Nowy Kurjer 03.05.1933.
Pierwszy atak gazowy pod Ypres 22 kwietnia 1915 roku. Tampony z krepą żałobna na znak protestu przeciw barbarzyństwu Teutonów. W dniu 22 kwietnia przypadła osiemnasta rocznica pierwszego ataku gazowego, zastosowanego przez Niemców na froncie zachodnim w Belgji, na odcinku Langemarck niedaleko Ypres. W dniu 22 kwietnia 1915 roku Niemcy złamali poraz pierwszy umowę haską, zawartą w r. 1907. W podpisanych wówczas przez państwa europejskie „Przepisach o prowadzeniu wojny lądowej” art. 25 mówił bowiem wyraźnie: „Jest bezwzględnie wzbronioną rzeczą posługiwać się w walce wszelkiemi gazami trującemi lub duszącemi”. Niemcy nie przejmowali się tym zakazem, ktoby tam myślał o poszanowaniu jakichś traktatów międzynarodowych, gdy złamanie ich mogło przynieść druzgocząca klęskę aliantom i utorować wojskom niemieckim drogę do Paryża! Po co przeciągać tę wojnę, gdy można ją było skończyć w parę tygodni? Pierwszy atak gazowy wykonano przy pomocy chloru. Na dwudziestokilometrowym odcinku frontu zgromadzili Niemcy 30 000 balonów ze zgęszczonym gazem. Na każdy kilometr frontu przypadało około 30.000 kilo chloru. O godz. 5, gdy wiatr wiał z szybkością 2 do 3 metrów na sekundę w kierunku okopów francuskich, otworzono kurki od zbiorników. Nad okopami niemieckiemi wznosić się poczęła powoli ciężka, biało-żółta chmura. Początkowo nie wyższa od wzrostu żołnierza, później znacznie rozszerzona ku górze, odpłynęła z wiatrem, ku transzejom francuskim. Cały atak trwał wszystkiego 5 minut... Tylko 5 minut... Wszystkiego... - ale te krótkie pięć minut wystarczyło, żeby w strzeleckich rowach Francuzów padło pięć tysięcy żołnierzy, zaduszonych trującym gazem. „Wojsko opanowało w pierwszej chwili zdumienie, później obłędne przerażenie - opowiada jeden z uczestników tego ataku po stronie francuskiej-żołnierze stali nieporuszeni, a gdy zrozumieli wreszcie, co się dzieje, było już za późno. Ci, co zdołali się jeszcze poruszać, uciekali w panicznem przerażeniu. Śmiertelna fala dogoniła ich jednak i zniszczyła prawie wszystkich. Gdyby Niemcy umieli byli ocenić wynik swego ataku, mogliby przełamać ostatecznie linje sprzymierzonych i wygrać może wojnę”. Niemcy przełamali coprawda w tem miejscu linje aljantów i zdobyli wiele dział artyleryjskich różnego kalibru, ale nie zdołali całkowicie wyzyskać swego zwycięstwa. Nie byli poprostu przygotowani na taki wynik tego pierwszego ataku gazowego, nie dowierzali uczonym, którzy zapewniali, że nic ostać się nie zdoła przed gazem. Ten pierwszy atak gazowy przeraził początkowo aljantów. Ale już w cztery dni później wojsko zostało zaopatrzone w prowizoryczne maski, składające się z tamponów waty, nasyconej specjalnemi płynami. Każdy taki tampon owinięty był w krepę żałobną, dla wyrażenia oburzenia przeciwko barbarzyństwu Niemiec i od tego czarnego kawałka i krepy te pierwsze, bardzo prymitywne maski gazowe, nosiły nazwę „ Black weil respirators”. Potem przyszedł iperyt, najstraszniejszy gaz Wielkiej Wojny użyty po raz pierwszy przez Niemców w lipcu r. 1917 przy bombardowaniu miasta Ypres w Belgji. Słaba woń musztardy i czosnku. Po ukończeniu ostrzeliwania miasta przez artylerję niemiecką, załoga angielska zdjęła maski. Żołnierze sądzili, że niebezpieczeństwo już minęło. W powietrzu unosiła się słaba woń musztardy i czosnku. Teraz dopiero jednak zaczęło się śmiertelne działanie iperytu, który w przeciwieństwie do chloru ulatnia się i działa bardzo powoli. Pierwsze objawy zatrucia występują dopiero po kilku godzinach. Następnego dnia kilka tysięcy Anglików musiano odesłać do szpitala. Wstrząsająco brzmi opowiadanie francuskiego lekarza wojskowego o tym pierwszym ataku iperytowym:.. „Nieprzyjaciel słabo odpowiadał na ogień naszej artylerji. Żołnierze, których służba zmuszała do przebiegania wzdłuż odcinka, opowiadali, że pociski, padając na ziemię, pękały prawie bez huku, wydając niewyraźny zapach musztardy. Rozkazano nałożyć maski. Minuty upływały bez wypadku. Lecz w nocy żołnierze zaczęli dostawać wymiotów, poczęli odczuwać ból oczu i zwolna dostrzegać, że skóra ich powleka się bolesnym szkarłatem. Równocześnie następowało osłabienie wzroku. Setkami przybywali do szpitalów na tyłach coraz to nędzniejsi, coraz bardziej godni litości Edypowie wielkiej wojny. Pułki topniały. Baterje całe przestawały strzelać. Dowództwo zaniepokoiło się i coraz częściej w naszym szpitalu zjawiali się oficerowie sztabu z podziwem i niepokojem tłumionym przypatrując się dziwacznej pracy naszego specjalnego oddziału gazowego. W końcu zaświtał dzień, przyszedł rozkaz natarcia. Wybiła godzina wyruszenia z okopów. Nieprzyjaciel wiedząc, że nie będzie atakował, lecz tylko bronił się skrapiał obficie nasze stanowiska iperytem i innemi gazami parzącemi. Obezwładniał ludzi, zabijał liczebność oddziałów’... Potem przyszedł sternit i fosgen. Coraz częściej urządzano ataki gazowe z jednej i z drugiej strony frontu. Aljanci zaczęli siłą rzeczy stosować te same metody, które po raz pierwszy zastosowali Niemcy w dniu 22 kwietnia 1915 r.
pisownia oryginalna
_________________ Bożena
|