego zatęsknił za innym, wyższym, nie ziemskim światem, gdzie była i czekała Zofia, z którą miał się znowu kiedyś połączyć. Przyjęty od ks. Rafała Markijanowicza do zakonu ks. Jezuitów, rozpoczął w Starejwsi dnia 11. Września 1839. r. nowy swój zawód. Miłość dla Zofii dochował niezwiędłą, niewspominał o niej jak tylko z zachwyceniem i uwielbieniem; dziennik, który ona własną ręką pisała nosił zawsze przy sobie. Karol Antoniewicz był wieszczem, literatem, mówcą, muzykiem - posiadał język angielski, wioski, francuzki, a przy tein znajomość 1 wielkiego świata - jednak mimo tylu zalet, lokujących najpiękniejsze dla Tow. J ez. nadzieje, był sam dla i siebie surowym, nieubłaganym - nieprzyjmował żadnych odszczegolnlen, niewymagał niczego - swoją pokorą, posłuszeństwem, miłością i poświęceniem bez granic przewyższył wszelkie oczekiwania, stał się chlubą, ozdobą i podziwieniem zakonu. Niemam zamiaru opisywać jego prac apostolskich i cnót zakonnych, któremi zajaśniał, bo te są powszechnie znane i znajdą niezawodnie godniejsze pióro w kręgu jego najbliższych przyjaciół; wspomnę tylko jeszcze o kilku płodach jego pióra z tej poki życia, kiedy w ciehem ustroniu starowiejskich murów usposabiał się do pracy około niwy pańskiej. Nowiciat u księży Jezuitów trwa lat dwa - ks. Antoniewicz zaraz w czwartym dniu przyodziany został suknią zakonu i wprowadzony przez i s . Józefa Morclowskicgo zarządcę domu i mistrza nowicyuszów do asceterium, w kilka tygodni obrany został manuduktorem czyli przewódzcą nowicyuszów, którzy go szanowali jak ojca i na których w obcowaniu swą łagodnością, przykładem i wykształceniem bardzo zbawień nie wpływał. J)la urozmaicenia wolnych od zatrudnień nowiryackich chwil, K. Karol sprowadził fortepian, składał pieśni pełne czucia", dorabiał do nich arye, i wprowadził wspólny śpiew przy towarzyszeniu fortepianu. W dniach uroczystych zakonu, spraszano ojców i przyjaciół, wtedy w rzęsisto oświetlonej i bogato przyozdobionej kaplicy - czasem ubranej w przezrocza - śpiewacy występowali z popisem. Do pamięt niejszych wystąpień należy ś. Józef w roku 1840. jako dzień imienin K. Morelowskiego i dwa uroczyste przyjęcia: K. Samuela Stefanowicza arcybiskupa ormiańskiego w 1840. i K. biskuba Franc. Zachariasiewicza w 1841. r , na których ułożone przez K. Karola, z powodu tychże uroczystości wiersze, odśpiewane zostały. Godne są także wspomnienia wiersze, które ułożył z powodu imienin K. Macieja Czychira, rządcy domu w 1811 i które wygłoszone były na scenie, po odegranej, przez uczącą się młodzież starowiejską trngedyi: Senaherib w języku łacińskim, w której ksiądz Karol wyslępywał w roli króla assyryjskiego, w międzyaktach zaś przegrywał na fortepianie. Pieśni nabożne układane przez niego na uroczystość Bożego Narodzenia i Trzech króli, śpiewane pierwiastkowo przez nowicyuszów w kaplicy przy wysławionej szopce, należą do najlepszych utworów tego rodzaju niektóre zaczynają się juź powoli upowszechniać. Przytaczam tu tylko początkową zwrotkę z trzech pieśni na Boże narodzenie' i z 2ch na Trzech króli: l. Do Betlchemii - pełni radości Klóry dziś dla nas - o cudo miłości i Zsląjpit na ziemię z Nieba wysokiego. 2. W szopce przy żłobku siedzi Maryja I Jezusowi piosenkę śpiewa I ciałko jego w pieluszki obwija... 3. Usnąłeś Jezu na Maryi łonie, I my Cię także juz pożegnamy, Twojej się wszyscy oddając obronie Do pracy naszej wesoło wracamy. 4. N a betlehemskini dziś tłumno gościńcu Pochodnie nocy rozwidniają cienie Tętnią wielbłądy, na szopki dziedzińcu Błyszczy się złoto i drogie kamienie...
5. Gwiazdo Maryjo! niebios poslannico, Tyś przewodniczką Trzech Króli ze wschodu, Zejdź że nam dzisiaj nad tą okolicą Uądź przewodniczką ludzkiego narodu... Dla ludu starowiejskiego ułożył ks. Antoniewicz osobną pieśń, która SIę zaczyna od słów: N a Starowiejskiej dzwon zadzwonił wieiy I wszystkich wiernych wzywa do pacierzy, Przed Matki Boskiej obrazem klękają... Do improwizacyi szczególny posiadał talent, zawezwany, do każdej rzeczy i przy każdej sposobności, bez namysłu odpowiadał wierszami. Proszony raz od swoich współtowarzyszy, aby napisał anakreonlyk do stolika, podyktował dwa arkusze. Zaczyna od sceny w lesie, . gdzie jasion pada pod toporami siekier chłopskich, przerobiony na stol1k dodostnje się na skład mebli do Lwowa, ztainląd przenosi się do modnisia i jest świadkiem rozmaitych przygód, sprzedany za długi na licytacyi (żywo opisanej) dostaje się w ręce aptekarza, zkąd po wielu doświadczeniach, za starzyznę sprzedany, idzie na służbę do antykwarza żyda, tam doszedłszy do najsędziwszych lat i potraciwszy wszystkie nogi zostaje wreszcie na ulicy porąbany i spalony. Na szczególną wzmiankę zasługuje improwizacya pod napisem: Majówka w Orzechówce, napisana przez ks. Karola 15. Lipca 1841., w 6cu ustępach, charakteryzuje ona najdobitniej pożycie i domowe zwyczaje księży Jezuitów, jako i sposób zapatrywania się na świat i na przyrodę samego autora. Majówka w Orzechówce znajduje się tylko w dwóch odpisach, jeden wziął ze sobą ks. Jan Menet missyonarz J. J do Ameryki, drugi z wyjaśniającemi dopisami znajduje się w zbiorze rękopisów śp. Gwalberta Pawlikowskiego Po upływie dwóch lat nowieyatu nadeszła chwila złożenia ślubów zakonnych, i wtedy ks. Antoniewicz rozrządzając swoim majątkiem przyczynił się znacznie do sprowadzenia z Francyi Sakrekierek (Souers de la coeur Jesus) do Lwowa. Starowiejski księgozbiór ubogacił kilkuset nowemi dziełami - wyjątek, jako osobliwość stanowił rękopis arabski w szesnastce, były to poezye dziada Antoniewicza, pisane w języku tureckim. Autor był za Stanisława Poniatowskiego wysłany do Stambułu, gdzie tak znaczne poczynił w piśmiennictwie wschodniem postępy, że i sam został wschodnim wieszczeni. Rękopis ten widziałem w r. 1840. w księgozbiorze starowiejskim i miałem w ręku, dopytywałem się o niego (po rozproszeniu ks. Jezuitów) w r. 1851., i dowiedziałem się od ks. Wincentego Gruczyńskiego proboszcza z Jasienicy , że rękopis len oraz z wielu inne mi książkami złożony był u niego, podczas przechodu wojsk rosyjskich zwrócił na się uwagę Cerkiesa, trzymany od posiadacza mylnie za Koran, został mu na usilną prośbę odstąpiony; w zamian położył Czerkies na miejscu rękopisu swój kindżał. X. H. F.
_________________ Bożena
|