Genowefa napisał(a):
Witam Bogusławie! Ponieważ ja też mam zwyczaj dużo pisać, a myślę, że po wczorajszej wymianie zdań, już się zaprzyjaźniliśmy, chyba się nie pogniewasz, jak Ci zwrócę uwagę, że zapominasz przecinka przed "że". Nauczyciela miałeś wspaniałego, ja też, chociaż nie wiem czy całkowicie osiągnął swój cel, jeśli idzie o mnie, bo ja dużo pisałam też po rosyjsku i trochę czasem „kombinuję” po swojemu.
Pozdrawiam cieplutko Genowefa.
Taaaa....
No to mnie dopadłaś!
Ale na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle że właśnie te różne interpunkcje, składnie i stylistyka i co tam jeszcze nie są tym co mi najlepiej wychodzi.
Pisałem o tym wcześniej - jakby wiedząc że kiedyś na tym polegnę.
Ale skoro już zacząłem tę ( tą ? ) zabawę to muszę trwać do końca.
Tak przy okazji - masz rację co do przecinka. Rzecz nie podlega dyskusji
- już uzupełniłem swoją wiedzę na ten temat :
http://poradnia.polonistyka.uj.edu.pl/?q=przecinek+Wspomniałaś o języku rosyjskim.
W "moich" czasach był to język obowiązkowy. Żadne tam niesłuszne ustrojowo języki kapitalistyczne: angielskie czy niemieckie....
Uczył mnie tego języka ten sam nauczyciel - doktoraty filologii polskiej, rosyjskiej i historii. Coś wspominali o jego epizodzie z Sorboną, ale my byliśmy zbyt młodzi aby wiedzieć w czym rzecz....
Były to czasy kiedy u nas pojawiły się tzw. "pocztówki dźwiękowe" - w ówczesnym ZSRR to był towar za który można było dostać wszystko. Oczywiście dotyczyło zbieraczy znaczków, monet ( trudności z przesyłką ), etykiet zapałczanych i innych takich.
No to pisaliśmy i "mienialiśmy się".
Rzeczywiście - był to okres doskonałej znajomości tego języka. Pierwsze kilka listów oczywiście z słownikiem czy innymi "rozmówkami", później już z głowy, bez wspomagania.
Kiedy już parę lat później trzeba było zacząć myśleć i organizować sobie już dorosłe, rodzinne życie w sposób naturalny ta korespondencja oczywiście zanikła.
Tak się złożyło jednak że "nauka nie poszła w las". Oto bowiem pracując w pewnej firmie byłem odpowiedzialny za sprzedaż wyrobów. Pojawiły się więc wyjazdy na różne targi w Polsce i ZSRR a potem Rosji. Mieliśmy też swoją filię w Moskwie....
Trzeba było więc odkurzyć znajomość języka rosyjskiego. Poszło nadspodziewanie łatwo. Kilka pierwszych rozmów było trochę "kulawych", ale już następne rozmowy oraz korespondencja były w miarę poprawne.
Czyli coś jest w powiedzeniu : "czego Jaś sie nie nauczy...."
Pozdrawiam.